Trzecioerpowska mutacja dziennika „Prawda” (ewentualnie „Komsomolska Prawda”) nie może się zdecydować. Nie wie, czy lepsze byłoby takie zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, które nie da mu sejmowej większości, a w konsekwencji oznacza wprowadzenie stanu wyjątkowego, czy lepsza jest porażka sauté, a wtedy nie trzeba by się uciekać do rozwiązania zastosowanego przez „człowieka honoru”, bliskiego trzecioerpowskiej „Prawdzie”. Dlatego publicysta dziennika Marek Beylin straszy stanem wyjątkowym, zaś przedrukowany z atencją prof. Maciej Giertych namawia do niegłosowania na PiS, gdyż explicite to uratuje Kościół w Polsce, a implicite obroni też przed stanem wyjątkowym. Beylin zdaje się nie wierzyć w zwycięstwo opozycji, dlatego straszy stanem wyjątkowym. Giertych senior łudzi się, że jakaś szansa na zwycięstwo istnieje. Tekst Giertycha seniora jest przedrukiem z Facebooka jego syna Romana i zawiera biogram dendrologa sprokurowany przez latorośl, co jest najzabawniejszym elementem tego zestawu – ze względu na to, co stara się wytłumaczyć i to, co wyraźnie przemilcza. Ale ta cisza jest równie znacząca jak w utworze Johna Cage’a – 4’33”.
Marek Beylin przyjął zaproszenie do snucia teorii spiskowych na temat powodu podzielenia posiedzenia Sejmu na dwie raty: przedwyborczą i powyborczą. Ogromnym sukcesem tego, kto ów podział wymyślił, jest właśnie powstawanie kolejnych teorii spiskowych, bowiem znakomicie odurzają one umysły dywagujących na ten temat. A odurzenie prowadzi do zabawnego bełkotu czy też bardzo specyficznej logiki. Beylin przedstawia klika banalnych teorii spiskowych, z najzabawniejszą z nich, jakoby „PiS czegoś się przestraszył”, a konkretnie „głosu [w Sejmie] pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, która miała mówić o stanie sądownictwa”. Zaiste cała Polska wstrzymałaby oddech podczas takiej mowy, a potem na PiS głosowałoby góra 10 proc. wyborców, którzy 13 października pójdą do urn.
Publicysta trzecioerpowskiej „Prawdy” nie zadowala się jednak półśrodkami, więc za podzieleniem sesji Sejmu musi stać coś mocniejszego niż mocarna mowa prezes Gersdorf. To zamach stanu. To oczywiste, skoro „PiS przyzwyczaił nas do codziennego łamania prawa. I jak wiadomo, najbardziej boi się utraty władzy oraz odpowiedzialności za liczne akty bezprawia”. W związku z tym za żadną cenę nie może oddać władzy. A jak to zrobić? Wprowadzając stan wyjątkowy, do czego „potrzebny jest Sejm”. A skoro stan wyjątkowy, to i „wojna domowa na wzór Majdanu”, gdyż „tym musiałaby się skończyć konfiskata wyborów”. Dlatego autor trzecioerpowej „Prawdy” wzywa, żeby „szefostwo partii, zwłaszcza sam Kaczyński”, jasno zdeklarowało, że „nie myśli o stanie wyjątkowym”. Jeśli nie zadeklaruje, „cień stanu wyjątkowego będzie podążał za PiS przez całą kampanię”. Widać w tym wywodzie skutki odurzenia spiskami, bo skoro PiS „przyzwyczaił nas do codziennego łamania prawa” i jest gotów na wszystko, żadna deklaracja nie powinna mieć znaczenia. Trzecioerpowa „Prawda” mogłaby się na coś zdecydować, bo jeśli deklaracja mogłaby uchronić przed stanem wyjątkowym, to jednak mamy do czynienia z podmiotem wielce honorowym i praworządnym, a nie zdeprawowanym.
Rozterki odurzonego spiskami Beylina to jednak kaszka z mleczkiem przy apelu Macieja Giertycha. Już samo jego zamieszczenie w trzecioerpowej „Prawdzie” jest naprawdę zabawne, biorąc choćby pod uwagę walkę tego organu ze straszną endecką ideologią, którą Maciej Giertych wyssał z mlekiem swego ojca Jędrzeja, a przez to z mlekiem samego Romana Dmowskiego. Czy też przypominając krytykę Adama Michnika autorstwa obecnego autorytetu gazety - jako tego, który w opozycji solidarnościowej „służy niepolskim interesom”. A tu się okazuje, że teraz z kolei Maciej Giertych służy polskim interesom tak, że lepiej się nie da. A z przedrukowanego tekstu i załączonego biogramu można się dowiedzieć, że wszystko, co robił, czynił w porozumieniu z Janem Pawłem II oraz prymasami Stefanem Wyszyńskim i Józefem Glempem. Dla dobra Polaków i dobra Kościoła. Z czego by wynikało, że nie jest prawdą, iż Maciej Giertych bronił konieczności utrzymywania związków z ZSRS, co miałoby nas m.in. ochronić przed zachodnioniemieckimi odwetowcami. I nie jest prawdą, że popierał wprowadzenie stanu wojennego oraz gen. Jaruzelskiego (m.in. w Radzie Konsultacyjnej), nawet kilka lat po 13 grudnia 1981 r. Rola autorytetu gazety Michnika, w jakiej Maciej Giertych został obsadzony jest zabawna jeszcze z tego powodu, że ten organ zawsze naigrawał się z kreacjonizmu dendrologa, jego upierania się przy koncepcji „młodej Ziemi”, negowania teorii ewolucji oraz przekonania, że ludzie zdążyli obcować z dinozaurami
Kiedy trwoga, to do Giertycha, wszystko jedno, z którego pokolenia – to chyba jedna z zasad działania trzecioerpowej „Prawdy”. I nowy autorytet nie zawodzi. Musi i chce „przestrzec wszystkich Rodaków przed oddaniem w tych wyborach głosu na PiS”. Ale wszyscy Rodacy szybko zostają zredukowani do „katolików świeckich”, gdyż „niestety rady, jakie oni otrzymują w tym względzie od hierarchii, księży i mediów katolickich są błędne i z niesłychaną arogancją wkraczają w strefę wolności świeckich”. Pozostawanie w mylnym błędzie ma wynikać z bliskich kontaktów Macieja Giertycha z Janem Pawłem II. I dzięki temu oraz uczestnictwu „kilkadziesiąt lat temu” w „Synodzie Biskupów poświęconym właśnie świeckim”, Maciej Giertych ma w małym palcu nie tylko rolę świeckich, ale i „duchowieństwa lub mediów katolickich”. Nie bez znaczenia jest też zapewne dosłowna interpretacja Biblii w kwestii wieku i porządku świata, co Macieja Giertycha zapewne łączy bezpośrednio z Bytem Najwyższym, dlatego może pouczać każdego, łącznie z biskupami.
Skoro Maciej Giertych może, to i poucza. Na przykład twierdząc, iż „głosowanie na PiS to pewna droga do zniszczenia Kościoła Polskiego i pewna droga do nieszczęść dla Polski”. Oto okazuje się, że przez „ścisły związek Państwa z Kościołem nasz Kościół poniósł ogromne straty duchowe wynikające z faktu, że ta część społeczeństwa która nie popiera PiS (a jest to ponad połowa) masowo odchodzi od Kościoła. Widać to po spadku uczestnictwa we Mszach Świętych” oraz po „gwałtownym spadku powołań”. Żadne szersze procesy tu nie działają, co Maciej Giertych uznaje za aksjomat tudzież powszechne prawo – jak na przyrodnika przystało. Mamy zatem degrengoladę wynikającą z sojuszu władzy z Kościołem (i na odwrót), przez co owa władza może łamać wszystko, co da się złamać, a nawet to, co niełamliwe. Tu następuje cała litania banałów powtarzanych przez wspólnotę OTUA.
Maciej Giertych cierpi (także za miliony), gdyż przez lata miewał kontakt z „wielkimi Prymasami Polski”. Dlatego „z tym większym przerażeniem” patrzy na „bezradność księży i biskupów wobec cynicznego wykorzystywania tysiącletniego dorobku Kościoła w Polsce przez grupę zamachowców”. Ci zamachowcy mogą mieć nawet poukrywane gdzieś dinozaury, które mogłyby zostać wykorzystane jako tajna broń masowego rażenia. A „zamachowcy” są na tyle nieodpowiedzialni, że choć „zbliża się światowy kryzys gospodarczy”, oni „za pieniądze z podatków kupują sobie głosy w wyborach”. Prze co „ten kryzys dotknie nas wielokrotnie mocniej. Zapłacą za to najsłabsi. Ci, którzy dzisiaj zwabieni telewizją publiczną będą głosować na PiS”. A będą tak głosować, gdyż to bidota i ciemnota, czyli „najczęściej ludzie ubożsi i słabiej wykształceni”. Ci ludzie założą sobie pętlę na szyję, a przy okazji „odbije się [to] na Kościele instytucjonalnym”.
Na koniec mamy wzruszające i dramatyczne świadectwo osobiste Macieja Giertycha:
„Mam już 83 lata. Całe życie pracowałem jako leśnik, naukowiec, działacz społeczny i polityk dla Polski i Kościoła. Przestrzegam wszystkich tych, którym wydaje się, że głosując na PiS, realizują coś dobrego dla Polski i coś dobrego dla Kościoła. Jesteście w błędzie”.
To oczywiste. Tak jak kiedyś rację miał popierany przez niego Wojciech Jaruzelski, tak teraz ma ją anty-PiS. Szkoda, że Maciej Giertych nie sprecyzował, o który anty-PiS chodzi. Ale może to nie jest konieczne, gdyż to już wyłożą w szczegółach Roman Giertych z Adamem Michnikiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463692-przychodzi-giertych-do-michnika