Awaria w warszawskiej oczyszczalni ścieków może potrwać nawet kilka miesięcy! Mówią o tym nawet urzędnicy z warszawskiego ratusza. a za nieodpowiedzialne, uznaje Główny Inspektorat Ochrony Środowiska opowieści Trzaskowskiego, który bagatelizuje niebezpieczną awarię w oczyszczalni ścieków „Czajka”. Agnieszka Borowska, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska ujawniła w telewizji wPolsce.pl prawdę o groźnym wycieku ścieków do Wisły i zbiła kilka argumentów z narracji Rafała Trzaskowskiego i zblatowanych z nim mediów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:RELACJA. Katastrofa ekologiczna w Warszawie! Awaria oczyszczalni ścieków „Czajka”. Prokuratura wszczęła śledztwo
Pierwszy mit, z którym rozprawili się inspektorzy GIOŚ dotyczy rzekomego „zrzutu kontrolowanego” ścieków do Wisły. Okazuje się, że to określenie oznacza manipulację. MPWiK niczego nie kontrolowało.
Absolutnie nie mówimy o zrzucie kontrolowanym. Z takim mamy do czynienia, gdy ma się jakąś kontrolę nad procesem dostarczania ścieków. W tym wypadku mamy do czynienia ze zrzutem awaryjnym, w sytuacji, w której MPWiK nie może poradzić sobie ze zrzutem.
– mówiła w telewizji wPolsce.pl Agnieszka Borowska,
Rzecznik GIOŚ odniosła się także do kolejnego przekłamania, które polega na narracji, że przed budową oczyszczalni, którą ukończono w roku 2012, ścieki i tak trafiały do Wisły.
Byliśmy wstydem w Europie. Stolica europejska nie posiadała oczyszczalni ścieków. Zainwestowano ogromne pieniądze w oczyszczalnię. Spodziewaliśmy się, że sytuacja była unormowana. Wtedy wpływały ścieki z 7 dzielnic, dzisiaj z 11.
– podkreślała Borowska.
Chodzi o to, że cofamy się w rozwoju i mówimy dziś o 260 tys. metrów sześciennych ścieków na dobę, które wpływają do Wisły. Ścieki zawierają przecież nie tylko fekalia, ale także chemię gospodarczą. Sytuacja jest niebezpieczna.
– dodała rzecznik GIOŚ.
A co z jakością wody w Wiśle i bajkową teorią o samooczyszczaniu się rzeki?
Zdaniem inspektorów ochrony środowiska mamy do czynienia z początkiem katastrofy ekologicznej. Na to wskazują też pomiary, które dostarczono do GIOŚ, a które informują o podniesieniu wartości związków azotowych i jest to bardzo niebezpieczne podniesienie tych wartości.(…) Z raportu wynika, że stwierdzono dużą zawartość azotu amonowego. To 43,7 miligrama na litr. Dla porównania, próbka wody z miejsca, w którym to zanieczyszczenie nie występuje wykazała mniej niż jeden miligram na litr. Azot wypiera z wody tlen.
– mówiła Agnieszka Borowska.
Rzecznik odniosła się także do podejrzanej niechęci Rafała Trzaskowskiego dla przyjęcia pomocy od państwa i rządowych instytucji. Poruszyła też kwestię ukrywania przez ratusz informacji o awarii w oczyszczalni ścieków.
Nie wiem skąd zwłoka. Zaniepokoiliśmy się na tyle, że Główny Inspektor Ochrony Środowiska zadecydował o zawiadomieniu prokuratury. (…) Dla nas, ludzi zajmujących się ochroną środowiska, ta zwłoka miała ogromnie negatywne znaczenie. Mówimy o kilkudziesięciu straconych godzinach. W tym czasie mogliśmy zorganizować służby, punkty pomiarowe. Dziś wiedzielibyśmy dużo więcej i służby byłyby bardziej zmobilizowane. Wszystko to kosztem naszego zdrowia.
– powiedziała rzecznik GIOŚ.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Trzaskowski z rozbrajającą szczerością o ściekach w Wiśle: „To nie jest tak, ze mamy rozwiązania, które są w tej chwili gotowe”
Agnieszka Borowska oceniła też działania ratusza, które mogą wskazywać na bagatelizowanie problemu ewentualnego zagrożenia dla zdrowia, w związku ze ściekami.
To strategia braku odpowiedzialności społecznej. Trzeba przeciwstawić się temu lekkiemu podejściu do całej sytuacji. (…) Dziwię się, że władze Warszawy nie rozumieją tej sytuacji. Używa się jakichś eufemizmów, rozmywa się tę sprawę. Apelują do prezydenta Rafała Trzaskowskiego i podległych mu instytucji o współpracę z nami. Niech słuchają ekspertów w tej dziedzinie. To co robi dziś MPWiK ma wpływ na pół Polski. W przypadku dłuższego utrzymywania się awarii, o czym mówią przedstawiciele MPWiK w trakcie obrad zespołu kryzysowego, nawet przez kilka miesięcy, to mielibyśmy sytuację katastrofalną. Niektórzy MPWiK urzędnicy mówią nawet o pół roku.
– ujawniła Agnieszka Borowska.
Zamiast prowadzić spory o sposobie mówienia o tej sytuacji, należy zderzyć się z rzeczywistością, bo mamy do czynienia z początkiem katastrofy ekologicznej. Należy się zastanowić na jakąś, tymczasową instalacją , która ochroni rzekę, to dojdzie do tragedii, która zabije życie w Wiśle.
– dodała.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/461514-tylko-u-nas-awaria-czajki-moze-potrwac-nawet-pol-roku