Mimo zadziwiająco antypolskich poczynań wielu opozycyjnych polityków, wiadomo przecież, że wśród działaczy PO czy może nawet lewicy, a niekiedy i PSL są ludzie kochający Polskę i wierni tradycyjnym wartościom. Niektórzy z rodowodem prawdziwie solidarnościowym, niektórzy konserwatywni (byli i tacy, których Schetyna wyrzucił z partii, bo głosowali przeciwko aborcji), niektórzy mieli swoje epizody w partiach niewyprzedających polskiej gospodarki za bezcen w latach 90-tych. A jednak coś z nimi jest nie tak. Nie oburza ich Waldemar Pawlak proponujący Putinowi tak korzystną umowę gazową, że aż Rosjanie byli zdziwieni, ani im powieka nie drgnęła na zastosowanie konwencji chicagowskiej wobec śledztwa smoleńskiego, miliardy wyciekające przez dziurę VATowską wywołują u nich jedynie wzruszenie ramionami.
CZYTAJ WIĘCEJ
Waldemar Pawlak chce, by Polska płaciła horrendalne kwoty za gaz
Przypowieść z Michnikiem
Jednak ich nienawiść wobec PiS jest chorobliwa. Pamiętam jak w 2009 roku Wydawnictwo Literackie zorganizowało debatę studencką, w której sędzią był m.in. Adam Michnik. Rozmawialiśmy o osiągnięciach III RP i staraliśmy się opanować szalony entuzjazm wobec jakości transformacji ustrojowej lat 90-tych. Jakaż tam była widownia! Zachwyceni modernizacją, ateizacją, kwitnącą – ich zdaniem – gospodarką, a na uwagi że transformacja była wielkim chaosem i złodziejstwem, guru aferałów powiedział: zobaczcie na Ukrainę, tam jest gorzej. Słowem: rozmowa była bez sensu, oklaskiwaczom pewnie było grubo w portfelach, więc odczuwali wzrost gospodarczy. Ale Ewa Lipska, obecna na spotkaniu poetka, w pewnym momencie zapytała czule: Adasiu, ale co teraz? Co teraz nam zagraża? Pomijając już nasze zdumienie na takie uwielbienie „Adasia”, nie dało się opanować zdziwienia na odpowiedź „mistrza”. Michnik wzruszył beztrosko ramionami i powiedział magiczne słowo: „PiS”. Jakież to było dla nich oczywiste. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku nie bały się nasze salony rządów międzynarodowych korporacji, nie agresji Putina, nie rewolucji w świecie islamu, nie inflacji, spowolnienia gospodarczego, masowej emigracji z Polski, och, znacznie głębsza była myśl ojca chrzestnego III RP. PiS!
Kaczyński gorszy jak Bin Laden, Rydzyk gorszy jak Chomeini, księża mocniejsi niźli talibowie i Bóg wie jakie jeszcze fantasmagorie nakładziono tym salonowym elitom do głowy.
Polskość tańsza niż partia
Ale to procentuje – nikt z tamtej strony w ostatnich latach nie zająknął się nawet, że jakiś pomysł Zjednoczonej Prawicy był dobry dla Polski. Schetyna czy Kidawa-Błońska, będąc w opozycji, nie umacniają swojego elektoratu że sojusz z Ameryką jest nam potrzebny, a gdy pani marszałek mówi o programie 500+ to takim językiem, jakby grało echo gomułkowskiego przemówienia. „Nic co dane nie będzie zabrane”. Ale kto dał? Komu? W wyniku czego? Czy słusznie? Kto miałby zabrać? W pięknym języku polskim można by powiedzieć: „Podtrzymamy program 500+”, ale lepiej dobrać słowa wypłukane z wszelkiej odpowiedzialności i konkretu! Bo nie islamiści, nie korporacje i wahnięcia waluty, ale PiS, PiS, PiS – zagraża całemu państwu.
Pamiętam też normalność polityków prawicy. Ministra Wojciecha Kolarskiego chwalącego projekt Komorowskiego „Narodowego czytania”, albo Kaczyńskiego przed kamerami TVN broniącego w 2011 roku prawa do prowadzenia objazdu wyborczego przez urzędującego premiera. To rzeczy oczywiste, ale opozycji nawet na to nie stać.
Nienawidzą PiSu czy Polski?
A dzisiejsza opozycja? Tusk wylewający na Polskę i rząd pomyje z wysokości swojego brukselskiego tronu, bzdury „zaprzyjaźnionych mediów” o niesłuszności roszczeń od Niemiec (sic!) czy wyzywanie katolików od świń przy oklaskach intelektualistów antypisowskich, wreszcie pogarda dla beneficjentów 500+ czy nazywanie Marszu Niepodległości „faszystami” – czy to nie jest chorobliwe?
Symetryści zaraz okrzykną, że i prawica używa określeń „gorszy sort” czy „tęczowa zaraza”. Pomijając już fakt, że te wypowiedzi zniekształcono, to przede wszystkim ta dosadność dotyczyła spraw antywspólnotowych – donoszenia zagranicy na Polskę lub forsowanie tożsamości „gejowskiej” ponad każdą inną. Co zaś krytykują lewicowi liberałowie? Nawet te rzeczy, które są dobre dla Polski – bo są głoszone przez PiS. Czy to cynizm, choroba, nienawiść czy zaślepienie – nieistotne. Ważne że po prostu szkodliwe dla Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465058-bardziej-nienawidza-pisu-niz-kochaja-polske