Skrajnie lewicowy reżyser Michael Moore przestrzega, że nominacja prezydencka Demokratów dla Joe Bidena oznacza kolejną kadencję Donalda Trumpa. Zdobywca Oscara („Zabawy z bronią”) i Złotej Palmy w Cannes („Farrenheit 9/11”) może mieć rację. To on przewidział, wbrew całemu liberalnemu establishmentowi, że Hillary Clinton przegra z Trumpem walkę o prezydenturę.
Wczoraj wieczorem w CNN, student zapytał Bidena, który obiecywał nie brać pieniędzy od firm naftowych, dlaczego spotykał się z Andrew Goldmanem, założycielem Western LNG. Biden zaprzeczył, po czym CNN przyznało, że Biden rzeczywiście uczestniczył w takim spotkaniu. Wow.
napisał na Twitterze dokumentalista. Następnie Moore perorował, że lewica potrzebuje kogoś wiarygodnego, a nie kolejną „Hillary biorącą kasę od Goldman Sachs”. „Nie możemy znów ryzykować. Nasza baza zostanie w domu jeżeli Biden będzie kandydatem. Oni nie powiedzą ‘co z tego-Trump jest większym kłamcą!’. Oni zostaną w domu. Uwierzcie mi. Potrzebujemy uczciwego i autentycznego kandydata, anty-Trumpa, ulicznego wojownika i kogoś, kto powie NIE pieniądzom z ropy…”- dodał Moore.
Rzeczywiście 76-letni Biden jest atakowany z lewicowych pozycji przez nową falę progresistów walczących o nominację na czele z senatorami Kamalą Harris i Bernie Sandersem. Doszło do tego, że kwestionowana jest lewicowość Baracka Obamy, w którego administracji Biden był wiceprezydentem przez 8 lat. Ja jednak uważam, że nie dlatego Biden przegra, że nie jest wystarczająco lewicowy. Mimo krzykliwości rewolucjonistów w Partii Demokratycznej, Amerykanie nie są gotowi na ich radykalne postulaty. Biden o wiele mocniej drażni swoimi wpadkami i gafami godnymi Bronisława Komorowskiego.
Kilkanaście dni temu na jednym z wieców w New Hampshire Biden wdał się w zdumiewające rozważania o śmierci Baracka Obamy. Biden wspominał, że był na ostatnim roku prawa, gdy w 1968 roku zastrzelono dwóch bohaterów jego życia: Martina Luthera Kinga i Roberta F. Kennedy’ego. „Wyobraźcie sobie co by się stało, gdyby, nie daj Bóg, zamordowano Baracka Obamę po uzyskaniu przez niego nominacji prezydenckiej, Co by się stało z Ameryką?”- pytał Biden. Pytanie skierował do studentów, którzy jego zdaniem wyjątkowo cierpią przez traumę związaną z prezydenturą Trumpa. „Trump zrobił waszemu pokoleniu, to co zrobiła mojemu strata moich bohaterów”.
Czy Bidenowi chodziło o to, że Trump jest tak zły jak zamachowcy na życia Kinga i RFK? A może była to gafa godna tej, gdy kilkanaście dni wcześniej wyrwało mu się takie zdanie: „Biedne dzieci są tak samo bystre i utalentowane jak dzieci białe”. Co prawda pochodzący z południa USA i oskarżany przez skrajną lewicę o współpracę w latach 60-tych z białymi supramestami szybko się poprawił, ale niesmak pozostał. Przypomniano od razu jego wpadkę z 2007 roku, gdy tak opisał Obamę: „To pierwszy mainstreamowy Afroamerykanin w polityce, który jasno i czysto się wypowiada i jest przystojny”. W czasie apogeum #metoo Bidenowi wypomniano, że dwuznacznie wita się ze współpracowniczkami, obejmując się i…wąchając ich włosy. Rzeczywiście na YouTube można znaleźć liczne ujęcia z fetyszem „śpiącego Joe”, jak nazywa go złośliwe Trump.
Tuż po dziwacznej wypowiedzi o zamachu na Obamę, na wiecu w Keene w stanie New Hampshire Biden dziękował mieszkańcom stanu… Vermont. Sami Demokraci zaczynają dostrzegać, że Trump pożre Bidena w debatach, czego próbkę już dał wyśmiewając na Twitterze jego występy w prawyborczych starciach. Czy Bidenowi pomogą ocieplające występy u zaprzyjaźnionych gwiazd, gdzie opowiada o swoich gafach?
Rozumiejący doskonale showbiznes były gwiazdor TV Donald Trump nie będzie dla „śpiącego Joe” równie wyrozumiały.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/462774-trump-zmiazdzy-mistrza-zenujacych-gaf-spiacego-joe-bidena