Czy Klaudia Jachira musiała się Koalicji Obywatelskiej przydarzyć? Musiała. Dlaczego? Zanim odpowiem na to pytanie, cofnijmy się o kilka tygodni, do momentu wskazania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, jako kandydatki KO na premiera. Bądźmy szczerzy, to nawet nie była próba przebrania się wilka w owczą skórę, a jedynie usunięcie się w cień lidera, którego w Polsce ceni tyle samo osób, co Janusza Korwin-Mikke. Cytując klasyka „to jest dramat”. Po co więc Platformie Jachira?
Wydawać by się mogło, że Jachira jest dla opozycji skupionej wokół Grzegorza Schetyny problemem i w pewnym stopniu jest. Jej skandaliczne pseudoartystyczne popisy w kraju nad Wisłą bulwersują wielu. W tym również część polityków Koalicji Obywatelskiej. Zdaje się jednak, że wcale nie muszą bulwersować… twardego elektoratu Platformy. Problemów z jej „aktywnością” nie musi mieć także sam Grzegorz Schetyna.
Skupmy się na chwilę na elektoracie KO. Nie od dziś wiemy, że trzon wyborców PO, to osoby „anty-PiS”. Szczerze mówiąc Platforma niema zbyt wielu atutów, którymi mogłaby przyciągać innych wyborców. Trudno jej również nawiązać z nimi trwalszą, opartą na tożsamościowych kwestiach relację. Potwierdza to ciekawy raport opublikowany na portalu „Krytyka Polityczna” autorstwa Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego. A tam, czytamy:
Wciąż zdecydowanie najsilniejsza i jako jedyna scalająca cały elektorat PO jest postawa „anty-PiS”, słabo zaznacza się postawa „pro-PO (…). Nawet w twardym elektoracie PO brakuje wyborców jednoznacznie przekonanych do Platformy, znających jej propozycje, przywiązanych do lidera, przypominających jej osiągnięcia. Właściwie żaden wyborca nie był w stanie wymienić sam z siebie zasług Platformy Obywatelskiej, a gdy padł przykład „orlików”, zostało to potraktowane raczej ironicznie
—czytamy w raporcie pt. „Polityczny cynizm Polaków. Raport z badań socjologicznych”.
**Tożsamość twardego elektoratu PO wspiera się na satysfakcji z posiadania wyższego statusu społecznego, wielkomiejskości i europejskości. Bycie „przeciwko PiS” ma być tego oczywistym wyrazem (…). Platforma Obywatelska jest niekoniecznie lubianą, ale z pewnością najsilniejszą siłą polityczną wyrażającą tę cywilizacyjną tożsamość
—piszą Sadura z Sierakowskim.
Jak dalej piszą publicyści, Platformie Obywatelskiej trudniej zbudować więź z własnymi wyborcami, bo jest to „elektorat relatywnie zadowolony z życia, który nie czuje się poszkodowany w jakiejś konkretnej sprawie”. Jak czytamy dalej w raporcie, wyborcy PO chcieliby po prostu „żeby nie było polaryzacji w poglądach politycznych”. Do tego doszły jeszcze hasła typu: „żebyśmy nie narzekali”, „żeby ludzie byli uśmiechnięci”. Wydaje się, że Kidawa-Błońska jest doskonałą odpowiedzią na te potrzeby, ale z drugiej strony, w innym badaniu, elektorat PO określił swoją partię mianem „ospałego lwa” lub „misia pandy”. Czy sympatyczna pani wicemarszałek jest wstanie to zmienić? Wątpię, szczególnie, że część wyborców PO patrzy na PiS z.. podziwem, widząc w partii Jarosława Kaczyńskiego „siłę, agresywność, mądrość, spryt i drapieżność”. Ani Schetyna, ani Kidawa-Błońska obrazu Platformy więc zmienić nie mogą. Co im pozostało? Po raz kolejny sięgnąć po „anty-PiS”.
Niewątpliwie nie są to złote lata Platformy Obywatelskiej. W takiej sytuacji ugrupowanie musi iść za głosem swojego elektoratu. Nie jest ono w stanie – nawet gdyby chciało – moderować opinii, zmieniać postaw swoich wyborców itd. Tak, jak mogą na to sobie pozwolić partie, które przeżywają dobre lata
—powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk.
Problem tej partii wynika z tego, że z jednej strony ma ona swój żelazny, liberalny elektorat (…) i tenże elektorat jest niezwykle podatny na przekaz antyPiS – stygmatyzujący, radykalny w swojej treści, wykraczający poza to, do czego można było przywyknąć we wcześniejszych kampaniach wyborczych. Ten elektorat jest dosyć liczny, tyle że on zawsze będzie elektoratem mniejszościowym. Aby nawiązać walkę z PiS-em trzeba umieć dotrzeć do innego wyborcy
—tłumaczył politolog.
Klaudia Jachira jest więc o tyle wygodna dla Grzegorza Schetyny, że mobilizuje „antypisowski” elektorat, jako kandydatka niezależna, która nie jest w Platformie, więc nie może mu politycznie zagrozić, gdyby osiągnęła wyborczy sukces. Tak było z Bartoszem Arłukowiczem, który po bardzo dobrym wyniku w eurowyborach, trafił do „politycznej szafy”, z w powodu pamiętnej kompromitacji na początku kampanii wyborczej. Z całą pewnością nie bez satysfakcji Schetyny.
Jest jednak druga strona medalu. Jachira staje się główną twarzą kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej osiągając coraz lepsze wyniki w sieci, które przyćmiewają aktywność Kidawy-Błońskiej, ale nie samą „siecią” żyje wyborca. Niezdecydowany wyborca, może mieć problem z zaakceptowaniem skandalicznych wystąpień Jachiry. Wydaje się jednak, że Platforma już o to nie gra, walka toczy się pomiędzy partią Schetyny a Lewicą.
Tylko czy poświęcenie i tak już kulejącego życia publicznego, jest tego warte? Jednego Palikota w Sejmie już mieliśmy. Czy chcemy jego żeńską wersję?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465557-czy-jachira-rzeczywiscie-szkodzi-ko