Poruszenie w świecie przedsiębiorców było dziś spore. Dzień należał bowiem do tych mediów, które postanowiły ich postraszyć. A od dawna wiadomo, że najlepiej straszyć PIS-em. I choć żadna z czarnych prognoz się nie sprawdziła, gospodarka jest w stanie lepszym niż kiedykolwiek, to stare metody wciąż działają.
„Rzeczpospolita” zarysowała czarny scenariusz bardzo grubą kreską:
Bankructwa, zwolnienia, bezrobocie… - takie zdaniem ekspertów mogą być konsekwencje skokowej podwyżki płacy minimalnej do 4 tys. zł do końca 2023 roku. Taką zaskakującą obietnicę wyborczą złożyli politycy PiS na sobotniej konwencji.
Gazeta Adama Michnika wybrała na straszaka inny temat z lubelskiej konwencji Prawa i Sprawiedliwości:
Przedsiębiorca zarabiający 200 tys. zł rocznie zamiast 16 tys. zł będzie musiał oddać w przyszłym roku do ZUS ponad trzy razy więcej, czyli ok. 55 tys. Tak PiS chce zdobyć pieniądze na wydatki socjalne. - To jest coś niewyobrażalnego. Przedsiębiorcy będą po prostu wyć, gdy te zmiany wejdą w życie - alarmuje Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.
Ale czy wejdą? Jaka jest prawda? Zacznijmy od doniesień „Wyborczej”. Członkowie rządu, włącznie z premierem, od rana wyjaśniali, że zapowiedziane na konwencji obliczanie ZUS od dochodu dotyczy wyłącznie mikroprzedsiębiorców, najmniejsze jednoosobowe firmy, a celem operacji ma być nie podwyżka, a obniżka składek dla tej grupy. Chodzi o zmniejszenie obciążenia tej grupy o około miliard złotych - o tyle mniejsze będą wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Stąd zaproponowana zmiana.
W odniesieniu do pozostałych grup przedsiębiorców nie nie ruszamy przy ryczałcie zusowskim, będzie tak samo obliczany, jak dotychczas. Żadnych takich pomysłów nie było i nie ma
— wyjaśnia polityk z Kancelarii Premiera.
Skąd zatem wyliczenia redakcji z Czerskiej? Na źle zrozumianą (choć wedle naszych informacji otrzymali dementujące wyjaśnienia przed publikacją) deklarację z konwencji nałożyła ona inną zapowiedź rządu - likwidacji rocznego limitu tzw. 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej powyżej którego nie pobiera się obecnie składek do ZUS.
To jednak zapowiedź znana i dotycząca osób zatrudnionych na umowę o pracę, a nie przedsiębiorców prowadzących samodzielną działalność gospodarczą. Tekst „Wyborczej” jest więc poplątaniem z pomieszaniem - takich planów nie było i nie ma.
I jeszcze kilka słów o podwyżce płacy minimalnej, która ma doprowadzić według „Rzeczpospolitej” do serii bankructw. Podana kwota 4 tysięcy złotych dotyczy roku 2023, co oznacza, że wartość pieniądza będzie wtedy o kilkanaście procent mniejsza - to naturalne zjawisko w gospodarce.
Przypomnijmy: Podczas sobotniej konwencji programowej w Lublinie szef PiS przedstawił program wyborczy, który przewiduje m.in. podniesienie pensji minimalnej do 3000 zł na koniec 2020 r., do 4000 zł w 2023 r. Premier Mateusz Morawiecki podczas konwencji zapowiedział, że od stycznia 2020 r. płaca minimalna miałaby wynieść 2600 zł.
CZYTAJ TEŻ: Jarosław Kaczyński: „Chcemy zerwać z myśleniem, że Polska może być tylko rezerwuarem taniej siły roboczej”
Warto podkreślić, że rząd zakłada, że w międzyczasie pensje i tak będą rosły, szoku więc nie będzie. Poza tym były już w przeszłości lata (2007, 2008, 2009) kiedy tempo wzrostu płacy minimalnej było wyższe. Co ważne, z wszystkich analiz wynika, że duża część osób pobierających oficjalnie pensję minimalną, resztę dostaje „pod stołem” - podwyżka tej stawki ma ich wyciągnąć z szarej strefy.
Politycy rządu podkreślają, że od przejęcia władzy już o 4 miliardy złotych zmniejszono w sumie obciążenia sektora małych i średnich przedsiębiorstw, którego kwestia płacy minimalnej dotyczyć może w największym stopniu.
Jak widać, mamy pełne barwy kampanii czyli kolejny dzień z fake newsami za nami. Żadnej podwyżki ZUS dla przedsiębiorców nie będzie, żadne bankructwa nie nastąpią, ale co nastraszyli - to ich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463290-kolejny-dzien-z-fake-newsami-zadnej-podwyzki-nie-bedzie