Nawet komuniści byli lepsi od obecnej władzy, bo mieli w sobie bolszewicki purytanizm.
„Mówić prostym językiem, walić dechą w łeb” – taki styl rozmawiania z politycznymi przeciwnikami proponował w listopadzie 2016 r. były prezydent Bronisław Komorowski. Jego doradca, prof. Roman Kuźniar, wziął w ręce dechę, a jeszcze kłonicę, sztachetę i cepy. I błysnął inteligencją na poziomie wybitnego myśliciela Pepika Skocz No z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”. A ponieważ dechą, kłonicą czy sztachetą nie da się inaczej, wyrąbał tak żenujący tekst w „Gazecie Wyborczej”, że powinny się go wstydzić te wszystkie instytucje, w których pracował i pracuje, z Polską Akademią Nauk, Uniwersytetem Warszawskim i Polskim Instytutem Spraw Międzynarodowych na czele.
Pierwszy kłonicowy III RP obwieścił, że „najwyższy czas, a właściwie ostatni moment, aby obronić Polskę przed PiS-em. To konieczność”. Za „występki przeciw Polsce i Polakom już popełnione i te zamierzone”. I dechowy Kuźniar wymienia 13 zbrodni PiS. Zaczyna od „pełzającego zamachu na demokrację i dążenie do zamiany ustroju Polski na nacjonalistyczne samodzierżawie jednego człowieka i jego grupy trzymającej władzę”. Ten reżim jest oczywiście dużo gorszy od komuny, bo „Politbiuro było kolektywne” Powołanie się na samodzierżawie przez miłośnika Rosji i wielkiego tropiciela amerykańskiego imperializmu wydaje się naturalne, choć kłonicowy się nie przyłożył. Jakie dążenie? To już wszystko dawno wprowadzono, a Kuźniar pisze swój akt oskarżenia przy świecy w tajnej pieczarze w Górach Świętokrzyskich, bo gdyby się pokazał w Warszawie, zostałby schwytany, uwięziony i poddany torturom, a potem… I napisał do tajnego samizdatu, który Adam Michnik drukuje na Kaukazie, a kurierzy z narażeniem życia przemycają do kraju. Gdy wpadną, na 25 lat trafiają do lochu. Nic dziwnego, wszak to „putinizacja ustroju Polski”.
Reżim nie może żyć „bez zamachu na demokrację, jakim jest zamach na wolne sądy, czyli na wolność Polaków” plus. „zamach na Trybunał Konstytucyjny, już skutecznie przeprowadzony”. Zamachnęli się i cała demokracja poszła w pi…, czyli sędziowie robią co chcą, orzekają jak chcą i jeszcze wydzierają twarz na pół świata, że dzieje im się krzywda, a ten świat wita ich jak bohaterów powstania tajpingów w Chinach. Reżim jest nie tylko straszny, ale i cechuje się „bezprecedensową żarłocznością (…) na publiczne pieniądze i stanowiska”. I znowu komuniści byli lepsi, bo mieli w sobie bolszewicki purytanizm. A żarłoczni pisowcy wyróżniają się tym, że „w czasie czterech lat rządów” było więcej afer „niż w całym poprzednim 25-leciu wolnej Polski”. Tak z grubsza „wolna Polska” przez 25 lat miała na koncie jakieś 5 tys. afer, więc PiS musi mieć z 6 tys., czyli wychodzi, że ponad 4 afery dziennie. I nie ma opamiętania w tych aferach, w przeciwieństwie do rządów pookrągłostołowych, które aferami brzydziły się niczym tasiemcem i na myśl o aferze uciekali na Kamczatkę. A teraz jest ni mniej, ni więcej – tylko mafia, „oplatająca swymi mackami niczym ośmiornica organy państwa”. Zaś „ojciec chrzestny” jest „bezkarny”. Roman Kuźniar wie, jak to działa, bo czytał powieści Mario Puzo i oglądał filmy Francisa Coppoli.
Niestety heroiczne i uczciwie czasy się skończyły (zapewne na prezydenturze Bronisława Komorowskiego), a „państwo polskie zostało wzięte na służbę partii”. Nie tak jak w czasach PZPR, gdy sztachetowy Kuźniar robił karierę naukową i wyjeżdżał na stypendia na Zachód, a partia matka w ogóle się nie wtrącała w sprawy polskiego państwa. Przeciwnie, razem z bratnią KPZR dbała o absolutną bezpartyjność tego państwa, co w 1976 r. zostało nawet wpisane do konstytucji. A teraz mamy „powszechnie pleniące się partyjniactwo”, a „na wszystkim, co niezależne PiS chce położyć swą łapę”. Widać to nawet z pieczary w Górach Świętokrzyskich, choć dla bezpieczeństwa Roman Kuźniar od lata 2015 r. z niej nie wychodzi. I nawet z pieczary, choć czuje się jak niewolnik z platońskiej jaskini, dostrzega „różnicowanie Polaków ze względu na religię, rasę i płeć”. A co z różnicowaniem ze względu na rozum? Szkoda, że go zabrakło, gdyż nie trzeba by analizować głębokiej myśli kłonicowego o tym, że „Polacy i cudzoziemcy niespełniający kryteriów doktrynalnej czystości (…) stają się ludźmi gorszej kategorii”.
Wraz z degrengoladą postępuje „ośmieszenie i marginalizacja Polski w Europie. Kraj, który dzięki swym osiągnięciom od 1989 roku był w Europie dla wielu przykładem, nadzieją, inspiracją, znalazł się dzięki rządom PiS i groteskowemu ‘wstawaniu z kolan’ w europejskiej oślej ławce”. Dlaczego tylko przykład dla Europy? A co z podziwem Jamajki, Seszeli, Malediwów, Kiribati, że nie wspomnę o Mongolii? A jeszcze to „odbieranie Polakom dumy z polskiej historii”. To podłe, bo przecież powinniśmy być dumni z historii opisywanej w serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, w książkach Tomasza Grossa, Jana Grabowskiego czy Barbary Engelking. Wrażej pisowskiej władzy chodzi o „oduczenie Polaków myślenia o historii”, podczas gdy powinniśmy o niej myśleć tak jak Adam Michnik czy Andrzej Friszke. Nie lepiej jest z kulturą – „służebną wobec linii partii”, podczas gdy wcześniej była nie tylko niesłużebna, ale też internacjonalistyczna. Co kto na Polskę napluł, to dziękowano mu w pokłonach – za wskazanie wad i pomoc w walce z nimi.
Kłonicowy Kuźniar nie omieszkał wspomnieć o „politycznym kagańcu nałożonym gospodarce”, o tych, „którzy miejsce w zarządach traktują jedynie jak koryto”. Dlatego jest czymś wyjątkowo wstrętnym, że te zdegenerowane spółki przynoszą rekordowe zyski i dają rekordowe dywidendy. Akcjonariuszom przynoszą. Chyba tylko po to, żeby ich zdemoralizować. Podobnie jak te spółki dewastowane jest „środowisko naturalne”, głównie poprzez „forsowanie wydobycia i użycia surowców kopalnych do produkcji energii, co psuje klimat dzisiaj (smog) i sprzyja jego pogarszaniu w przyszłości”. Natychmiast trzeba kopalnie zalać, węgiel uznać za zło absolutne, a energię produkować przy pomocy napędu dechowego, kłonicowego lub sztachetowego, które są całkowicie ekologiczne. I nie wolno rąbać lasu, choćby ostatnie drzewo zżarły korniki.
Całe zło dzieje się dlatego, że – jak odkrył po latach studiów sztachetowy Kuźniar - Jarosław Kaczyński wysyła do brudnej roboty „ludzi upadłych moralnie i politycznych psychopatów”. Kuźniar wie, co pisze, wszak na upadłych i psychopatach zna się jak mało kto. Podobnie jak z daleka rozpoznaje „homo menditus”, czyli człowieka kłamcę. Jeden rozpoznaje „menditus”, inny „mendus” – kwestia smaku.
Dechowy Kuźniar na koniec przestrzega, że „wiele osób daje się zwieść nie tylko populistycznemu rozdawnictwu i propagandzie mającej wsparcie Kościoła, ale też nadal niezłej sytuacji Polski. Pamiętajmy jednak, że zawdzięczamy ją poprzednim rządom”. To oczywiste. Nikt tak pięknie jak poprzednie rządy nie produkował długu publicznego, deficytu, luki VAT-owskiej, biedy, bezrobocia, nierówności i klasy pasożytniczej. Niestety zdegenerowany PiS te wszystkie epokowe osiągnięcia zlikwidował. Dlatego godzien jest wszystkiego najgorszego, co sztachetowy Kuźniar jako wybitny politolog zgodził się ubrać w słowa. Ale że to robota frontowa i jaskiniowa, to opluł sobie koszulę i spodnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463259-komorowski-zachecal-do-walenia-decha-a-kuzniar-walnal