Przyznanie się do winy, prośba o przebaczenie, takie gesty, które uważane są za symboliczne, a tak do końca symboliczne nie są, bo one są podstawą do dalszych działań
— ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl historyk, prof. Wojciech Polak, przewodniczący Kolegium IPN
wPolityce.pl: Jaka jest Pana ocenia wygłoszonych w Polsce słów prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera? Jest to ewidentna zmiana dotychczasowej retoryki Niemiec. Czym Pana zdaniem jest ona powodowana?
prof. Wojciech Polak: Tak. Jest to zmiana retoryki. Prośba o przebaczenie, to przyznanie się do tych straszliwych zbrodni dokonanych – tak bezpośrednich sformułowań nie było do tej pory. Wydaje mi się, że jest to spowodowane przede wszystkim skutecznością polityki rządu, który pewne sprawy stawia wprost, który nie owija w bawełnę, który domaga się od Niemców przyznania się do tego, co zrobili. Wydaje mi się, że taka polityka przynosi efekty.
W jaki sposób my możemy to wykorzystać, bo zapewne możemy jeżeli chodzi o domaganie się od Niemców odszkodowań za zniszczenia wojenne.
Przyznanie się do winy, prośba o przebaczenie, takie gesty, które uważane są za symboliczne, a tak do końca symboliczne nie są, bo one są podstawą do dalszych działań. My zgodnie z zasadami chrześcijańskimi uważamy, że oczywiście przeprosiny, prośba o wybaczenie, przyznanie się do winy to są rzeczy wielkie, ale za tym jeszcze idzie zadośćuczynienie Panu Bogu i ludziom i tutaj w tej chwili jest rzeczą logiczną i oczywistą, że oczekujemy na odszkodowania, oczekujemy na reparacje. Wydaje mi się, że to wyraźne przyznanie się do winy, wyraźna prośba o przebaczenie jest krokiem w dobrym kierunku. Te uroczystości wczorajsze zostały dobrze przygotowane, także z punktu widzenia światowej opinii publicznej. Na cały świat poszedł przekaz, że II wojna światowa zaczęła tutaj, w Polsce 1 września 1939 roku, a nie w 1941 roku, jak chcą tego Rosjanie, ale także Amerykanie również. Ten przekaz, że Polska była pierwszą ofiarą Niemców, że w Polsce zaczęła się II wojna światowa, że Polska poniosła tak ogromne straty spowodowane przez niemieckie okrucieństwa, zbrodnie, ten przekaz także ułatwia działanie. Niemcom zależy na dobrej opinii międzynarodowej, przykładają do tego wielką uwagę, chcą być najlepsi w różnych dziedzinach, nie tylko gospodarki, ale sportu, kultury itd. Ten dobry obraz Niemiec jest dla nich cennym kapitałem. Działanie Polski i przekaz, że Polska padła ofiarą barbarzyństwa i te sprawy są jeszcze do dzisiaj niezałatwione może być pewnym środkiem nacisku na Niemcy. Także z punktu widzenia pewnego racjonalnego działania, w kierunku wywalczenia tych reparacji to, co stało się wczoraj miało duże znaczenie.
A czy uprawnione byłoby podejrzenie, że Niemcy zdecydowali się zgodzić na zmianę retoryki, licząc na to, że dzięki temu te reparacje będą mniejsze, że Polska odstąpi przynajmniej w części od swoich roszczeń?
Trudno mi powiedzieć. Nie sądzę, bo wiadomo, że jeżeli reparacje zostaną wypłacone, to po długich rokowaniach. Można by sądzić, że Niemcy w ogóle nie chcą płacić reparacji. Na razie uważają, że te gesty przeprosin, prośby o wybaczenie, okazywanie skruchy, że to załatwi sprawę. Ja obawiam się, że to może być na razie takie podejście, ale mam nadzieję, że to podejście – wbrew nadziejom niektórych Niemców – otworzy jednak drogę do rozmów na tematy finansowe, na tematy związane z konkretnym odszkodowaniem.
Do tej pory i w niemieckich i w amerykańskich mediach bardzo często się pojawiały sformułowania typu „polskie obozy śmierci” i przeglądając niemieckie media, odniosłam wrażenie, że one z trudem przełykają tę niemiecką winę za to, co się dokonało na okupowanych terytoriach polskich. Czy to przemówienie prezydenta Steinmeiera było na tyle mocne, żeby zrównoważyć, a przynajmniej częściowo zniwelować skutki tej wymierzonej w Polskę negatywnej kampanii, jaka była prowadzona w tychże mediach?
Powiem, że nie byłbym takim optymistą, bo tutaj to przemówienie skierowane było do Polaków i prasa niemiecka dość oszczędnie je omawia, trzeba mieć jednak nadzieję, że rząd niemiecki będzie prowadził teraz politykę jednak bardziej wyważoną, politykę historyczną.
Niemcy od lat 50. podjęli próbę unikania odpowiedzialności, zaczęto zrzucać odpowiedzialność za zbrodnie na „nazistów”, na jakichś bliżej nieokreślonych nazistów, czy hitlerowców, zaczęto sugerować, że to niekoniecznie byli Niemcy. Różni niedouczeni ludzie w Europie Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych mogli na zasadzie prostego, logicznego rozumowania myśleć, że skoro obozy były w Polsce, to Polacy je tworzyli. Niemiecka polityka historyczna żerowała na takich uproszczeniach. To bardzo chytre i wyrafinowane sposoby. Także w samych Niemczech lansowano i lansuje się taką narrację, że zbrodniarzami to byli „naziści”. A kto to byli „naziści”? Zaczyna się sugerować, że to niekoniecznie byli Niemcy. To pojawianie się określenia „polskie obozy koncentracyjne” także nie jest przypadkowe, także jest częścią tej polityki, więc można mieć jedynie nadzieję, że oszukańcza, kłamliwa polityka historyczna nie będzie już tak brutalnie lansowana.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/462047-nasz-wywiad-prof-polak-o-zmianie-niemieckiej-retoryki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.