W huku afer, pseudoafer i katastrof, być może umknęła nam ważna deklaracja lidera Platformy Obywatelskiej Grzegorza Schetyny.
Chodzi o reakcję lidera opozycji na list byłych ambasadorów do Donalda Trumpa, w których stwierdzili oni, iż prezydent USA „przybywa do kraju, który nie jest praworządny”:
„Pana mocny głos wzywający do tolerancji i wzajemnego poszanowania, a także przestrzegania postanowień konstytucji i innych praw, może mieć znaczenie historyczne”
— wzywali byli dyplomaci w przededniu wizyty Trumpa w Polsce, wówczas jeszcze nie przełożonej.
Pytany o tę sprawę w „Gościu Wydarzeń” telewizji Polsat, Schetyna wyraźnie się zdystansował wobec tego, rzeczywiście skandalicznego, listu:
Uważam, że są bardziej szczęśliwe formy walki o lepszą polską politykę zagraniczną niż apel, adres do prezydenta Stanów Zjednoczonych czy prezydentów innych krajów. Uważam, że tu trzeba tę politykę korygować, ją pokazywać -
— mówił w tonie dawno nie słyszanym po stronie opozycji.
Wcześniej mieliśmy też znaczącą decyzję o faktycznym bojkocie marszu opozycji w Białymstoku po incydentach wokół tzw. marszu równości.
Oczywiście, równolegle Schetyna zawzięcie broni każdego polityka PO, który ma kłopoty, nawet jeśli w oczywisty sposób kompromitują one daną osobę (Brejza, Neumann, Gawłowski); być może jednak w tych kwestiach nie jest on w stanie cokolwiek zrobić, bo taka jest wewnętrzna logika i struktura Platformy. Stanowisko w sprawie listu byłych ambasadorów wydaje się jednak nieprzypadkowe; to zbyt ważna sprawa, i trudno sądzić, że Schetyna nie przemyślał swojej reakcji.
Czy lider PO próbuje znacząco korygować linię opozycji i chce zrezygnować z opozycyjności totalnej, którą zresztą sam kilka lat temu ogłosił? Czy zrozumiał, że to droga donikąd, bo dająca sukces jedynie w razie pełnego zwycięstwa (wydaje się dalekie), a w obecnych warunkach umacniająca jedynie dominację Prawa i Sprawiedliwości? Z pewnością ewentualna korekta linii PO, będąca próbą powtórzenia politycznej drogi PiS z lat 2011-2015 (najpierw konsolidacja wewnętrzna, później polityka do bólu merytoryczna i pragmatyczna) nie będzie łatwa. Jak słusznie zauważył niedawno prof. Waldemar Paruch, politycy opozycji przez lata totalności w pewien sposób wychowali i ukształtowali swój elektorat, i nie mają łatwego pola manewru. Na pewno nie mogą zmienić kursu z dnia na dzień, nie ryzykując przy okazji gwałtownych napięć. Ale krok po kroku, owszem, mogą próbować.
Za wcześnie by stawiać kropkę nad i. Ale warto patrzeć uważnie. Jeśli teza, że Schetyna chce zrezygnować z totalności znajdzie potwierdzenie, będzie to dobra wiadomość. Po kolejnych wyborach możemy stanąć przed szansą o ile nie zakończenia, to przynajmniej złagodzenia temperatury tzw. wojny polsko-polskiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/461830-czy-schetyna-chce-wyjsc-z-pulapki-opozycyjnosci-totalnej