„Jak obronić demokrację?” - zastanawia się prof. Magdalena Środa na łamach wtorkowego wydania „Gazety Wyborczej” i daje wyborcom cztery rady.

Pierwsza rada to iść na wybory, „ale z głową”, przy czym wystrzegać się głosowania na listę nr 2.

Druga rada - „obowiązkowo trzeba przeczytać wywiad z Rafałem Matyją” opublikowany w Gazecie Krakowskiej. Zaraz po niej trzecia - „trzeba kupić książkę «Tak umierają demokracje» Stevena Levitsky’ego oraz Daniela Ziblatta i traktować ją jak Biblię… chociaż nie, Biblii nikt nie czyta, więc raczej jak własną komórkę”.

Prof. Magdalenie Środzie najwyraźniej nie mieści się w głowie, że wyborca jest zdolny do samodzielnego myślenia, podejmowania decyzji oraz głosowania w zgodzie z własnym sumieniem. Chociaż co do sumienia, to trudno powiedzieć, czy istnieje ono w zlaicyzowanym, lewicowo-liberalnym systemie wartości prof. Środy…

Co więcej, dopatruje się ona we wprowadzonych przez PiS po degrengoladzie rządów PO-PSL rządach prawa „nowotworu zwanego «autorytaryzmem»”.

Nowotwór ten pojawia się najpierw w łagodnej formie silnego przywódcy, uzbrojonego w populizm i demagogię, który chce „lepiej dla ludu”, a potem zaczyna się nieprawidłowo dzielić i przenikać do zdrowych tkanek

— przekonywała prof. Środa, dodając, iż „z zewnątrz wszystko wygląda jak dawniej, fasada demokracji jest zachowana, ale w środku panuje chaos, który systematycznie się powiększa”. W ocenie Środy rak „staje się złośliwy, niszczy organizm”.

Może się to stać tuż po wyborach

— ostrzegała.

Co do czwartej rady prof. Środy, która sugeruje, aby zwrócić wzrok w kierunku Antygony i „postawić na systematyczny opór lub otwarty bunt wobec władzy” i twierdzi, że chociaż „Antygona zginęła”, „jej rola i sens jej buntu są dziś ważniejsze niż autorytarny system, który narzucał Kreon”, to aż chciałoby się zapytać, jaką rolę w tym obrazie widzi dla Edypa? Gdyby pociągnęła ten wątek, Freud byłby z niej dumny…

aw/PAP