„Według mnie jest to kwestia smaku. Ta cała akcja jest po prostu niesmaczna, jest w złym guście, jest nietrafiona” - mówi portalowi wPolityce.pl dr Hanna Karp, medioznawca, wykładowca akademicki o akcji „Nie świruj, idź na wybory”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ekspertka o akcji „Nie świruj, idź na wybory”: Jest skandaliczna. Jednoznacznie obraża ludzi dotkniętych chorobami psychicznymi
wPolityce.pl: Jak ocenia Pani akcję „Nie świruj, idź na wybory”, w której znani aktorzy, ludzie kultury zachęcają do pójścia na wybory, jednocześnie parodiując osoby chore psychicznie?
Dr Hanna Karp: To, co uderza, to fakt, że Koalicji Obywatelskiej udało się zaprosić tak wiele znanych, publicznych osób ze świata filmu, ze świata estrady, znanych aktorów, ludzi dojrzałych, którzy wydaje się, że mają swoje emploi, są znani, mają duży dorobek artystyczny. Pewnie kosztuje to duże pieniądze. Taki artysta ma swój czas bardzo dobrze policzony. Być może jest to na zasadzie wolontariatu, nie będę wnikać. Dziwię się ludziom, którzy naprawdę mają do stracenia dobry własny wizerunek, że zaangażowali się w to. Wydaje się, że akcja ta skierowana jest do osób młodych. Świadczy o tym przede wszystkim retoryka - ten zwrot „nie świruj”. Jest on zwrotem potocznym, funkcjonującym w slangu młodzieżowym i niekoniecznie jest kojarzony z jakąś ciężką chorobą psychiczną. To takie określenie, które niesie ze sobą bardzo konkretne treści – jeśli ktoś odbiega od normy, przeciwstawia się czemuś, co jest ogólnie przyjęte, to „świruje” i raczej należałoby przywołać go do porządku, tak to rozumiem. Jest taki głośny film „Dzień świra” i dzięki niemu zagnieździło się to na dobre w szerokim dyskursie. Wiemy z czym kojarzy się główna postać tego filmu grana przez Marka Kondrata. Przy poprzednich wyborach, strona opozycyjna wobec PiS-u też mówiła, że nadchodzi „dzień świra”. Na różne sposoby próbowano tych potencjalnych wyborców demobilizować. Tutaj akurat akcja ma mobilizować.
Oficjalnie akcja promowana jest właśnie jako profrekwencyjna i nie ma charakteru spotów wyborczych, jednak dobór występujących aktorów jest mocno sugestywny. Co Pani o tym sądzi?
Te wszystkie twarze - poczynając od pani Holland, przez pana Gajosa, po pana Pszoniaka - to są osoby, które od dawna już, np. na łamach „Gazety Wyborczej”, udzielają bardzo obszernych wywiadów, które szalenie krytycznie patrzą na rządy Prawa i Sprawiedliwości, więc trudno, żeby odbiorca nie kojarzył ich z opozycją.
Mówiła pani, że hasło „nie świruj” ma wydźwięk neutralny, jednak sposób jego prezentacji, w szczególności przez pana Pszoniaka, sugeruje, że parodiuje on osoby chore psychiczne. Jak pani to odbiera?
Samo to hasło jest w miarę neutralne, ale granie ról ludzi, którzy zachowują się w sposób zaburzony psychicznie już nie. Pan Pszoniak przechodzi sam siebie. Pomijam już, że ta forma wyrazu, którą on stosuje jest niesmaczna. Nie wiem czy aktor obejrzał już siebie po nagraniu tego materiału, bo może nie miał czasu czy ochoty na to spojrzeć. To wszystko jest niesmaczne i tutaj idę za słowami Zbigniewa Herberta, który pisał szerzej, że jest „to sprawa smaku”. Można to spokojnie przywołać, bo ma to swój kontekst polityczny, ale również międzyludzki. To tak bardzo trafia w ludzi, którzy na jakimś etapie swojego życia mają problemy psychologiczne czy psychiczne. Zresztą problem chorób psychicznych, problem depresji w Polsce, to jest bardzo poważna sprawa, ale to już odrębny temat. I tutaj pan Pszoniak można powiedzieć, że na zwieńczenie swojej kariery artystycznej i filmowej, wybrał akurat taki akcent. Myślę, że bardzo niezręczny i nietrafiony. Według mnie jest to kwestia smaku. Ta cała akcja jest po prostu niesmaczna, w złym guście, jest nietrafiona. Nie wiem właściwie na kim ona ma wywrzeć wrażenie, kogo ma do czego zachęcić. Od początku do końca jest to dla mnie – pod względem formalnym – bardzo wątpliwe. Nie do przyjęcia jest to, że aktorzy odgrywają role ludzi chorych, zaburzonych, w jakiś sposób zaplątanych psychicznie, zagubionych. Jest to niewłaściwe. Nie wiem kto wpadł na taki pomysł. Powiedziałabym nawet, postawiła taką tezę roboczą, że ta akcja będzie miała skutek odwrotny od zamierzonego – wzbudzi niechęć do tych, którzy tę akcję wymyślili i ją propagują. Nie znam w tej chwili nikogo - a też bywam w kręgach ludzi, którzy niekoniecznie są prorządowi czy propisowscy – kto chciałby na ten temat rozmawiać. Jest wstyd, niezręczność i zażenowanie. Moim zdaniem od pewnego momentu PO znalazła jakichś doradców – mówiąc tak najogólniej. I zamiana z panią Kidawą-Błońską, później zastosowana retoryka – widać, że ktoś im to sufluje, ktoś podpowiada. Widzę tę samą rękę, a w każdym razie podobną. Jeżeli ich doradca będzie miał jeszcze kilka takich pomysłów do wyborów – takiego rodzaju i takiej jakości, to jeśli będą bardzo niezadowoleni z wyniku, to będą mu mogli podziękować, gdyż efekty tych zabiegów są kontrskuteczne.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/464587-medioznawca-o-akcji-nie-swiruj-jest-niesmaczna