W natłoku kampanijnych emocji i scenariuszy, które przygotowują kolejne sztaby wyborcze, nie powinno nam jednak umknąć to, co ważne, choć może nieprzesadnie medialne, bo niewywołujące skrajnych emocji. Stanowczo zbyt małym echem odbiła się informacja o wygranym przez Polskę procesie przed unijnym sądem ws. gazociągu OPAL. Pisaliśmy o tym szczegółowo na naszym portalu.
Georgette Mosbacher: Z zadowoleniem przyjęłam decyzję sądu UE ws. gazociągu OPAL
Trzeba powiedzieć sobie wprost - choć sprawy to mocno szczegółowe, związane z polityką energetyczną - że to duży sukces polskiego rządu. Warszawa nie wygrała bowiem przed sądem tylko z Gazpromem i jego prawnikami (co już byłoby dobrą wiadomością), ale również ze zjednoczonymi siłami reprezentującymi Komisję Europejską oraz interesy Berlina, który formalnie i oficjalnie wsparł stanowisko KE i rosyjskiej firmy.
Jak mówi portalowi wPolityce.pl Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich:
TSUE zgodził się z polskim stanowiskiem. Dominacja Gazpromu na gazociągu Opal oznaczałaby uderzenie w zasady bezpieczeństwa dostaw, solidarności energetycznej i konkurencji na rynku gazu.
Warto również sięgnąć do opracowania Ośrodka Studiów Wschodnich, który precyzyjnie wyjaśnia, co ugrała polska strona.
Decyzja Trybunału jest jednoznacznie niekorzystna dla Gazpromu i strony rosyjskiej. Ogranicza dostępne Rosji możliwości eksportowe w trudnym dla niej momencie (negocjacje gazowe z Ukrainą, zbliżająca się zima) i oznacza, że Gazprom w najbliższych latach nie będzie mógł zrezygnować z tranzytu przez Ukrainę, a tym samym zrealizować jednego z kluczowych celów rosyjskiej polityki energetycznej. (…) Jednocześnie jest przegraną nie tylko KE lecz także, może nawet w większym stopniu, Niemiec. Komisja swoją decyzją z października 2016 r. zaakceptowała bowiem nowe uregulowanie kwestii dostępu do OPAL zaproponowane przez niemieckiego regulatora, a Niemcy formalnie poparły Komisję w sporze z Polską. Strona niemiecka czerpie wymierne dochody z rosnącego przesyłu rosyjskiego gazu przez jej terytorium i jednoznacznie dąży do jego dalszego zwiększania (przez realizację Nord Stream 2 i EUGAL).
To duży sukces departamentu prawa UE, który działa w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a także takich ministrów i urzędników jak Piotr Naimski (pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej) oraz Piotr Woźniak (prezes PGNiG) i ich zespoły ekspertów, prawników i innych osób zaangażowanych w codzienną pracę. W często nierównej i niekończącej się walce o bezpieczeństwo energetyczne naszego regionu wyszarpaliśmy cenne zwycięstwo, które może przynieść profity także w kolejnych tygodniach i miesiącach.
Utrzymanie takiego orzecznictwa pozwoli na ograniczenie negatywnych konsekwencji także innych inwestycji Gazpromu, w tym Nord Stream 2, jeśli powstanie. Z tym orzeczeniem będzie łatwiej domagać się od nowej KE ambitnej implementacji dyrektywy gazowej w wersji ostatnio poprawionej w ramach trudnego kompromisu w Radzie
— wskazuje Konrad Szymański w rozmowie z wPolityce.pl.
Zwróciłbym uwagę na jeszcze jeden wymiar tej sprawy - oto nie słychać było radości tych, którzy przez ostatnie miesiące z godnym podziwu (a często i zażenowania uporem) przekonywali, że rząd premiera Mateusza Morawieckiego w jakiś sposób gra na rzecz interesów rosyjskich. Nie odnotowałem głosu tych polityków i publicystów, którzy załamywali ręce nad - jak mogliśmy przeczytać w ich ocenach - kolejnymi radościami Władimira Putina, które miały przynieść decyzje polskich polityków. Tania publicystyka odbiła się od suchych faktów, a jeśli dodać do nich konsekwentną politykę energetyczną w wydaniu odcięcia się od wpływów Moskwy i Gazpromu (choćby budowę Baltic Pipe) i postawienie na USA (osobna sprawa to kwestia dysproporcji w tych relacjach), opowieści o jakimś flircie z Moskwą trafiają na półkę z pozycjami fantasy.
Cała sprawa w unijnym sądzie to również dowód na to, że polska strona potrafi skutecznie walczyć o interesy Warszawy, ale i całego regionu naszej części kontynentu - co charakterystyczne, na kontrze i ze sprzeciwem takich stolic jak Berlin. Gdy usłyszymy kolejne historie o potrzebie walki z prorosyjskimi tendencjami wśród skrajnie prawicowych ruchów i partii w krajach UE (co jest realnym problemem), miejmy z tyłu głowy i tę sprawę. Tak jak i niedawne sygnały od Emmaneula Macrona i jego administracji - francuski prezydent coraz wyraźniej dąży do jakiejś formy resetu z putinowską Rosją. O zagrożeniach związanych z brakiem wolności, demokracji, nie mówiąc o wojnie na wschodzie Ukrainy - w zasadzie ani słowa.
Rozumiem, że urok kampanii wyborczej jest taki, a nie inny - przebija się, klika, czyta i ogląda to, co emocjonalne, ale z tyłu głowy przy podsumowaniu tych czterech lat (nawet jeśli miałoby być ono krytyczne) musimy mieć takie historie jak ta z gazociągiem Opal i twardym stanowisku Warszawy. Inaczej zapętlimy się w niewiele znaczących historyjkach kreślonych w salkach zatrudnianych piarowców. To również uwaga do polityków PiS, by umieć opowiadać takie sprawy: nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydają się one trudne i wymagające odpowiedniego przygotowania merytorycznego.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463312-trzeba-docenic-wygrana-polski-z-gazpromem-ke-i-berlinem