Rzecz jasna wybory, do których pozostało raptem dwanaście dni przede wszystkim będą rozstrzygać o tym, kto będzie rządził Polską (i z jak dużym mandatem społecznym). Od wyników, które poznamy 13 października wieczorem będzie zależało wiele, ale w tle tego oczywistego sporu (kontynuacja rządów PiS czy powrót Platformy - z koalicjantami - do władzy) tli się kilka innych ciekawych kwestii, które mogą przynieść naprawdę głęboki reset na naszej scenie politycznej.
Po pierwsze, wysokie i wyraźne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości może na nowo zdefiniować istotę sporu politycznego w Polsce. Jeśli sprawdziłyby się przewidywania i obóz dziś rządzący przebił kolejne szklane sufity (tym razem te 50-procentowe), mogłoby się okazać, że do lamusa zacząłby odchodzić konflikt na linii PiS - Platforma, jaki dominuje w polskiej polityce od niemal piętnastu lat.
Poparcie wyrażone wprost, po czterech latach „testów” w praktyce, a nie wyłącznie na poziomie deklaracji, obietnic i fali sprzeciwu przeciwko „tamtym”, byłoby też wyraźnym sygnałem, jakiej polityki życzą sobie Polacy. Od takiej oceny rządów nie mogliby już abstrahować (a przynajmniej nie powinni) ani politycy opozycji, ani publicyści, piarowcy i inne tęgie głowy po, umownie mówiąc, stronie lewicowo-liberalnej.
Wydaje się, że moment ten czuje Jarosław Kaczyński, który w ostatnich przemówieniach regularnie sugeruje, że wkrótce Polacy wezmą udział w czymś na kształt referendum konstytucyjnego, a naszą opinię publiczną czeka poważna dyskusja na temat kształtu ustawy zasadniczej. A może i napisania nowej. O tym również będą rozstrzygać wybory 13 października, a to przecież więcej niż głęboki reset, to wręcz zapowiedź poukładania na nowo fundamentów, na których zbudowana jest polska polityka i całe państwo. Czy do tego dojdzie? Tu wracamy do pytania o skalę mobilizacji wyborców PiS - stąd ostatni spot tej partii (a będą i kolejne wysiłki).
Nawet jeśli zwycięstwo PiS miałoby nie być tak okazałe, jak chcą tego w sztabie tej partii, to po drugie - możliwy jest zjazd Platformy do drugiej ligi. Jeśli rację ma Adam Hofman, i jedynie kwestią czasu jest „mijanka” w poparciu dla PO i Lewicy, to partia Grzegorza Schetyna przestanie być głównym punktem odniesienia dla PiS. Byłby to przewrót niemal kopernikański.
Świadomi są tego w samej Platformie, z której wnętrza słychać głosy obawy („A co jeśli w wyborach między nami i Lewicą będzie remis…?”), które przekładają się na konkretne działania - jak ostatni spot, w którym politycy KO kojarzeni z lewicowymi poglądami apelują i proszą o głos. Wcześniej pojawiały się klipy działaczy PO, by „nie marnować” głosu na mniejsze ugrupowania.
Kluczowym czynnikiem, który zdecyduje, czy do scenariusza „mijanki” dojdzie jest odpowiedź na pytanie o wiarę wyborców lewicy. Łatwo i przyjemnie deklaruje się po stronie opozycji poparcie dla tego komitetu, ale gdy przyjdzie 13 października, może się okazać, że to jednak Platforma (dziś w formule KO) będzie utożsamiana jako jedyna szansa na odsunięcie PiS od władzy już dziś - tak zresztą jest w istocie, co jest przekleństwem strony opozycyjnej. Wyborcy Lewicy - by napompować wynik swojego komitetu do poziomu 20 procent - muszą uwierzyć, że są taką samą, a może i bardziej skuteczną propozycją co Platforma. To będzie trudne, bo to po stronie partii Schetyny są dziś frukta: włącznie z kilkoma sejmikami, dużymi pieniędzmi budżetowymi i wciąż sporym poparciem mediów III RP.
Po trzecie wreszcie - gdyby Polskie Stronnictwo Ludowe, mimo wsparcia ze strony części działaczy Kukiz‘15, nie weszło do parlamentu, można byłoby oficjalnie mówić o końcu pewnej epoki w polskiej polityce. Polska powiatowa, zdominowana przez długie lata, liczone już w dekadach, przez baronów i działaczy z koniczynką w klapie, zostałaby - mówiąc żargonem bitewnym - przejęta przez PiS. Widać to było już w pewnej części w wyborach samorządowych (jednak kilka sejmików wojewódzkich i nieco więcej mniejszych wysepek gminnych i powiatowych udało się ludowcom obronić), proces ten potwierdziły wybory do Parlamentu Europejskiego (na własne życzenie PSL, które weszło w sojusz Koalicji Europejskiej), a 13 października może to być przybicie gwoździa do trumny.
W samym PSL są świadomi tego, że partia, która nie wchodzi do parlamentu, trafia na polityczny margines, z którego trudno jest wrócić. I choć oczywiście cztery lata w pozasejmowej opozycji można wytrzymać (przegrupować się, policzyć na nowo, zresetować struktury i władze, wydać sensownie pieniądze z subwencji, etc.), to nie ma co kryć - dla wielu pragmatycznych, powiatowych działaczy byłby to ostateczny argument, by przestać traktować PSL jako poważny punkt odniesienia. Zresztą w wielu miejscach już tak się dzieje - i głównym rywalem dla danego kandydata na posła PiS jest… jego rywal z tej samej listy wyborczej. Frakcyjne walki są na takich odcinkach często ciekawsze niż pojedynek z ludowcem.
W koniczynowym przypadku (jak zresztą i przy Konfederacji) zabójcza może okazać się frekwencja. I ludowcy, i konfederaci mogą liczyć na kilkaset tysięcy głosów, ale jeśli głosować pójdzie więcej niż zwykle Polaków, to po prostu nie przekroczą progu. W PSL wiedzą, że na 13 października trzeba zorganizować ponad milion wyborców, może nawet półtora - a to byłoby chyba poprzeczką nie do przeskoczenia, nawet jeśli liczyć, że sam Kukiz i jego ludzie mogą dowieźć nieco procentów spoza standardowego elektoratu PSL.
Te trzy kwestie - szansa na zmianę ustrojową, reset po stronie opozycji, wreszcie rozstrzygnięcie zaciekłej walki w Polsce gminnej i powiatowej - są również stawką tych wyborów. Jakie będą odpowiedzi na te pytania i kierunki? Wiele zależeć będzie od rozkładu głosów niezdecydowanych (tych kilku procent), od frekwencji, skali psychologicznego efektu chęci zwycięstwa - także z perspektywy wyborcy, a nawet od… pogody. Ten, kto myślałby, że wybory są pozamiatane, bo wiadomo, kto je wygra, dotyka wyłącznie powierzchownego poziomu polityki. Prawdziwa, ta przez wielkie P, rozpoczyna się o wiele głębiej.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
-
Polecamy „wSklepiku.pl”: „Pilnujmy Polski” - Jacek Karnowski, Michał Karnowski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/466186-wybory-13-x-moga-przyniesc-naprawde-gleboki-reset