Dość medialnego celebryctwa i gwiazdorstwa panie Nalaskowski, trzeba zabrać się za bieżące kurioza. Bo życie i media dostarczają coraz to nowych tematów. Oto dr hab. Magdalena Środa, prof. TVN, palnęła głupotę, na którą stać wyłącznie „filozofkę” z opozycji. Wprawdzie portal wPolityce nazwał to odlotem, ale dla mnie było to twarde lądowanie na betonie bez wysuniętego podwozia.
Dowiedziałem się bowiem, że „znacząca część naszego społeczeństwa wychowana jest przez rodziców jednopłciowych, czyli dwie mamy (mamę i babcię)”. Wprawdzie opozycyjna profesorzyca nie podaje żadnych źródeł swojej wiedzy, tak samo jak prof. Senyszyn i chyba jest to pomiar na oko, ale spójrzmy na owe rodziny, w których mama i jej mama (mama i teściowa, a nawet dwie siostry) wychowują potomstwo, które z różnych przyczyn zostało pozbawione obecności taty. Pomijam fakt, że tata mógł wyjechać zarabiać na rodzinę za granicą, bo PO-PSL go do tego zmusiło, ale profesorówce chodzi zapewne wyłącznie o tych ojców, którzy porzucili rodziny. Bo dla niej „facet to świnia” i tyle. Zrównała więc związki lesbijskie z relacjami między matką a córką.
Gdyby taką głupotę palnęła mi studentka na seminarium, to bym ją chyba od razu pożegnał. Jak bardzo trzeba być bowiem niedouczonym, aby nie zauważyć różnicy między relacjami wynikającymi z więzów krwi, a tymi wywiedzionymi z popędu płciowego. Relacje te generują zupełnie inne wiązki zachowań codziennych i odświętnych, którym przygląda się dziecko. Jak rozumiem dla „etyczki” mieszkanie matki i córki pod jednym dachem to czysty seks, tak samo jak dwóch kochanek. Już nie wiem co jest większą głupotą – stwierdzenie dr hab. Moniki Stanisławy Płatek, że w homozwiązkach rodzi się więcej dzieci niż w związkach hetero, czy najnowsze olśniewające odkrycie kramarki od etyki. Nota bene Monika Stanisława też nie podała żadnych źródeł swoich mądrości.
Idąc dalej tym tropem, to moje wnuki wychowują się w związkach poliamorycznych, bo co niedziela spotykamy się w nasze trzy rodziny przy obiedzie. Dla „prof. Madzi” to zapewne seks zbiorowy. Oczywiście rosół ocieka erotyką, o zrazach nie wspominając. Chłopak wychowywany przez dziadka, który uczy go majsterkowania i ojca, który odrabia z nim lekcje, to rzecz jasna dziecko w rodzinie homoseksualnej. Mój Boże, żałosne! Ale zdaje się, że za tak piramidalne brednie nikt „profesorki” nie zawiesi, a przełożeni może nawet dadzą nagrodę za osiągnięcia naukowe. Koledzy się nie skrzywią.
Bezbożne myślenie sprowadzone do myślenia tylko kategoriami płci, bez zawracania sobie głowy źródłami kohabitacji prowadzi nie tylko do żenujących wypowiedzi, ale nade wszystko ośmiesza innych pracowników, którym dopisano (czasem na wyrost) przydomek „naukowy”. Profesorka-etyczka-heretyczka jest tego lśniącym przykładem. No i bęc, brzuchem o beton.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465340-sroda-w-srode
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.