Politycy Koalicji Obywatelskiej zamknęli się w bańce informacyjnej własnego towarzystwa wzajemnej adoracji i uważają ją za cały świat.
Kiedy ekonomista i dziennikarz „Gazety Wyborczej” Witold Gadomski musiał na łamach wyjaśniać, o co chodzi w programie Koalicji Obywatelskiej i wzmacniać oraz konkretyzować bardzo ogólnikowy przekaz Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, najważniejsi politycy opozycyjnej koalicji wiedzieli, że jest „posprzątane”. A po konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Lublinie wiedzieli też, że mają „przechlapane”. Do opinii publicznej nie przebił się ani wcześniejszy „sześciopak”, ani „siódemka” z konwencji KO, gdyż tych nazw nie ma na czym zawiesić. Może dlatego ich zawartości nie pamiętają też sami politycy KO. Tak jak w piosence prawdziwy przebój musi mieć chwytliwy refren i być łatwy do zanucenia, tak w polityce program musi być jak ten refren i te kilka wpadających w ucho taktów. Program Koalicji Obywatelskiej tym nie jest.
Nie chodzi nawet o takie terminy jak „piątka” czy „hattrick Kaczyńskiego”, lecz o słowa owego refrenu, takie jak „500 plus”, „300 plus”, „13 emerytura”, „dwie 13 emerytury” czy 3000 i 4000 skojarzone z płacą minimalną. W programie KO są takie określenia jak „czek opiekuńczy” czy „premia emerytalna”, które przeciętnemu obywatelowi kompletnie nic nie mówią. A jeszcze gorsze są skomplikowane mechanizmy związane z ulgami, podatkami bądź dopłatami, wymyślane np. przez głównego ekonomistę PO prof. Andrzeja Rzońcę, a których politycy Platformy nie potrafią ani streścić, ani zapamiętać. W efekcie przeciętni obywatele nie mają pojęcia, o co Koalicji Obywatelskiej chodzi. Mechanizmy i algorytmy są dobre, ale na seminariach. Obywatel oczekuje prostego przekazu, który może jednoznacznie zrozumieć i do którego nie trzeba komentarzy Witolda Gadomskiego czy innego „rozkminiacza” z „Gazety Wyborczej”.
Wściekłość Grzegorza Schetyny podczas konwencji PiS w Lublinie (jego wpis: „Jarek kończ…” czy pytanie o koszty imprezy) wynika z tego, że przewodniczący PO zrozumiał, iż wyborcy mają kolejny chwytliwy refren i łatwe do zanucenia frazy ze strony PiS oraz „biały wiersz” i „atoniczną muzykę” ze strony KO. I to się nie przebije, choćby informowała o tym uśmiechnięta Małgorzata Kidawa-Błońska, a rozwijały na konwencji wyłącznie kobiety. Wniosek płynie z tego prosty: Prawo i Sprawiedliwość nauczyło się pisać przeboje, w tym nawiązujące do już znanych, zaś Koalicja Obywatelska brnie w produkcje, które przebojami być nie mogą z przyczyn wręcz głęboko strukturalnych. Co nie znaczy, że PiS nie zna innej muzyki i nie ma innych tekstów. Zna i ma, o czym można się było przekonać słuchając wstępu do propozycji programowych w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego. Ale na festiwalu piosenki popularnej nie proponuje dodekafonii, czyli skali dwunastodźwiękowej. A Grzegorz Schetyna i jego ludzie właśnie to robią. Gdy akurat mają chwilę przerwy od opowiadania, jakie to PiS jest „odrażające, brudne, i złe”.
Podczas spotkań polityków Koalicji Obywatelskiej z przeciętnymi Polakami na ulicach miast i miasteczek można doznać szoku poznawczego. Na przykład wtedy, gdy perorują o strasznej aferze wiceministra i sędziego Łukasza Piebiaka, którego nikt z ich rozmówców nie zna. Gdy używają określenia „farma trolii”, które nic nie mówi. Kiedy powołują się na dyskusje na Twitterze czy grupy na komunikatorze WhatsApp, co u rozmówców wywołuje chęć natychmiastowej ucieczki. Gdy dzielą się przemyśleniami na temat praworządności mecenas Sylwii Gregorczyk-Abram, o której istnieniu rozmówcy nie mają pojęcia i nie chcą mieć. Po prostu politycy Koalicji Obywatelskiej zamknęli się w bańce informacyjnej własnego towarzystwa wzajemnej adoracji i uważają ją za cały świat. Stąd się biorą pomysły, aby za przebój uchodził biały wiersz do atonalnej muzyki.
Koalicja Obywatelska, a zdaje się także Lewica i Koalicja Polska straciły słuch społeczny. Nie wiedzą, co wyborca akceptuje i jakie komunikaty rozumie, przyswaja i jest w stanie powtarzać. I tu nie chodzi o populizm, który dla liberalno-lewicowych polityków, jest zwykłą maczugą. Chodzi o sens sprawowania władzy. Jeśli nie jest się w stanie tego sensu opowiedzieć, to nie sposób liczyć, że ktokolwiek poza własną „sektą” ten sens przyswoi. W wypadku „sekty” nie chodzi nawet o przyswojenie, a o przekonanie, że jakiś sens istnieje, choćby jego odkrycie było równie trudne jak wykrycie bozonu Higgsa. Opozycja nie ma adekwatnego języka i nie potrafi zainteresować wyborcy, choćby obiecywała „cuda wianki”, jak to się zdarzyło na konwencji programowej Koalicji Obywatelskiej 6 września 2019 r.
Wściekłość Grzegorz Schetyny i innych polityków opozycji bierze się z tego, że bardzo się starają napisać jakiś przebój, ale każdy kolejny okazuje się jeszcze większym nieporozumieniem niż poprzedni, choćby do jego wyjaśniania zaangażowali tysiąc teoretyków. Ta muzyka nie wpada w ucho, a refrenu nie sposób zapamiętać i zanucić. Tym bardziej że wielu jeszcze fałszuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/462876-pis-wygrywa-bo-potrafi-pisac-przeboje