Czy koniecznie trzeba walczyć z rządzącymi w stylu antybohaterów poematów Janusza Szpotańskiego i traktatów Piotra Wierzbickiego?
Radosław Sikorski wprost nie napisał, że huragan Dorian to tylko pretekst, by Donald Trump nie przyleciał do Polski, ale zrobił to innymi środkami i z finezją młota pneumatycznego. Zamieścił oto na Twitterze skan swego odręcznego liściku do Andrzeja Dudy z 10 września 2018 r., polecającego prezydentowi rozdział jeszcze wtedy nie wydanej swojej książki „Polska może być lepsza”. Sikorski napisał list, gdyż Andrzej Duda wybierał się właśnie do USA. Teraz były szef MSZ fragment tego rozdziału przywołał, a chodzi w nim o nieobecność ważnych polityków, w tym prezydenta Baracka Obamy, 21 kwietnia 2010 r. na pogrzebie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Obama, zdaniem Sikorskiego, wybrał grę w golfa, a pretekstem pozostania w USA był wybuch wulkanu na Islandii. Ale w rzeczywistości chodziło to, że „bezpieczeństwo Polski jest dla USA istotne, ale nie niezbędne”.
Sugestia obecnego eurodeputowanego Sikorskiego jest prosta jak konstrukcja styliska od szpadla: znowu w ważnym momencie Polska nie jest priorytetem dla USA. A PiS, jego rząd i prezydent dostali fangę w nos. Co oczywiście Sikorskiego cieszy. W tym wyciągnięciu sprawy pogrzebu prezydenta Lecha Kaczyńskiego tkwi cała małość Radosława Sikorskiego, a podobno – wedle jego własnych słów – polityk „nie może być mały”. Sikorski może, a więc swoje zrobi w sprawie bieżącej, a jeszcze obryzga pamięć nieżyjącego prezydenta Kaczyńskiego. Taki to już urok (albo to drugie) oksfordzkiego gentlemana. Sikorski jest tylko jednym z wielu, którzy z odwołanej wizyty prezydenta USA robią „bydło”. Tak jakby interes Polski nie był ważny, a liczyło się wyłącznie dokopanie PiS, nawet gdy się argumenty naciąga do granic możliwości.
Radosław Sikorski przynajmniej nie napisał żadnego tekstu na powitanie prezydenta Trumpa, jak zrobił to polityk PO, a wcześniej wiceprezes PiS, Paweł Zalewski. On witał Donalda Trumpa, czyli kopał rząd PiS i prezydenta tekstem w „Gazecie Wyborczej” – „Służalczość to nie partnerstwo”. Teraz pewnie Zalewski z satysfakcją odnotuje, że potwierdziła się jego teza i „służalczość” się zemściła. On zaprzestałby uprawiania „polityki klientelizmu” i odszedł od „roli amerykańskiego konia trojańskiego w Europie”. Ale nawet posługując się argumentami Zalewskiego, chyba lepiej być amerykańskim koniem trojańskim niż rosyjskim (putinowskim).
Gorszy od Sikorskiego nie mógł być jego kolega, były wicepremier Jan Vincent-Rostowski. Dlatego napisał: „Floryda ważniejsza niż Polska. Trump ma inne, własne priorytety. Wizyta w Polsce na 80. rocznicę wybuchu Wojny ewidentnie nie jest jednym z nich. To prysznic zimnej wody dla PiS i ich złudzeń co do tego Prezydenta USA i smutna prawda dla nas wszystkich”. Do Sikorskiego i Rostowskiego dołączył ich kolega Bartłomiej Sienkiewicz, były szef MSW: „Radzę, żeby PiS odwołanie wizyty Trumpa przyjął jako ostatnie ostrzeżenie: podobnie może być z pomocą militarną US w sytuacji kryzysowej RP. Ten prezydent jest nieobliczalny i nie można na nim opierać całej polityki bezpieczeństwa Polski”.
Z szeregów PO błysnął jeszcze poseł Mariusz Witczak: „Chyba jednak nie huragan Dorian, tylko huragan Piebiak. I nie na Florydzie, tylko w polskim Ministerstwie Sprawiedliwości. Wstyd na cały świat!”. Wstyd to mieć tak „inteligentne” wpisy, ale Witczak to tylko folklor, nawet w PO. Senator, były minister kultury Bogdan Zdrojewski błysnął natomiast kulturą: „Nie pamiętam sytuacji odwoływania tak ważnej decyzji w takim trybie. Nie wiem, co o tym przesądziło. Huragan na Florydzie, gówno w Wiśle czy … naszej polityce? Dobrze nie jest! Cieszyć nie ma się z czego”.
Do chóru dołączył lider Partii Razem Adrian Zandberg: „PiS od wielu tygodni nadymał balonik ‘wizyta Trumpa’. Opowieściom o bliskiej przyjaźni z prezydentem USA nie było końca. No i balonik pękł. Wizyta odwołana, pole golfowe na Florydzie okazało się dla Trumpa ważniejsze. A PiS został z całą tą propagandą jak Himilsbach z angielskim”. Jeśli siejący spustoszenie, zabójczy huragan to „pole golfowe”, trzeba Zandbergowi pogratulować wrażliwości. A mecenasowi Romanowi Giertychowi nieodmiennie trzeba pogratulować kreatywności w dostarczaniu tzw. lol-contentu: „Trump ocenił, że PiS przegra wybory”.
Było oczywiste, że opozycja i sympatyzujące z nią media zrobią z odwołania wizyty prezydenta Trumpa „bydło”, bo zawsze korzystały z okazji, nawet dużo mniej ważnych. I było wiadomo, że mają gdzieś interes Polski, byleby się wyżyć na wrażym PiS. Ale czy koniecznie trzeba to robić w stylu antybohaterów poematów Janusza Szpotańskiego i traktatów Piotra Wierzbickiego?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/461575-trump-odwolal-wizyte-opozycja-wyszla-na-zer