Świat „Gazety Wyborczej” jest fascynujący: ideologicznie sprężysty, nieustannie ofensywny, a jednocześnie stale zmagający się potężnymi zagrożeniami. Ale nade wszystko, to świat, w którym konkretna rzeczywistość nie ma wielkiego znaczenia. Nie ma sprawy, której nie można tak nagiąć, by pasowała do rzeczywistości.
Drobny, ale symptomatyczny przykład z dzisiejszego wydania. W komentarzu pt. „Oto, dlaczego Szczerski odpuścił”, Bartosz T. Wieliński stawia tezę, że szef gabinetu prezydenta RP nie miał szans na stanowisko unijnego komisarza, i dlatego skorzystał z pierwszej lepszej okazji, by zrezygnować z kandydowania. Dlaczego?
Podczas służby dla Prawa i Sprawiedliwości, gdzie pełni funkcję jednego z najważniejszych ideologów, dał się poznać jako [polityk] niechętny integracji europejskiej. Jako minister u prezydenta Dudy próbował z krajów Europy Środkowej budować antyzachodni blok - taka była pierwotna koncepcja Trójmorza.
Dwa zdania, dwie, dość ordynarne, nieprawdy. Szczerski nigdy nie był antyunijny, to zwykłe kłamstwo. To on optował np. za trwaniem w jednoznacznie prounijnej, choć reformatorskiej formule EKR, choć Salvinii proponował budowę frakcji twardej prawicy. Zarzut ten jest tak samo pusty jak rytualne twierdzenia, że PiS chce Polexitu. Na szczęście ten wątek zamknął swoim słynnym wywiadem sam Jean Claude-Juncker, stwierdzając, że Polsce nic takiego nie grozi.
Drugi zarzut Wielińskiego jest jeszcze ciekawszy. Otóż stawia on tezę, że projekt Trójmorza był (jest) próbą budowy „antyzachodnego bloku”, taka bowiem była „pierwotna koncepcja”.
Trudno orzec, na jakiej podstawie tak twierdzi. Koncepcje współpracy regionalnej są przecież czymś oczywistym w przypadku kraju położonego między Niemcami a Rosją, i pojawiały się w polskim myśleniu geopolitycznym już w czasie zaborów. Takie były też źródła Trójmorza; ta koncepcja wyrasta z prostego założenia, że kraje obszaru ABC (Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne), działając razem, mogą znaczyć więcej. W żadnym momencie nie był to jednak pomysł, który miał mieć wymiar antyzachodni. **Byłby to po prostu absurd, ponieważ żadne z państw regionu, włącznie z Polską, nie zrezygnowałoby z miejsca w Unii bądź dążenia do niej na rzecz czegoś tak luźnego jak Trójmorze. Pomijając już fakt, że Trójmorze wspiera najważniejsze państwo Zachodu, czyli Stany Zjednoczone.
Wieliński to zapewne wie. Tak naprawdę chciał nam powiedzieć chyba coś innego. Otóż za sformułowaniem „antyzachodni blok” kryje się po prostu teza, że Trójmorze oznaczało bezczelne podważenie europejskiej dominacji Berlina i Paryża, próba nowego zbalansowania całej układanki. Ale to przecież jeszcze nie oznacza, że był to projekt antyzachodni; również dobrze można by tak określić każdą współpracę regionalną, każdą nową inicjatywę, podjętą bez konsultacji z Angelą Merkel czy Emmanuelem Macronem.
Wniosek z tego jest prosty: Trójmorze jest naprawdę ważnym, choć niełatwym projektem. Nie wolno z niego pod żadnym pozorem rezygnować. Skoro w walce z tą ponoć nieistotną, śmieszną, groteskową inicjatywą sięga się po taki zarzut jak „antyzachodniość”, to znaczy, że naprawdę niepokoi pewnych decydentów i pewne stolice.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/461363-wedlug-wyborczej-trojmorze-jest-projektem-antyzachodnim