I niech ktoś powie, że Schetyna to nie jest jednak spryciarz, żeby nie powiedzieć duży cwaniak.
Powody decyzji Grzegorza Schetyny, by zamienić się miejscami z Małgorzatą Kidawą-Błońską są tak proste, że aż wstyd, iż trzeba to wyjaśniać. A trzeba, gdyż większość tego, co na ten temat powiedziano i napisano, to albo kompletne banialuki, albo wpisywanie się w narracje samego przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Wzruszające są głosy o poświęceniu się Schetyny dla sprawy, tylko to kompletne bajki. Schetyna nie ma ani powodów, ani ochoty, by się poświęcać. Jako polityk z krwi i kości kieruje się wyłącznie cynizmem i wyrachowaniem. I to nie jest wcale wada w polityce.
Po przeliczeniu i podliczeniu sondaży (oficjalnych i tych robionych na wewnętrzne potrzeby PO) oraz rozpoznaniu tendencji, Grzegorz Schetyna przesunął swoje plany objęcia funkcji premiera na rok 2023 (będzie miał wtedy 60 lat, co w polityce oznacza średni wiek). Przesunął, gdyż wszystkie znaki na niebie i ziemi upewniły go, że w roku 2019 byłyby nie do zrealizowania. A skoro tak, oddanie pola Małgorzacie Kidawie-Błońskiej nic go nie kosztuje. A wręcz wyłącznie na tym korzysta. On sam. A jest różnica między tym, że premierem nie zostaje lider ugrupowania, a tym, iż jest to osoba nawet nie mająca ambicji bycia partyjnym przywódcą. Schetyna wyłącznie traciłby, Kidawa-Błońska nie traci nic.
Skoro odzyskanie władzy i objęcie funkcji premiera zostało ocenione jako nierealne w 2019 r., a jest sensem bycia Grzegorza Schetyny w polityce i na czele PO, lepiej nie startować z pozycji kandydata na szefa rządu, gdyż wtedy ponosi się pełną i prawie wyłączną odpowiedzialność za niepowodzenie. Grzegorzowi Schetynie to do niczego niepotrzebne, gdyż obecnie najważniejsze jest dla niego utrzymanie stanowiska szefa partii (jego kadencja kończy się w grudniu 2019 r.). Jako przegrany kandydat na premiera miałby o wiele trudniej, a może nawet nie miałby żadnych szans na pozostanie szefem partii na kolejne cztery lata. Wysuniecie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej przy założeniu, że KO wybory przegra i nie byłaby w stanie sformować sejmowej większości, zdejmuje ze Schetyny problem odpowiedzialności za porażkę. Nie do końca, bo pojawią się głosy, że wszystko trzeba było zrobić wcześniej. Ale wielkiej awantury w PO nie będzie.
Swoją decyzją Schetyna zrealizował postulat wielu środowisk, także partyjnej opozycji, żeby usunął się w cień. A gdy po wyborach okaże się, że to nic nie dało, będzie mógł spokojnie i z uśmiechem twierdzić, że wykonał wole ludu, ale nie jego wina, że to nic nie dało. Zrobił, co się dało, a skoro się nie udało, sam poprowadzi tę furmankę ku lepszej przyszłości. I ma prawo nią pokierować, skoro bez niego nie było wcale lepiej. A to oznacza, że w 2023 r. będzie już mógł być głuchy na podpowiedzi, że powinien się usunąć. A szanse na powrót do władzy będą wtedy większe niż w 2019 r. choćby dlatego, że po ośmiu latach rządów PiS łatwiej będzie przekonać wyborców, iż odmiana ma jakiś sens. W 2019 r. argumentów za tym jest niewiele. A Schetyna ma tak duże polityczne doświadczenie, że nie musi sam siebie okłamywać (ludowi można oczywiście ściemniać).
Małgorzata Kidawa Błońska jest optymalną, a wręcz wymarzoną kandydatką na zmiennika Schetyny, skoro i tak trwale go nie zmieni. Jest kobietą, ma liczne zalety charakteru, ma styl i jest prawnuczką prezydenta Stanisława Wojciechowskiego oraz premiera Władysława Grabskiego, co podkreśla ciągłość z II RP i to z czasów demokratycznych, czyli sprzed zamachu majowego. Ma zatem modelowe cechy optymalnego zmiennika. Optymalnego w 2019 r. W 2023 r. taka zmienniczka mogłaby na stałe Schetynę odsunąć, co oczywiście nie wchodzi w grę. Schetyna daje jej szanse wiedząc, iż obecnie to absolutnie bezpieczne. I ucina wszelkie zarzuty oraz marudzenie, że nie sprawdził, jak byłoby, gdyby się usunął i oddał pole właśnie komuś takiemu jak Małgorzata Kidawa-Błońska.
Nie trzeba żadnych izraelskich czy samoańskich doradców, żeby doświadczony polityk, jakim jest Schetyna, doszedł do właściwych wniosków. Rozegrał to najlepiej, jak potrafił i dla siebie najkorzystniej. A jeszcze zebrał pochwały, jak to potrafi być jednak mądry, altruistyczny i politycznie dojrzały. Schetyna wiele zyskuje płacąc za to bardzo mało, a wręcz nic nie płacąc. Teraz może spokojnie rozwalić się w fotelu z kieliszkiem dobrego wina i obserwować, jak dokona się to, co musi się dokonać, czyli wyborcza porażka. Tyle że nie on będzie już złym chłopcem czy chłopcem do bicia, lecz tym rozsądnym, poświęcającym się altruistą. Bardzo to musi Grzegorza Schetynę bawić. Tym bardziej, im więcej naiwniaków kupi wersję o mądrości i dojrzałości. I niech ktoś powie, że Schetyna to nie jest jednak spryciarz, żeby nie powiedzieć duży cwaniak.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/462500-powody-postawienia-schetyny-na-kidawe-blonska-sa-proste