Żadnym odkryciem Ameryki nie jest wniosek, że kampania wyborcza, która za kilkanaście dni dobiegnie końca, nie jest przesadnie atrakcyjna. Pewne karty zostały rozdane, oczekiwań na głęboki reset nie mają już chyba najwięksi optymiści po stronie opozycyjnej, niemniej jednak te niespełna trzy tygodnie kampanii mają w sobie pewien polityczny potencjał.
Chodzi przede wszystkim o dość naturalny dla wszystkich systemów demokratycznych proces, który polega na większym zaangażowaniu obywateli w sprawy polityczne na ostatniej prostej przed wyborami. Oto te kilka-kilkanaście dni to czas, w którym każdy gest, decyzja, reakcja (lub jej brak), błąd czy lapsus ważą politycznie trzy razy tyle co zazwyczaj. Nie bez przyczyny w sztabie Prawa i Sprawiedliwości - ku przestrodze - przypomina się te kampanie, w których ostatnich kilka dni przed wyborami decydowało na przykład o kilku punktach procentowych, co później przekładało się na większość w którymś z sejmików. Bez wątpienia czas to jest szczególny i z pewnością jest jakiś odsetek wyborców, który zaczyna (lub zacznie) interesować się polityką w ciągu najbliższych godzin lub dni. Z tą świadomością zwróćmy uwagę na kilka informacji z ostatnich godzin.
Po pierwsze - decyzja premiera Mateusza Morawieckiego o wysłaniu rządowego samolotu po siatkarzy, którzy przed półfinałem Mistrzostw Europy utknęli na holenderskim lotnisku. WIĘCEJ: Polscy siatkarze utknęli na lotnisku w Amsterdamie. Szybka reakcja premiera Morawieckiego: „Wysyłamy nasz rządowy samolot”
Ten konkretny gest - ale i inne podobne - mogą w najbliższych dniach ważyć politycznie więcej niż największa konwencja partyjna, z balonikami, fajerwerkami i konfetti. To historia pozytywnego domino: o tym, że Morawiecki wysłał samolot usłyszą nie tylko wszyscy kibice, którym zależy na wygranej w turnieju, ale jeśli osiągną sukces (a są faworytami i idą jak burza), to jednym z ojców zwycięstwa zostanie szef rządu. To oczywiste, że tego rodzaju ruch ma w tle kontekst kampanijny, ale Morawiecki i jego ludzie pokazali w ostatnich godzinach, że sprawne państwo to także takie, które potrafi wysłać maszynę po swoich sportowych bohaterów. A jeśli ekipa trenera Heynena przywiezie złoty medal, a uwielbiany przez siatkarzy i fanów coach przekaże krążek Morawieckiemu… Nic lepszego dla pana premiera nie mogło się przydarzyć - tym bardziej, że przecież wśród kibiców są nie tylko zwolennicy PiS, ale także - a może przede wszystkim - wspomniani wcześniej niezdecydowani, którzy o swoim krzyżyku na kartce wyborczej zdecydują niemal w ostatniej chwili. Postawię dolary przeciw orzechom, że tego rodzaju decyzje jak ta Morawieckiego zostają na dłużej niż niejedna obietnica dotycząca choćby obciążeń dla przedsiębiorców.
Po drugie - warto odnotować i zatrzymać się chwilę przy decyzji Tadeusza Ferenca o wsparciu dla Marcina Warchoła na Podkarpaciu.
Historia wygląda wręcz na niebywałą (ale tylko na pierwszy rzut oka). Oto wyznaczony przez Grzegorza Schetynę lider Koalicji Obywatelskiej na Podkarpaciu najpierw rezygnuje ze startu, a następnie na ostatniej prostej kampanijnej występuje na wspólnej konferencji prasowej ze Zbigniewem Ziobrą, a także wspiera w wyborach jego zastępcę. Lubiany (lokalnie) polityk zamiast być twarzą walki z tym opresyjnym reżimem i wielkim zagrożeniem dla demokracji po prostu dogaduje się z jedną z najbardziej wyrazistych twarzy obozu władzy i deklaruje poparcie dla sprawnego skądinąd wiceministra Warchoła.
Takie historie są jednoznacznym sygnałem wysłanym nie tylko na Podkarpaciu i w samym Rzeszowie, ale i szerzej: te wszystkie opowieści polityków Platformy o walce o demokrację są bzdurą i hucpą. Tym bardziej, że w tle jest po prostu pragmatyczna historia o dogadaniu się samorządowca z przedstawicielami rządu. Ministerstwo Sprawiedliwości przekaże samorządowi Rzeszowa Zamek Lubomirskich, gdzie mieści się Sad Okręgowy. W zamian miasto nieodpłatnie przekaże działkę pod budowę nowego budynku sądu. Temat, za którym prezydent Ferenc chodził przez kilka ładnych lat. Sygnał od Ferenca trafi też do jego zwolenników (których w Rzeszowie nie brakuje), a to zapewne przełoży się na jeszcze bardziej wyraźne wsparcie dla partii rządzącej - także spośród wyborców skrajnie pragmatycznych, którzy w wyborach szusują od SLD, przez PO, aż dziś po PiS.
Trzecie pole, na którym obóz Zjednoczonej Prawicy - i sam Zbigniew Ziobro - odnoszą mały, ale jakże symboliczny sukces to sprawa ostatniego sygnału z TSUE.
Opinia TSUE w tej sprawie nie jest, rzecz jasna, jakąś szerszą akceptacją dla polityki pana ministra czy całego rządu, niemniej jednak wytrąca z rąk szereg argumentów zwolennikom opozycji. Tym bardziej niezrozumiała jest reakcja Grzegorza Schetyny, który w tym samym dniu podkręca temperaturę, jasno oświadczając, że chciałby w zasadzie sankcji finansowych dla Polski (na przykład w postaci okrojonego budżetu dla naszego kraju), jeśli Bruksela oceni, że łamana jest u nas praworządność. Tego rodzaju deklaracje to kampanijny strzał już nie tyle we własną stopę, ale kolano, jeśli nie dłoń. Coś, co tyle razy wystawiało polityków PO na minę, jest dziś znów powtarzane…
Wreszcie aspekt czwarty, niezwiązany z konkretną decyzją czy działaniem, dotyczy efektu silniejszego (bandwagon effect), który bez różnicy promuje partię rządzącą, cieszącą się dużym poparciem. To prosta historia, związana bardziej z psychologią, a nie twardą i czystą polityką - wyborcy chcą podczas wieczoru wyborczego trafić do obozu zwycięzców, a nie przegranych. A że PiS wygra - nikt chyba nie ma dziś wątpliwości, znaki zapytania są jedynie (albo i aż) przy skali mobilizacji sympatyków PiS i skali zwycięstwa. Co nie zmienia faktu, że pewność siebie jest czymś ostatnim, co powinno charakteryzować obóz, chcący przedłużenia mandatu na kolejną kadencję.
Tak czy inaczej - jeśli faktycznie w najbliższych dniach rozstrzygać się będą decyzje Polaków, którzy na co dzień nie interesują się polityką i całym tym codziennym polem bitwy, to PiS otrzymało w ostatnich godzinach kilka solidnych armat politycznych. Są też inne: jak zamieszanie wokół Mariana Banasia (wciąż wołające o wyjaśnienia) czy wykazanie przez „Sieci” powiązań między PO a radykalnie hejterskim profilem Soku z Buraka. Do końca kampanii jeszcze kilkanaście dni…
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
-
W najnowszym „Sieci”: UJAWNIAMY MROCZNĄ TAJEMNICĘ POLSKIEJ POLITYKI. MAMY DOWODY, ŻE ZA POTĘŻNĄ MASZYNĄ POLITYCZNEGO HEJTU W INTERNECIE STOJĄ LUDZIE PLATFORMY I JEJ PIENIĄDZE. Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465220-heynen-ferenc-bruksela-zaskakujace-wsparcie-dla-pis