Niestety niemało z tych ludzi jest osobiście lub rodzinnie powiązanych ze środowiskami komunistycznymi, sowieckimi, co niestety w godzinach próby, w godzinach decydujących, a realne lokowanie wojsk amerykańskich jest momentem historycznym, powoduje, że maski opadają i te osoby pokazują swoje prawdziwe oblicze
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce były wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak.
CZYTAJ WIĘCEJ: Szczyt bezczelności! Byli ambasadorowie atakują Polskę i piszą list do Trumpa: „Przybywa Pan do kraju, który nie jest praworządny”
wPolityce: Jakie mogą być konsekwencje, krótkofalowe i długofalowe listu byłych ambasadorów do prezydenta Donalda Trumpa?
Jan Dziedziczak: To tak naprawdę jest przykład znany z niechlubnych kart historii, zwłaszcza z końca XVIII wieku, kiedy to w imię rozgrywek między poszczególnymi środowiskami politycznymi, w imię rozgrywek o własne wygody, własne interesy, wrogowie Polski używali narzędzia oczerniania Polski za granicą tylko po to, żeby reformowanie Polski nie wyszło, żeby mieć argumenty przeciwko reformatorom. To są osoby doskonale świadome swoich działań, które wiedzą, że politykę bezpieczeństwa Polski, politykę zagraniczną buduje się przez wiele lat, długofalowo, a oni mając tą świadomość próbują zaszkodzić Polsce, próbują też storpedować ten dobry czas dla Polski, dla relacji polsko-amerykańskich. Mamy świadomość, że na szczęście ich działania nie przyniosą efektu, dlatego że administracja Donalda Trumpa doskonale rozumie narzędzia działań światowego lewactwa i jest na to uodporniona. Ma świadomość, że mamy do czynienia z uprzywilejowaną niegdyś kastą, która straciła władzę i nie może się z tym pogodzić, woli, żeby zaszkodzić interesom Polski, w tym relacjom polsko-amerykańskim i zależy im tylko na tym, żeby wrócić do władzy.
Administracja Donalda Trumpa także pada ofiarą tego typu histerii i takie listy nie robią na niej żadnego wrażenia.
Opozycja stara się przekonywać, że jesteśmy za bardzo uzależnieni od Stanów Zjednoczonych, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa, ale jakie my mamy wyjście, biorąc pod uwagę nasze położenie geopolityczne?
Opozycja szuka dziury w całym. Szkoda, że robi to w dziedzinie polityki, która niegdyś należała do takich chronionych w tej rywalizacji międzypartyjnej elementów. Działaliśmy na zewnątrz kraju zgodnie, jako Polacy, niezależnie od tego, jaką partię reprezentowaliśmy i polityka bezpieczeństwa, polityka zagraniczna właśnie była tą dziedziną wspólnego działania. Szkoda, że teraz, żeby zaszkodzić Prawu i Sprawiedliwości, zaszkodzić rywalowi partyjnemu, totalna opozycja decyduje się na szwank wystawiać to, co jest na zewnątrz kraju, używać różnych zabiegów mających na celu zaszkodzenie nam na zewnątrz.
Polska prowadzi konsekwentną politykę bezpieczeństwa. Elementem tej polityki kluczowym jest doprowadzanie do tego, żeby do zagrożenia nie doszło. Po to mamy tak silne relacje ze Stanami Zjednoczonymi i z całym NATO, które jest naszym gwarantem bezpieczeństwa, po to m.in. angażujemy się także w Unię Europejską, żeby zapewnić bezpieczeństwo. Powstanie baz amerykańskich, powstanie baz sojuszniczych jest przykładem fizycznego obowiązywania artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego, mówiącego o tym, że atak na jeden z krajów jest atakiem na cały sojusz. Dzięki udanemu szczytowi NATO w Warszawie z 2016 roku, dzięki udanej polityce zagranicznej Prawa i Sprawiedliwości i relacjom polsko-amerykańskim, dzięki temu, że powstają bazy sojuszników, powstają bazy amerykańskie, potencjalny agresor rozważając atak na Polskę ma świadomość, że musiałby strzelać do amerykańskich żołnierzy, że musiałby fizycznie zaatakować armię Stanów Zjednoczonych, a zapewniam, że Stany Zjednoczone to jest taki kraj, który sobie nigdy nie pozwoli na to, żeby do ich żołnierzy strzelano bezkarnie.
Oni mają nie tylko nas bronić w chwili próby, ale przede wszystkim ich zadaniem jest doprowadzić do tego, żeby do ataku nigdy nie doszło, żeby agresor ocenił, że potencjalny atak na Polskę jest dla niego nieopłacalny, że cena za ten atak będzie nieproporcjonalna do ewentualnych zysków.
Czy w tym kontekście możemy mówić o tym, że ów list byłych ambasadorów jest elementem nie tylko walki politycznej wewnątrz kraju, ale także międzynarodowej, walki o strefy wpływów?
Niestety niemało z tych ludzi jest osobiście lub rodzinnie powiązanych ze środowiskami komunistycznymi, sowieckimi, co niestety w godzinach próby, w godzinach decydujących, a realne lokowanie wojsk amerykańskich jest momentem historycznym, powoduje, że maski opadają i te osoby pokazują swoje prawdziwe oblicze.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/461520-nasz-wywiad-dziedziczak-dobitnie-o-autorach-listu-do-trumpa