Mija trzeci dzień od zawieszenia prof. Aleksandra Nalaskowskiego w funkcjach akademickich. I choć powstają kolejne petycje, apele i protesty, decyzja Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu ani drgnie. Środowisko akademickie, knebluje własnego kolegę w imię poprawności politycznej. Tak ma wyglądać wolność nauki? Tak wygląda swoboda w ocenie świata profesorów uniwersyteckich? Tak ma wyglądać poszukiwanie prawdy? Ideologiczne decyzje bolą. Zwłaszcza, gdy nie ma adekwatnej reakcji ministra nauki.
Przypuszczam, że prof. Aleksander Nalaskowski – wybitny znawca pedagogiki, wykładowca i praktyk – od dawna był na celowniku zwolenników antypedagogiki. Okazją do wyeliminowania profesora okazał się felieton. I o ile można zrozumieć walczących ideologów, rozzuchwalonych i nierozumiejących szerokiej siatki pojęciowej genderowych aktywistów, o tyle trudno przyjąć do wiadomości decyzję Rady Wydziału i Rektora UAM w Toruniu. Czy wykładowcy tej uczelni są aż tak tchórzliwi czy aż tak dalece zideologizowani? Ogromnie rozczarowuje także bierność ministra nauki. Bo choć Jarosław Gowin przyznaje, że znacznie brutalna debata publiczna prowadzona przez prof. Jana Hartmana nie skutkuje takimi konsekwencjami, to nie podejmuje w sprawie prof. Nalaskowskiego żadnych działań.
To jest autonomiczna decyzja władz uczelni, natomiast prof. Nalaskowski może się odwoływać do rzecznika dyscyplinarnego działającego przy ministerstwie
– rzucił dziś Jarosław Gowin, zapytany o to w porannej audycji.
A przecież prof. Nalaskowski zawieszony został na podstawie nowych przepisów. To właśnie wprowadzona przez Jarosława Gowina Konstytucja dla Nauki – szeroko krytykowana zwłaszcza przez środowiska humanistyczne już na etapie jej powstawania – dała prawną możliwość zawieszenia wykładowcy. Podstawą prawną działań uczelni wobec prof. Nalaskowskiego jest przepis art. 302 ust. 1 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.
Rektor może zawiesić w pełnieniu obowiązków nauczyciela akademickiego, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne lub dyscyplinarne, a także wtoku postępowania wyjaśniającego, jeżeli ze względu na wagę i wiarygodność przedstawionych zarzutów celowe jest odsunięcie go od wykonywania obowiązków
— mówi art. 302. ust. 1. ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.
CZYTAJ WIĘCEJ: UJAWNIAMY. Znamy szczegóły skandalicznej decyzji UMK w Toruniu ws. prof. Nalaskowskiego. Wybitny pedagog ma zakaz wykonywania zawodu
Jarosław Gowin głuchy był na liczne protesty środowisk akademickich. Przeforsował ustawę w takim kształcie, choć daje ona spore pole dla wciskania się ideologii na uczelnie. A przecież już kilka lat temu jasne było, że plan zgenderyzowania nauki jest faktem. Unia Europejska zapowiedziała wówczas właśnie największy w historii program finansowania badań naukowych i innowacji „Horyzont 2020”. Przeznaczyła na to prawie 80 mld euro. Świat naukowców, zwłaszcza w Polsce, ogromnie ucieszyła możliwość zdobycia środków na prowadzenie badań. Jednak już podczas rejestracji okazało się, że naukowy słownik został poddany genderowej rewitalizacji i nie można już prowadzić badań wolnych od gender. Zawiera on kilkadziesiąt nowych pozycji, a wśród nich: „gender in computer hardware and architecture”, „gender in water resourrces”, „gender in transport planning” czy „gender in vehicle engineering”. Gender można (a nawet należy, jeśli chce się otrzymać unijny grant) wybrać w każdej dziedzinie badawczej. Niezależnie od sugestii szczegółowych jest jeszcze oddzielna kategoria – „gender research”, uwzględniająca ów termin m.in. w religii, filozofii i sztuce. Jak można więc mówić o wolności nauki, jeśli pojawia się silna presja, by – pod groźbą cofnięcia dofinansowania – wprowadzać gender studies nawet na katolickie uniwersytety?
Czy sprawa skandalicznej decyzji władz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika uświadomi nam dokąd idziemy? Czy kneblowanie profesora tylko dlatego, że w felietonie prasowym dobitnie nazwał wdzieranie się gorszącej ideologii w przestrzeń publiczną, uzmysłowi nam jaki jest prawdziwy cel tej walki? Mamy znieruchomieć, nie reagować, przyjąć moralną zgniliznę i karmić się tym, co upadla. Dobrze, że to wciąż mglista mrzonka kreatorów nowego ładu. Dopóki prawda, dobro i piękno wyznaczają nam jakość życia każdego dnia, dopóty żyjemy. Szanujmy tych, którzy mają odwagę nam o tym przypominać…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463741-profesorowie-knebluja-kolege-to-jest-ta-wolnosc-nauki