Na październik przewidziane jest w Parlamencie Europejskim głosowanie nad ostatecznym składem Komisji Europejskiej. Jak twierdzą eksperci, nie należy spodziewać się wielkich zmian w zaproponowanym przez Ursule von der Leyen składzie Komisji, a tym bardziej zmiany priorytetów, które jasno określiła przyszła przewodnicząca. Wszystko na to wskazuje, że najwięcej wysiłku Komisja poświęci polityce klimatycznej, którą ma zajmować się Frans Timmermans. Można w ciemno założyć, że Holender swoje nowe zadania potraktuje nie mniej pieczołowicie, jak kwestie praworządności. A to z pewnością nie jest dobry sygnał dla rządu w Warszawie. Szczególnie, że ochrona klimatu ma dziś wszystkie znamiona ideologii, która dąży do radykalnej społecznej i politycznej zmiany.
Frans Timmermans będzie wiceszefem KE odpowiedzialnym za Green Deal - „Europejski Zielony Ład”. Chciałabym, aby to był taki znak rozpoznawczy, (…) aby nasz kontynent był pierwszym neutralnym klimatycznie. (…) Frans Timmermans będzie odpowiedzialny za ten obszar, ale również za politykę klimatyczną. Będzie współpracował z komisarzami rolnictwa, zdrowia, środowiska
—mówiła Ursula von der Leyen, przedstawiając skład nowej Komisji Europejskiej.
Na „dzień dobry” Timmermans ma za zadanie przygotować w ciągu pierwszych 100 dni plan zwiększenia klimatycznych celów Unii Europejskiej tzn. podniesienia celu redukcji CO2 do 2030 r. z obecnych 40 do 50 proc. Nie jest wykluczone, że poprzeczka zostanie podniesiona jeszcze wyżej, co ma być efektem obietnic, jakie nowa szefowa KE złożyła Zielonym zabiegając o ich poparcie.
Musimy być bardziej ambitni, jeśli chodzi o nasz cel redukcji emisji do 2030 r.
—przekonywała von der Leyen, dla której ochrona klimatu, to jak sama powiedziała „nie tylko pilny obowiązek moralny, ludzki i polityczny”, ale także „długoterminowy imperatyw gospodarczy”.
Ekologiczną transformację gospodarczą ma wspierać Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, którego powstanie ma koordynować… Frans Timmermans. Fundusz będzie skupiał środki, które mają takim państwom jak Polska , pomóc w odejściu od węgla. Nasz kraj miałby szanse zostać głównym beneficjentem tego funduszu. Sęk w tym, że rząd w Warszawie żadnego planu odejścia od węgla nie ma.
Potrzebujemy ambitnego Nowego Zielonego Ładu dla Europy, który kształtuje przyszłość naszych dzieci i zapewni im zdrowie, dobrobyt i bezpieczeństwo na zielonej i kwitnącej planecie
—napisał Timmermans na Twitterze, podkreślając, że nie może doczekać się przesłuchania w Parlamencie Europejskim, podczas którego omówi w jaki sposób „zbudować czystą i zrównoważoną europejską gospodarkę, która nikogo nie pozostawi w tyle”.
Czy wiceszef Komisji Europejskiej i rząd PiS (o ile to on będzie rządzić po zbliżających się wyborach), będą potrafili na nowo ułożyć swoje relacje, które po ostrych przejściach, nie są najdelikatniej mówiąc dobre? Spore wyzwanie stoi tutaj przed polskim kandydatem na komisarza ds. rolnictwa Januszem Wojciechowskim, który ma współpracować z Holendrem. Z tej perspektywy, objęcie teki ds. rolnictwa przez Polaka, jest dużym sukcesem polskiego rządu i szansą na przeforsowanie korzystnych dla Polski rozwiązań.
Wśród zadań, które von der Leyen wyznaczyła Wojciechowskiemu nie zabrakło odniesień do „Europejskiego Zielonego Ładu”.
Nasz sektor rolny ma zasadnicze znaczenie dla realizacji naszych zobowiązań dotyczących neutralności klimatycznej; jest także bardzo narażony na skutki zmian klimatu. Musimy wspierać go na obu tych frontach, aby zapewnić konkurencyjność
—podkreśliła w liście do Wojciechowskiego przyszła szefowa Komisji.
Polski komisarz ma również wspierać rolnictwo w dostosowywaniu się do zmian klimatycznych, demograficznych i technologicznych.
Będzie to ważna część „Europejskiego Zielonego Ładu”
—podkreśliła była szefowa Ministerstwa Obrony Narodowej Niemiec.
Czy nowej Komisji Europejskiej uda się uciec od ideologii i politycznego zacietrzewienia, co było jej domeną pod wodzą Junckera? Czy forsując „Green Deal” zostaną wysłuchane wszystkie strony? Jak ułożą się relacje na linii Timmermans – Wojciechowski? To ważne pytania, na które odpowiedź poznamy najpewniej w ciągu kilku najbliższych miesięcy, ale już dziś rząd PiS, bo to on, jak wskazują wszystkie sondaże, będzie najpewniej rządził po 13 października, powinien pamiętać, że ochrona klimatu nie jest zarezerwowana tylko dla jednej partii.
Pisał o tym kilka dni temu Michał Karnowski, który zwracając uwagę na dwulicowość „dużych organizacji ekologicznych”, stwierdził, że „prawica powinna mocno podjąć zadanie ochrony przyrody”.
Wobec kompromitacji zawodowych „ekoaktywistów”, prawica powinna mocno podjąć zadanie ochrony przyrody. Bez lewicowej ideologii, bez szaleństwa, za to z chrześcijańską miłością do przyrody ojczystej i ludzi. Pole wydaje się być opuszczone. To konieczność, ale i wielka szansa na dokonanie dużego przesunięcia społecznego, przyciągnięcia tych środowisk, które uwierzyły, że dbałość o planetę to wyłączna domena lewicy. Właśnie przekonaliśmy się, że to nieprawda, że tam o inne cele idzie gra
—pisał Karnowski.
I w tym sęk, bo ochrona klimatu to nie tylko walka z plastikowymi słomkami. Wrócę tutaj do ciekawego tekstu autorstwa Marka A. Cichockiego, który ukazał się w dodatku do „Rzeczpospolitej” „Plus minus”. Publicysta pisze w nim o ideologii klimatycznej jako „odpowiedzi na kryzys tożsamości w Europie”. Jest to odpowiedź, którą należy „traktować poważnie z powodu potencjału radykalnej zmiany społecznej i politycznej zmiany, którą promuje i do której dąży”. Czy prawica jest gotowa odpowiedzieć na tę czyhającą za rogiem zmianę?
Pozwolą Państwo, że zacytuję tutaj większy fragment tekstu autorstwa Cichockiego.
Dzisiaj ideologia klimatu ma potężnego sprzymierzeńca przede wszystkim w polityce prowadzonej w ramach UE na poziomie regulacji ponadnarodowych. (…) W Unii mamy do czynienia z wprowadzanymi odgórnie decyzjami o ogromnych konsekwencjach dla życia setek milionów ludzi, takimi jak handel emisjami dla przemysłu, propozycja podatku od CO2 dla paliw płynnych czy głośna ostatnio neutralność klimatyczna, którą Unia miałaby w pełni osiągnąć do 2050 roku. (…) Problemem jest nie tylko to, czy będziemy musieli zapłacić większy rachunek za prąd elektryczny czy za benzynę, ale to, że zostaniemy zmuszeni, prędzej czy później, do całkowitego przestawienia się na inne źródła energii, że będziemy musieli pogodzić się z zupełną rewolucją w systemie komunikacji i transportu, że będziemy musieli porzucić wiele z naszych dotychczasowych przyzwyczajeń i sposobów życia, włącznie nawet z daleko idącą zmianą w sposobach żywienia, bo te obecne mają przecież wspierać szkodliwe klimatycznie formy rolnictwa. Mówiąc krótko – nasza zmiana musi być całkowita i bezapelacyjna pod rygorem rychłego nadejścia końca świata. Czy nie przypomina to ideologii religijnego nawrócenia?
-pisze Cichocki w 32. numerze „Plus Minus”.
Czy Frans Timmermans stanie się guru religii klimatycznej? Czekają nas ciekawe, pełne wyzwań czasy. Miejmy nadzieję, że ktokolwiek będzie rządził Polską, będzie na nie odpowiednio przygotowany.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463682-dekarbonizacja-europy-w-rekach-timmermansa