Prezydent Frank-Walter Steinmeier nie zamierza debatować o naprawieniu szkód wyrządzonych Polsce po napaści przez III Rzeszę w 1939 r. Nie kwestionuje, że szkody były, i to największe wśród krajów okupowanych przez Niemców w drugiej wojnie światowej, sam to przyznał, przeprosił nawet „na bosaka”, i to powinno wystarczyć. Bo nie należy patrzyć wstecz tylko w przyszłość. Koniec, kropka!
W kwestii formalnej, prezydent Niemiec powiedział to w wywiadzie dla włoskiej gazety „Corriere della Sera”. Podkreślił, że uczestniczy w uroczystościach upamiętniających wybuch wojny, bo to jest dla niego „czymś więcej niż uznanie winy niemieckiej”, to właściwe spojrzenie w duchu „wspólnej odpowiedzialności za lepszą przyszłość”, tak „w ramach relacji dobrosąsiedzkich”, jak i „w optyce wspólnej europejskiej przyszłości”. Prezydent skorzystał z okazji i otwarcie nawiązał do polskich roszczeń:
Mam nadzieję, że będziemy mogli podążać tą drogą także z Polską, nie gubiąc się w debacie na temat reparacji, zwróconej wstecz.
Słowa nic nie kosztują, pogadać można, byle nie o pieniądzach. Przeprosiny tak, reparacje nie. Ze dwa lata temu sąd (przypomnę, w sojuszniczych za Hitlera) Włoszech orzekł odszkodowanie 1,6 mln euro dla rodzin 128 mieszkańców wioski Pietransieri, wymordowanych w lesie Limmari przez Wehrmacht i SS. I co? I nic, rząd federalny od razu oznajmił, że nie zapłaci ani centa, ponieważ Niemcy zawarły w 1961 r. z Włochami układ, w którym uznano roszczenia z czasów wojny za rozstrzygnięte.
Że z Polską takich układów nie było, ponieważ do roku 1989 nie było wolnej Polski, a za nasz kraj decydowała Moskwa? - ten argument nie trafia nawet do kandydatki Koalicji Obywatelskiej na premiera Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO), która już zapowiedziała: „Nie będziemy się domagać tych pieniędzy”. Tym samym walcząca o władzę opozycja wpisuje się w ton chóru niemieckich polityków, którzy (z nielicznymi wyjątkami) temat reparacji uważają za zamknięty.
Więc o czym tu gadać…? Złożył kanclerz Willy Brandt wieniec i ukląkł w Warszawie? Złożył i ukląkł! A że przed płaskorzeźbą upamiętniającą żydowskich powstańców z 1943 r. - Bohaterów Getta? Mniejsza o takie detale. Uklękli i padli sobie w ramiona w Krzyżowej kanclerz Helmut Kohl i premier Tadeusz Mazowicki? Uklękli i padli! Że potem Kohl zapowiedział, że nie otworzy kasy nawet dla ofiar obozów koncentracyjnych i zrugał za „wybieganie przed orkiestrę” szefa dyplomacji Hansa Dietricha Genschera oraz ministra obrony Volkera Rühe’go, którzy opowiedzieli się za nienaruszalnością granicy na Odrze i Nysie i jako pierwsi mówili o poparciu starań Polski w kwestii członkostwa w NATO? Mniejsza o szczegóły! Przyleciał z przeprosinami do Warszawy prezydent Roman Herzog na obchody 50 rocznicy Powstania Warszawskiego? Przyleciał! A, że sądził, że jedzie na rocznicę wybuchu powstania w gettcie? Po co wywlekać takie drobiazgi… Był dziesięć lat później kanclerz Gerhard Schröder na obchodach 60 rocznicy Powstania Warszawskiego, przeprosił za „niewyobrażalne cierpienia Polaków” i uspokoił? Był, przeprosił i uspokoił! A że uspokojenie dotyczyło roszczeń wysuwanych przez… Niemców wobec Polski, że rząd federalny ich nie popiera… - po co to rozpamiętywać, skoro nie popierał? Przylecieli na 80 rocznicę wybuchu II wojny światowej i pani kanclerz Angela Merkel i prezydent Steinmeier? Przylecieli! A wyznanie przez pana prezydenta historycznej winy Niemców było rzeczywiście poruszające… Więc czego jeszcze trzeba?
Że wszyscy inni, różnojęzyczni nie wstydzili się ubiegać o odszkodowania i reparacje? Przecież my, Polacy, nie jesteśmy „wszyscy”, my to my! W przyszłość trzeba patrzeć! Reparacje - nie, współpraca - tak! Przecież Niemcy chcą naszego dobra i są gotowi. Pełnomocniczka rządu ds. praw człowieka i pomocy humanitarnej, posłanka Bundestagu Bärbel Kofler (SPD), gotowa jest rozmawiać np. o reformie sądownictwa w Polsce. Jak powiedziała na użytek rozgłośni Deutsche Welle tuż przed konferencją OBWE w Warszawie:
Chciałabym porozmawiać z przedstawicielami polskich organizacji pozarządowych i polskich inicjatyw obywatelskich o trudnościach, z jakimi spotyka się społeczeństwo obywatelskie, możliwościach działania tych organizacji oraz wyzwaniach, związanych m.in. z reformą wymiaru sprawiedliwości.
Czyż nie wzruszające? Ileż dobrej woli, pokłady wręcz. Że w Niemczech system sądowniczy należy do najbardziej upolitycznionych…? - cóż za złośliwość! Wszak wyjaśniała to już również poprzez Deutsche Welle Anna Sanders, prawniczka, „ceniona ekspert w zakresie niezawisłości sędziów, współpracująca z Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym i Radą Europy. Cytuję:
DW: A jak się mianuje sędziów w Niemczech?
Sanders: Na szczeblu federalnym mianuje ich komisja ds. powoływania sędziów w sądach najwyższych, która składa się z posłów do Bundestagu i ministrów krajów związkowych. Wybierają oni kandydatów, których mianuje potem minister sprawiedliwości. Wiem, co teraz Pani powie: że w ten sposób w Niemczech rząd i parlament mają jeszcze większy wpływ. Rzeczywiście tak jest. (…)
DW: Na czym polega różnica między polską i niemiecką władzą sądowniczą?
Sanders: System obowiązujący w Niemczech obowiązuje dłużej i dlatego wypracował sobie taki mechanizm kontroli i równowagi, który pozwala sędziom zachować niezależność w ich pracy. Ponadto w Niemczech jest coś takiego co można nazwać kulturą niezależności.
Wystarczy? Dotarło?! Verstanden?! Przeprosiny – tak!, reparacje - nie!, i współpraca, w duchu, co pozwala, co można nazwać niemiecką kulturą…, i wężykiem, wężykiem…!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/464534-przeprosiny-tak-reparacje-nie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.