Prezentujemy Państwu felieton „Wędrowni gwałciciele”, za który prof. Aleksander Nalaskowski został zawieszony w obowiązkach nauczyciela akademickiego na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu
PEŁNA TREŚĆ FELIETONU:
Wypełzają na główne ulice polskich miast. Odurzeni złą ideologią, zwykli nieszczęśnicy, których dopadła tęczowa zaraza. Podrygują tanecznie, niosąc tęczowe orły, tęczową Matkę Boską i tęczą upstrzone cytaty z Ewangelii. My w tym czasie jesteśmy zepchnięci na chodniki i trawniki. Ich policja pilnuje, a nas filmuje. Mają wszystkie prawa przysługujące obywatelom Rzeczypospolitej, prawa, które przysługują kobietom (np. zamążpójście) i mężczyznom (ożenek). Mają prawa wyborcze, nikt im nie zagląda do alkowy, nie zmusza do spowiedzi, nie zakazuje sekswyjazdów do Tajlandii. Tak jak nam nie zakazuje. Ale mają coś więcej – mają przywileje, których nikt z nas nie ma. Mogą lżyć nasz Kościół, drwić z nas bezkarnie zza muru policyjnych tarcz, oczekiwać darmowej ochrony policyjnych legionów, która wszak nie jest za darmo. Ich kulawa tęcza jest traktowana jako jakaś druga strona, inny światopogląd. Milcząco akceptujemy, że tyfus, dżuma, ospa to odmiana normalności. Tam panuje narracja: „Nie walcz z zarazą, pokochaj ją”. A jeśli tego nie akceptujemy, to znaczy, że mówimy nienawistnie. Równość mają w nadpodaży. Ale to za mało, domagają się więcej. Już nie tylko tolerancji, lecz i akceptacji, pewnie potem miłości, a ostatecznie hołdów. Dlatego gwałcą kolejne miasta: „Zobaczcie nasze wrzody, czyż nie są piękne”.
A my możemy sobie tylko pokrzyczeć gdzieś w zaułkach, bo centra zajmują oni. Dla zniewieściałych gogusiów, wesołków na utrzymaniu mamusi, facecików chcących się wiecznie bawić i dla obleśnych, grubych, wytatuowanych bab, które ostentacyjnie się całują jak na wyuzdanych filmach, i dla osobników, którym trudno przypisać jakąś płeć. Grzesznicy, którzy nie wiedzą, komu służą. Oszukani, zmanipulowani uwierzyli, że gwałt to znakomita i uprawniona rozrywka. Jest gwałt, jest fun. Na pohybel heterykom!
Już dawno zgwałcili Warszawę, Poznań, Wrocław i Gdańsk. Niedawno brutalnie zdeflorowali Białystok. Obca kulturowo i historycznie tęczowa zaraza, objazdowa tyrania chronionych przez policję gwałcicieli okupujących nasze ulice teraz sięga po kolejne, już mniejsze miejscowości. Wzmacniani przez zaciężną armię policyjną pojawią się zapewne znów pod Jasną Górą. Nie mam wątpliwości. Przyjdą ponownie zgwałcić dziewicę. I tam też w bezpiecznym szpalerze funkcjonariuszy wypłynie mieszanka nienawiści i libido. Prawdziwie rewolucyjna. Pójdzie prosto pod kaplicę Cudownego Obrazu. A potem dalej – wałami, a Biedroń stamtąd przemówi swoim dyszkancikiem. A my będziemy ubezwłasnowolnieni za kordonami na chodnikach i trawnikach. Tam nasze miejsce.
Ich znak pokoju to nasz niepokój. To obleśna wagina niesiona na patyku, a udająca monstrancję, to dręczenie hasłami tolerancji w tym najbardziej tolerancyjnym (bo katolickim!) kraju, to hasła „miłości” i „wolności”. Jakby trzeba było nas o nich pouczać. My jesteśmy wyłącznie łysymi karkami, rozwydrzonymi kibolami, chuliganami, bandytami, antysemitami, chamami, moherami. Jesteśmy obiektami szyderstw w TVN i w „GW”. Oni to elita. Chcą być wszędzie i nie miejmy złudzeń – pewnie będą. Muszą wszak stale powiększać pole łowne. Jeden kochanek na jeden tydzień. Ta ideologia uwielbia niestałość. Dlatego gwałci wszystko, co napotka na drodze.
Nikogo nie dzielę – tylko nazywam istniejący i faktyczny podział. Bo jesteśmy zdumieni, bezradni „my” i gwałcący Polskę „oni” laufry tęczowej zarazy. Nie możemy się dłużej godzić na własną bezradność. Wrzeszczmy tam, gdzie jesteśmy, że się na to nie godzimy. Krytykujmy, dajmy słowami i argumentami upust swojej wściekłości. Nie nadstawiajmy kolejnego policzka. Mamy tylko dwa i oba już dobrze obite. Jeden przez komunistów i współczesnych lewaków, a drugi przez sodomitów. Nie bójmy się już dłużej, bo za chwilę będzie jak z Holokaustem, za który to nam, a nie Niemcom, każą się wstydzić. Nie powtarzajmy tego błędu. Nie podawajmy ręki propagatorom tęczowej zarazy, nawracajmy niezdecydowanych i „obiektywnych”. Obudź się, profesuro, dopóki togi są jeszcze czarne, a nie tęczowe! Niech nasz opór będzie betonowy, głośny i jawny. Niech każdy duszpasterz mówi wprost o tym, że także tęczowemu złu mamy się sprzeciwiać. Ale już bez eufemizmów. To już wręcz misja. Przerwijmy ten zbiorowy gwałt. Dosyć negocjacji. Niech znajdzie się włodarz miasta, który powie „nie” tęczowej ideologii. Potem drugi, trzeci, kilkunastu. Abp Jędraszewski też był pierwszy, a dziś wielu biskupów mówi już tym samym głosem. Zajmuję się pedagogiką, a ściślej fenomenem czasu w rozwoju dziecka. Ale jakże mam się temu oddawać, jeśli lubieżnie gwałcone są wartości-źródła, na których pedagogika wyrosła. Jeśli pozwolę na podcięcie korzeni, to obumrze cała reszta. I czas, dzieciństwo, teorie rozwojowe staną się tak mało istotne. Jak grządka róż przy płonącym lesie.
Felieton prof. Aleksandra Nalaskowskiego ukazał się w numerze 34/2019 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463899-co-naprawde-napisal-prof-nalaskowski-caly-felieton