Cztery lata ciągłego utwierdzania w poczuciu zagrożenia i strachu. Nieustanne zagrzewanie do walki z wrogiem, na którego jak na razie nie ma sposobu. Ciągła mobilizacja i wieszczenie kataklizmu. Wszystko to przy jednoczesnym braku otuchy i konstruktywnych propozycji na dalsze działania. Jeśli elektorat totalnej opozycji uznaje rzeczywistość przedstawianą przez polityków KO i liberalno-lewicowe media za prawdziwą, żyje w poczuciu beznadziejnej depresji społeczno-politycznej, z której nie ma wyjścia.
Nieodłącznym elementem przekazu Platformy Obywatelskiej (ulokowanej w najrozmaitszych koalicjach na przestrzeni ostatnich czterech lat) jest narastająca histeria. Jej skala została przekroczona już w pierwszym półroczu, ale nie przełożyło się to na żadną konstruktywną refleksję. Politycy opozycji uznali bowiem, że jedynym sposobem politycznej walki jest rozniecenie totalnego strachu społecznego wobec obecnej władzy. Rosły więc opowieści o totalitaryzmie PiS, o zawłaszczaniu wolności, o ingerencji we wszystkie przestrzenie życia. Rozkręcano marsze, pikiety i protesty. Padały liczne zapowiedzi o wojnie domowej a nawet – z ust samego Lecha Wałęsy – obietnica wywarcia takiej presji na politykach Prawa i Sprawiedliwości, by w popłochu przed rewoltą skakali z okien. Były też klasyczne działania dywersyjne, rozkręcanie negatywnych nastrojów społecznych, wspieranie strajków i przedmiotowe wykorzystanie strajkujących do walki politycznej.
Czytelnicy „Gazety Wyborczej” i futrowani są każdego dnia skrajnie negatywnym przekazem, który dawno już z poziomu faktów przeszedł w poziom rozwibrowanych emocji. Słyszą o naglącej konieczności „strząśnięcia ze zdrowego drzewa PiS-owskiej szarańczy”, ale nie widzą żadnych działań, które mogłyby to sprawić. Totalna opozycja wzmaga poczucie zagrożenia, ale nie jest zdolna do zagwarantowania bezpieczeństwa.
Elektorat Koalicji Obywatelskiej (i jej poprzednich wcieleń) od czterech lat impulsowany jest negatywną narracją. Nie otrzymuje nawet grama otuchy. Opozycja nie ma programu awaryjnego, nie ma pozytywnej propozycji i pomysłu na działania możliwe do podjęcia przy utrzymaniu obecnego układu politycznego. Takie stężenie negatywnego przekazu i nieustanne wpędzanie wyborców w poczucie zagrożenia, ma już znamiona przemocy psychicznej. Czy taka taktyka ma szanse powodzenia? Każdy człowiek, także wyborca, posiada określoną wyporność emocjonalną. Nie można w nieskończoność zastraszać i podburzać. Nikt zdrowy tego nie wytrzyma. Pewnie w tym tkwi przyczyna topniejącego elektoratu. Pozostaną tylko najbardziej zdesperowani. Czy ktokolwiek bierze jeszcze za to odpowiedzialność?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/464581-dzialania-polityczne-ko-maja-znamiona-przemocy-psychicznej