Gdy pierwszy raz jechałem na Florydę (autem z Nowego Jorku) pod koniec sierpnia 2015 r., najważniejszym wydarzeniem w USA były prognozy pogody dla tego stanu. Sam uważnie je śledziłem, nie wiedząC, czy dotrę do Orlando. Wszystkie media drobiazgowo analizowały, jakie konsekwencje dla Sunshine State będzie mieć przejście nadciągającego huraganu. Erika spustoszyła wówczas zwłaszcza Dominikę. Ostatecznie na Florydzie była już „tylko” burzą tropikalną – wyhamowała do 1. kategorii, ale mimo to wcześniej gubernator ogłosił stan wyjątkowy, do pomocy wysłano Gwardię Narodową, a w wielu sklepach wykupiono zapasy żywności.
Tam wiedzą, że z huraganami nie ma żartów. Nie tylko z powodu Katriny z 2005 r. Doskonale pamiętam, jak przed dwoma laty obserwowaliśmy relacje amerykańskich reporterów z przejścia nad Florydą Irmy i zniszczenia, jakie spowodowała ona m.in. na Florida Keys.
W ogóle się nie dziwię, że wobec prognozowanego na poniedziałek uderzenia huraganu 4. kategorii Donald Trump przełożył wizytę w Polsce. W zasadzie powinniśmy się z tego cieszyć. Z co najmniej dwóch powodów, nawet jeśli niepokój pogodowy i empatia prezydenta USA dla mieszkańców Florydy podyktowana jest głównie perspektywą przyszłorocznej reelekcji.
Po pierwsze, jak widać po tej kadencji, w interesie Polski jest, aby w Białym Domu wciąż urzędował ekscentryczny milioner. Niech więc dba o swoich rodaków i pieczołowicie pilnuje, czy nic im nie potrzeba w obliczu nadciągającego huraganu.
Po drugie, Trump nie odwołał swojej przyjazdu, lecz go przełożył. A to oznacza, że wizyty będą dwie. Ta druga może jeszcze w tym roku, może na początku przyszłego. Opozycji bym dopowiedział: jeśli Trump nie przyleci przed tymi wyborami, to przed kolejnymi, prezydenckimi. Prawdą jest, że obecność Mike’a Pence’a na uroczystościach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej to nie to samo, że jego przemówienie nie odbije się takim echem w światowych mediach, ale nie jest prawdą, ze zostanie niezauważone. Zwłaszcza w Stanach, skąd z wiceprezydentem przyleci zastęp dziennikarzy.
Dlatego nie rozumiem tej dzikiej radości naszych kochanych przedszkolaków, którzy marzą o przejęciu władzy. Ciężko wytykać ich głupotę, przywoływać fakt dopięcia wszystkiego na ostatni guzik, włącznie z zatankowaniem na Orlenie przy Polu Mokotowskim obu „Bestii”. Oni i tak tego nie przyswoją. Niektórzy wiedzą, że tłuczenie o politycznych powodach zmiany planów przywódcy USA to tylko PR-owa hucpa na potrzeby miałkiej kampanii, ale wielu pewnie w to uwierzyło. Nie budźmy ich. Uśmiechnijmy się i idźmy dalej.
Opozycjo, tu naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Trump przyjedzie. Nieco później, być może wtedy, gdy niewiele z was już zostanie po kolejnych przegranych wyborach. Czy wtedy powiecie o sukcesie PiS? Czy może ogłosicie, że jednak demokracja w Polsce została uleczona, skoro dziś jej choroba, waszym zdaniem, zatrzymała Donalda nad Potomakiem? W tej sprawie przegracie dwa razy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/461601-opozycjo-nie-kompromituj-sie-na-trumpie-przegrasz-dwa-razy