Grupka byłych ambasadorów stworzyła organizację, którą pompatycznie nazwała „Konferencją Ambasadorów RP”. Ich pierwszym i jak dotąd jedynym dziełem jest „List Otwarty do J.E. Donalda J. Trumpa, Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki”.
Dokument to kuriozalny, który powinien definitywnie wykreślić z życia publicznego jego sygnatariuszy. Niestety, możemy mieć pewność, że w dobie opozycji totalnej, która nie uznaje ani demokratycznych wyborów, ani standardów tego ustroju, ani racji stanu, nic takiego się nie stanie.
Ambasadorowie zwracają się do głowy innego państwa z donosem na swoje władze. Piszą m.in.: „w Polsce od kilku lat narasta proces łamania i naginania naszej Konstytucji. Rozmontowywany jest trójpodział władzy, niszczone niezawisłe sądownictwo. Prawa człowieka są ograniczane, a narastająca opresja wobec politycznych oponentów oraz mniejszości – etnicznych, religijnych, seksualnych – jest nie tylko tolerowana, lecz wręcz inspirowana”.
Czy niszczenie sądownictwa polega na wprowadzeniu umiarkowanej, demokratycznej kontroli instytucji sędziowskich (a nie sądów), która w różnych krajach UE egzekwowana jest w dużo mocniejszej formie? Jakie prawa człowieka zostały naruszone? Jakie mniejszości etniczne czy religijne są „opresjonowane”? Czy ktoś inspiruje pogromy?
Faktami autorzy donosu się jednak nie przejmują, tak jak i tym, że wymierzone w obecne władze insynuacje rykoszetem uderzają w polskie państwo. To typowy dla totalnej opozycji tekst, który polega na powtarzaniu w kółko tych samych pomówień, aby utrwaliły się w świadomości obywateli. Destrukcyjna dla państwa praktyka ma pozwolić odzyskać władzę, tym, którzy uważają, że się ona im po prostu należy.
„Polska osamotniona, otoczona nieprzyjaciółmi, skonfliktowana z sąsiadami i zdana – jak przed II wojną światową – wyłącznie na odległe geograficznie sojusze, to prosta droga do kolejnej katastrofy” – piszą autorzy imamy się domyślać, że widmo takiego zagrożenia zagląda nam w oczy pod rządami PiS. I to o kraju, który uzyskał to, o co, w każdym razie formalnie, zabiegały wszystkie poprzednie rządy, czyli zasadniczo zwiększoną wojskową obecność amerykańską; o którym przywódcy niemieccy mówią, że należy bardziej zaangażować go we współdecydowanie o UE.
Powoływanie się na historię, aby powierzyć nasze bezpieczeństwo zachodniej Europie, to zaiste groteska. Ale strategia totalnej opozycji zasadza się na lekceważeniu faktów. Ważne jest szczucie. W tym wypadku chodzi o zdezawuowanie wielkiego sukcesu, jakim miało być uczestnictwo przywódcy Stanów w obchodach rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz znaczenia tej wizyty dla statusu i bezpieczeństwa Polski. To jednak sygnatariusze listu mają gdzieś.
Jego kuriozalność polega jeszcze na tym, że domaga się on zmiany polityki od jego nominalnego adresata. „(…) rola »konia trojańskiego«, kraju dryfującego na obrzeża wspólnoty wolności i demokracji, dokąd spycha Polskę obecny rząd, jest dla nas i dla naszych sojuszników, w tym także USA, destrukcyjna. W naszym euroatlantyckim związku chcemy być poważnym i wiarygodnym partnerem. Partnerem gotowym także do poświęceń, ale nie wyłącznie klientem i wykonawcą zadań, które spójności NATO nie służą”.
O jakie znowu „zadania” w tych pustych deklaracjach chodzi? Sygnatariusze nawiązują do epitetu „konia trojańskiego” [amerykańskiego], jakim obdarzali nas Francuzi i Niemcy, kiedy usiłowaliśmy prowadzić podmiotową politykę, a więc również niezależnie od nich wiązać się z USA. Ambasadorowie nie chcą takich relacji, które nazywają klientelizmem. Oni wybrali już klientelizm wobec Niemiec.
Stwierdzają, że jednym z istotnych elementów tragedii II wojny światowej były „bratobójcze walki”. Czy ma znaczyć to, że część Polaków dołączyła do Hitlera? Jedynym wytłumaczeniem tego passusu jest komunistyczna klisza, zgodnie z którą PRL zainstalowany został w wyniku rodzaju rewolucji, a więc i „bratobójczych walk”. W rzeczywistości przyjechał on na czołgach Moskwy, wspierany przez jej najemników. Jednak ten historyczny rewizjonizm dużo mówi o postawie, na szczęście byłych już, ambasadorów i wskazuje jej historyczne korzenie. Odsłania także dryf PO, partii skolonizowanej przez III RP, która wtopiła się w jej układ tak dalece, że dawni antykomunistyczni działacze za swojego reprezentanta mogą uznać Leszka Millera. Chociaż nawet ten ostatni wykazał więcej zrozumienia racji stanu od „ambasadorów”.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 35/2019
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/462918-bronislaw-wildstein-w-sieci-kompromitacja-ambasadorow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.