Prezydent Donald Trump odwołał wizytę w Polsce. Powodem jest nadciągający nad Florydę huragan „Dorian”. Zamiast Trumpa do Polski przybędzie wiceprezydent Mike Pence – taka nieoczekiwana informacja dotarła właśnie do Polski.

Z jednej strony nie ma co szukać w tym sensacji. Pomimo różnych, pchających się do głowy teorii spiskowych, wydaje się bowiem, że Trump rzeczywiście odwołał wizytę z powodu huraganu. W Warszawie przygotowania trwały bowiem pełną parą, na Okęciu od kilku dni lądowały amerykańskie transportowce z niezbędnym sprzętem, pojawiły się służby obsługujące wizytę i dziennikarze. Szkopuł w tym, że w Ameryce rozpoczyna się kampania wyborcza przed przyszłorocznymi wyborami i Trump nie chce dać pretekstu swoim rywalom do zarzutów, że w czasie gdy mieszkańcy Florydy zmagali się z żywiołem, on był w Europie.

Jednak… Jednak pomimo tych wszystkich okoliczności odwołanie wizyty nie wygląda najlepiej. Bo nie fakty się tu będą liczyć, ale ich interpretacja. A tę już można przewidzieć: amerykański prezydent pokazał, że ma w głębokim poważaniu swoich „pisowskich przyjaciół”. Będą też inne teorie, z prawego skrzydła, że wszystko jest spiskiem Żydów, którzy wywierają nacisk na rząd, aby ten wypłacił im odszkodowanie za tzw. mienie bezspadkowe. I że w ogóle Ameryka to nic nie warty sojusznik. W odróżnieniu na przykład od putinowskiej Rosji.

W tym sensie stało się bardzo źle. A i koincydencja dat też jest fatalna. Bo mieliśmy wspólnie obchodzić rocznicę wybuchu wojny. Wojny, w której zostaliśmy opuszczeni przez najbliższych sojuszników. Nie mam żadnych wątpliwości, że zostanie to wykorzystane propagandowo.