Piotr Gadzinowski w „Popołudniowej rozmowie” w RMF FM mówił o obietnicy Lewicy podwyżki emerytury minimalnej do 2400 zł brutto. Będzie to kosztowało budżet państwa ponad 40 miliardów zł.
Te pieniądze weźmiemy z podatków
— zapowiada kandydat Lewicy do Sejmu.
Wprowadzimy oszczędności, zlikwidujemy przerosty w zatrudnieniu, zlikwidujemy IPN, zaprzestaniemy finansowania Kościoła, a przede wszystkim wprowadzimy podatki dla wielkich korporacji
— snuje swoje wizje polityk.
Mam nadzieję, że budżet nam się zepnie
— twierdzi.
Na uwagę prowadzącego rozmowę Marcina Zaborskiego, że budżet nie może być planowany na nadziejach, Gadzinowski stwierdził, że nie widzi przeszkód, aby tak się stało.
Byłem przez 10 lat w Sejmie i ja dobrze wiem, jak się robi budżet. Budżet jest planowany też na nadziejach, żeby to się spięło
— dzieli się swoją śmiałą teorią gospodarczą były poseł SLD.
Piotr Gadzinowski przekonuje, że nie czuje się „dinozaurem”, jak kiedyś o starszych politykach powiedział Robert Biedroń.
My nie jesteśmy zdarte płyty, jesteśmy stare, dobre winyle
— mówi.
Może i trochę trzeszczymy, ale mamy charakter, mamy klimat. Polacy lubią te piosenki, które znają i myślę, że nasi wyborcy wrócą do was, do tych trochę trzeszczących winyli, ale dlatego, że my kiedy rządziliśmy czy współrządziliśmy, to okazaliśmy się fachowcami
— podkreśla Gadzinowski.
Plan Piotra Gadzinowskiego i Lewicy na sfinansowanie obietnic wyborczych jest bardzo śmiały. Pojawia się jedno małe pytanie: czy jest realny?
ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/462741-gadzinowski-budzet-planuje-sie-rowniez-na-nadziejach