Szklany sufit wiszący nad środowiskami zgrupowanymi wokół Ruchu Narodowego, kolejnych odnóg partii Janusza Korwin-Mikkego i środowiska Grzegorza Brauna wydaje się nie do przebicia. Liderzy Konfederacji liczą jednak, że w październiku zasiądą w parlamencie. Na razie mają jednak inne problemy
— pisze Marcin Fijołek w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Śledząc rozgrywki kampanii przed jesiennymi wyborami, niewątpliwie najłatwiej będzie zauważyć poczynania polskich partyjnych gigantów. W tle rządzącej prawicy znajdują się także mniejsze partie, które będą musiały pokonać szereg trudności, by przekroczyć próg wyborczy.
Problemem jest choćby kolejny odcinek podziałów i rozdrobnienia. Z szeregów Konfederacji – w porównaniu z majowymi wyborami do europarlamentu – odeszli już Kaja Godek, Marek Jakubiak czy Piotr Liroy-Marzec, wszyscy pociągając za sobą swoje mniej lub bardziej zakorzenione środowiska i struktury. Godek zgłaszająca z uporem i konsekwencją postulaty skuteczniejszej ochrony prawnej nienarodzonego życia porzuciła konfederatów ostatnia. Coraz głośniej mówi się o tym, że wraz z Markiem Jurkiem i jego Prawicą Rzeczypospolitej będą próbować zebrać podpisy pod własnymi listami wyborczymi – nawet jeśli miałoby to oznaczać rejestrację w kilkunastu okręgach wyborczych. Powody? Sama zainteresowana wskazywała na brak determinacji polityków Konfederacji w walce z aborcją, co zresztą natychmiast podchwycił Wojciech Cejrowski, jeden z popularnych sympatyków omawianego ruchu. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać – Janusz Korwin-Mikke wskazywał, że poszło nie o idee, ale konkretne miejsca na listach wyborczych, zaś sama Konfederacja nawiązała współpracę – niejako w zastępstwie środowiska Godek – ze Zjednoczeniem Chrześcijańskich Rodzin, marginalnym ugrupowaniem zarejestrowanym jako partia polityczna
— opisuje Fijołek.
Problemem, na który skarżą się politycy mniejszych ugrupowań, jest także brak wsparcia przy zbieraniu podpisów, co może znacznie pokrzyżować plany niektórych z nich.
W Konfederacji słyszę żale, że rządzący dziś politycy złośliwie wyznaczyli terminy, by przedstawienie w Państwowej Komisji Wyborczej odpowiedniej liczby podpisów było maksymalnie utrudnione. – Najpierw prezydent tak, a nie inaczej ustawił kalendarz wyborczy, później zwlekano z postanowieniem, a następnie z jego publikacją w Dzienniku Ustaw. Nawet jak to się stało, to w godzinach popołudniowych, byśmy stracili weekend i kolejne dni… – ubolewa jeden z działaczy. O sprawę pytamy również Krzysztofa Bosaka: – Terminy są wyśrubowane tak, byśmy się potknęli. To świadoma gra na wyeliminowanie konkurencji za pomocą metod administracyjnych, a nie demokratycznych – przekonuje nas polityk narodowców, który tym razem wystartuje nie w Warszawie, ale Kielcach. O ile oczywiście Konfederacja zbierze podpisy
— pisze publicysta „Sieci”.
Choć dla niektórych naturalnym scenariuszem wydawało się połączenie Koalicji Obywatelskiej z Kukiz ’15, w pewnym momencie negocjacje w tym temacie upadły. Przyczyną, wg polityków Kukiz’15, była nadmierna egzotyka poglądów prezentowanych przez Korwin-Mikkego. Krzysztof Bosak z Koalicji, podsumowuje to nieco inaczej:
U Pawła Kukiza i Stanisława Tyszki przeważyła odraza do tego, co czasem nazywa się jako radykalne, antysystemowe. Dla nich jesteśmy inną ligą, oni bywają na salonach u prezydenta czy premiera. Górę wzięły establishmentowe aspiracje i tutaj Kosiniak-Kamysz miał faktycznie lepszą ofertę niż my – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”. Bez Kukiza i jego ludzi, opuszczeni przez Liroya, Jakubiaka i sporą część ruchów pro-life (efektem czego było też wzajemne wyrzucanie się z grup facebookowych, gdzie działacze i wyborcy aktywnie dyskutują) konfederaci chcą jednak spróbować raz jeszcze zawalczyć o wejście do parlamentu. – W maju było to 4,55 proc., cztery lata temu 4,76 proc. – ślizgaliśmy się na tym progu, tym razem ma być inaczej – tłumaczy nam jeden z działaczy. Innym z kłopotów może się też okazać spodziewana wysoka frekwencja – politolodzy już teraz wskazują na zaskakująco duży odsetek wyborców w głosowaniu europejskim. Jeśli ta tendencja miałaby się utrzymać, to ten sam rezultat (w liczbach głosów), który w wyborach w roku 2014 przyniósł korwinowcom kilka euromandatów, a w roku 2015 pozwolił się otrzeć o próg wyborczy, w październiku 2019 r. może się okazać pułapem niewystarczającym, by wprowadzić swoich posłów na Wiejską.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 19 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/460522-w-najnowszym-numerze-sieci-konfederacja-w-rozsypce