Sędzia Tomasz Szmydt, były dyrektor z Krajowej Rady Sądownictwa oraz mąż Emilii Szmydt, która przekazała mediom prywatną korespondencję sędziów i dziennikarzy, został przywrócony do orzekania w WSA. Decyzję podjął Naczelny Sąd Administracyjny, który nie miał wątpliwości,że decyzja o tym, że Tomasz Szmydt ma przerwać wykonywanie czynności sędziego i to tylko na podstawie doniesień medialnych, była błędem. Szmydt domagał się wczoraj, w swoim wniosku do NSA, ujawnienia, czy w składzie znajdują się członkowie skrajnie upolitycznionych stowarzyszeń sędziowskich: „Iustitia” oraz „Themis”. Wczorajsza rozprawa zamieniła się w gigantyczną kompromitację prezesa Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który w osobliwych okolicznościach zawiesił wcześniej sędziego Szmydta w czynnościach służbowych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Mąż „Emi” o swojej przyszłości: Wyobrażam sobie dalszą pracę jako sędzia. Jestem niezależny od polityków
Szef KRS podpisał dokument odwołujący Tomasza Szmydta. Według mediów sędzia należał do grupy „Kasta”
Operacja próby zniszczenia Tomasza Szmydta zaczęła się w dniu, w którym media ujawniły rzekomą aferę ministra Piebiaka, publikując prywatną korespondencję sędziów i dziennikarzy. „Onet”, „Gazeta Wyborcza” i inne media skorzystały z pomocy Emilii Szmydt, która przekazała im skany korespondencji. Sędziowie, w tym Tomasz Szmydt, zapowiedzieli skierowanie pozwów cywilnych i prywatnych aktów oskarżenia do sądów, ale medialne publikacje wystarczyły, by Prezes Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, opierając się jedynie na przekazach medialnych, zarządzić „natychmiastową przerwę w wykonywaniu czynności służbowych sędziego”. Decyzja zdumiewała, gdyż została ona podjęta z pominięciem właściwego rzecznika dyscyplinarnego, a informacje o niej otrzymał sędzia Tomasz Szmydt, przewodniczący jego wydziału oraz prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego. W uzasadnieniu do zawieszenia sędziego Szmydta, prezes WSA, powołuje się jedynie na informacje medialne, nie przeprowadzono żadnego postępowania wyjaśniającego, a cała sprawa wyglądała na ustawkę, która ma na celu zniszczenie sędziego Szmydta. Wczorajsza uchwała NSA była oczywista. Sędzia Tomasz Szmydt został przywrócony do orzekania. To jednak nie koniec.
Tuż przed rozpoczęciem posiedzenia, pełnomocnik sędziego Szmydta, złożył wniosek, który wzbudził panikę w tzw. kaście sędziowskiej. Szmydt domagał się w nim, by sędziowie orzekający w jego sprawie złożyli oświadczenia o ich ewentualnej przynależności do skrajnie upolitycznionych stowarzyszeń „Iustitia” i „Themis”. Szmydt wnosił też o okazanie mu protokołu losowania składu orzekającego. Wniosek został oddalony przez sąd, ale może stać się on precedensem. Strony mają bowiem prawo do wiedzy, czy sędzia orzekający w danej sprawie jest członkiem stowarzyszeń, które od dawna toczą wojnę z obecnym rządem i atakują reformę sądownictwa. Ewentualne orzeczenie nie może mieć bowiem nic wspólnego z działalnością w.w. stowarzyszeń. Sędzia musi być niezawisły i apolityczny. Właśnie na te kwestie i poważne wątpliwości dotyczące „korespondencji” przekazanej przez Emilię Szmydt mediom, wskazywał sędzia Szmydt w swoim wniosku.
Przede wszystkim zarzuty dotyczą modyfikowania cyfrowego zrzutów ekranów aplikacji WhatsApp oraz Signal, jak też ingerencji w treść ujawnionej korespondencji, co zostało wykazane poprzez zobrazowanie łatwości z jaką można przy pomocy kilku telefonów komórkowych stworzyć dowolną z nazwy grupę użytkowników, którzy mieliby się wymieniać informacjami o dowolnej treści. Ponadto przedstawione materiały zawierają liczne błędy logiczne i faktyczne, których gdyby doniesienia byłyby prawdziwe, ich wytwórcy by nie popełnili np. błędny opis osób i funkcji. Wskazane powyżej publikacje dały asumpt do wielu uchwał Kolegiów i Zgromadzeń Sądów powszechnych oraz Stowarzyszeń Sędziów „Iustitia” i „Themis” , które nie dość że potępiały hejt wśród sędziów, ale przede wszystkim a priori zakładały winę grupy sędziów, w tym sędziego Tomasza Szmydta
– czytamy we wniosku sędziego Szmidta do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Złożenie wnioskowanych oświadczeń członków składu orzekającego Sądu Dyscyplinarnego w przedmiotowej sprawie jest niezbędne, gdyż przynależność do któregoś z wymienionych Stowarzyszeń (która jest dobrowolna) i brak reakcji na wskazane apel i uchwałę, wprost wskazuje że dany sędzia akceptuje nieprawdziwe tezy o winie sędziego Tomasza Szmydt. Sytuacja taka pozbawiłaby sędziego Tomasza Szmydta prawa do sprawiedliwego sądu oraz rażącego naruszenia zasady domniemania niewinności, zwłaszcza że postępowanie o zawieszenie sędziego ma charakter postępowania zabezpieczającego w jeszcze nie wszczętym postępowaniu dyscyplinarnym oraz z niesformułowanymi zarzutami wobec sędziego
– argumentował Tomasz Szmydt.
Można się spodziewać, że treść wniosku sędziego Szmidta będzie się pojawiał także w podobnych, które składać mają inni sędziowskie wskazani przez Emilię Szmidt mediom. Wielu z nich podnosi, że w tzw. sprawie „Małej Emi”, mogli uczestniczyć prominentni członkowie sędziowskich stowarzyszeń. Jeśli ta hipoteza się potwierdzi, może to oznaczać wybuch prawdziwej afery w środowisku sędziowskim. Z czasem i te fakty mogą ujrzeć światło dzienne.
-
W najnowszym „Sieci”: UJAWNIAMY MROCZNĄ TAJEMNICĘ POLSKIEJ POLITYKI. MAMY DOWODY, ŻE ZA POTĘŻNĄ MASZYNĄ POLITYCZNEGO HEJTU W INTERNECIE STOJĄ LUDZIE PLATFORMY I JEJ PIENIĄDZE. Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465541-znamy-kulisy-proby-zniszczenia-meza-malej-emi-przed-nsa