Wiemy już na pewno, że są to dziesiątki jeśli nie setki ton azotu i fosforu, właśnie staramy się to wyliczyć. Mamy do czynienia z ogromną skalą zrzutu do Wisły. Niestety, wiąże się to z problemem dyrektywy azotanowej, której normy możemy przekroczyć przez te zanieczyszczenia. Dyrektywa mówi o ochronie rzek przed tego rodzaju zanieczyszczeniami.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Agnieszka Borowska, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Stwierdziliście, że na odcinku Warszawa - Płock doszło do pogorszenia 75 procent badanych parametrów wody. Skąd taki ogromny wzrost? Jakiego typu, nowe zanieczyszczenia stwierdziliście.
Wiemy już na pewno, że są to dziesiątki jeśli nie setki ton azotu i fosforu, właśnie staramy się to wyliczyć. Mamy do czynienia z ogromną skalą zrzutu do Wisły. Niestety, wiąże się to z problemem dyrektywy azotanowej, której normy możemy przekroczyć przez te zanieczyszczenia. Dyrektywa mówi o ochronie rzek przed tego rodzaju zanieczyszczeniami.
W jaki sposób, w zrzucie znalazło się tyle azotu i fosforu?
Źródłem może być rolnictwo, ale my mówimy o azocie, który jest elementem ścieku trafiającego do Wisły z Czajki.
Jak duże są to ilości?
Z szybkiego wyliczenia wychodzi, że do Wisły trafia 13 ton azotu i jedna tona fosforu w ciągu doby. Azot wydostaje się z ekskrementów, a fosfor wchodzi w skład nieoczyszczonych detergentów, trafiających do Wisły.
Mowa jest też o rtęci.
Rzeczywiście, w rejonie Nowego Dworu Mazowieckiego stwierdziliśmy rtęć w próbkach wody. Trzeba pamiętać, że ten monitoring musimy prowadzić w dłuższej perspektywie działań. Badamy ścieki od momentu, w którym miasto poinformowało nas w końcu, że mamy do czynienia ze ściekiem także przemysłowym.
Wcześniej warszawscy urzędnicy temu zaprzeczali.
Twierdzili, że są utylizowane. Potem się z tego wycofali i powiedzieli, że tylko 2 procent tych ścieków są przemysłowymi i są one „zgodne z pozwoleniami wodno-prawnymi”. Przecież się nie przesłyszeliśmy, gdy pan prezydent Rafał Trzaskowski mówił, że nie ma żadnych ścieków przemysłowych.
To prezydent Warszawy jest organem nadzorującym MPWiK.
No właśnie. Albo on sam nie wiedział o czym mówi, albo był w stresie. Przecież to poważna różnica i manipulacja. Wtedy sprawdziliśmy w dokumentach, że ścieki przemysłowe rzeczywiście są i rozpoczęliśmy ich analizę oraz badania.
Co grozi za złamanie dyrektywy azotanowej?
Potężne kary dla Polski. Z takim zrzutem ścieków wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Wykryliśmy np. trichlorometan, to także niebezpieczna substancja oraz miedź. Chodzi o chloroform oraz metale ciężkie. Widzimy, że między Warszawą, a Płockiem są pogorszone parametry 0 75 proc. Widzimy więc, że stan ekologiczny został zagrożony. W tym rejonie występują przecież rezerwaty. Przypuszczam, że ministerstwo środowiska posiada dokładne informacje na temat wpływu tego zanieczyszczenia.
Na zdjęciach widzimy zastoiska fekaliów przy brzegach Wisły.
Wezwaliśmy warszawskie MPWiK do usunięcia tych zawiesisk. Tymczasem urzędnicy ciągle twierdzą, że oni nie mogą znaleźć tych fekaliów. Obowiązkiem instytucji, która spowodowała awarię jest usuwanie jej skutków. Jest to nakaz nałożony decyzją administracyjną przez Mazowieckiego Inspektora Ochrony Środowiska. To obowiązek. My przeprowadzamy wspólnie z Wodami Polskimi patrole rzeczne i znaleźliśmy takie zawiesisko pod Wyszogrodem. Miejmy nadzieje, że MPWiK usunie te zanieczyszczenia. Jesteśmy w sytuacji katastrofy ekologicznej.
A ta zaczyna być katastrofą nie tylko polską, lokalną.
Niestety. Komisja Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku (HELCOM) pyta nas co się dzieje w Bałtyku, do którego dotarło zanieczyszczenie.Przekazywaliśmy też informacje ambasadzie Szwecji, która również domagała się informacji. Poinformowaliśmy Szwedów o najnowszych wynikach badań z punktów pomiarowych. Niebezpieczne substancje będą gniły bardzo długo, będą zużywały tlen, a jeśli poziom tlenu spadnie poniżej 4 mikrogramów na litr, dojdzie do masowego śnięcia ryb.
To niebezpieczeństwo występuje także dla Bałtyku.
Taki ładunek fosforu i azotu zaburza całą gospodarkę wodną. W Bałtyku zaczną się rozwijać glony i sinice, które będą zabierać tlen. Te niebezpieczne substancje będą się kumulowały w Bałtyku, który jest zbiornikiem zamkniętym. Szwedzi śledzą to z niepokojem.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463539-nasz-wywiad-awaria-w-czajce-grozi-nalozeniem-ogromnych-kar