Wynotowałem sobie ze środowej konferencji prasowej pana Brejzy i koleżanek kilka z wielu określeń, jakich użyli na określenie tego, co „Onet” nazwał „farmą trolli”:
aparat represji, esbeckie metody, patologiczna rodzina, zorganizowany i dobrze opłacany hejt.
To kolejny dowód, że od kilkudziesięciu godzin widzimy klasyczną dla opozycji licytację w totalności. W tym żelaznym zestawie słowo „mafijny” staje się niemal przecinkiem, a groźba więzienia dla obecnie rządzących kropką. O tyle to dziwne, że dzieje się to kilkadziesiąt godzin po ogłoszeniu przez pana Schetynę, że teraz to już na pewno pojadą w Polskę i będą z ludźmi, by rozmawiać o cenach prądu, służbie zdrowia i samorządności. Cóż, instynkt mścicielski okazuje się silniejszy, nie nasza to jednak sprawa. Warto tylko zauważyć, że dostawszy na tacy nieprzyjemną dla rządzących sprawę przekroczenia przez byłego już wiceministra zasad przyzwoitej polityki, zamiast po prostu ją Polakom opisać, znowu próbuje zbudować dźwignię „ostatecznego przełomu”.
Możliwe jednak, że to po prostu jedyna dla opozycji droga. Cała historia coraz wyraźniej jaki się jako wewnętrzna rozgrywka w wąskim gronie sędziowskim, od pewnego momentu z elementami prowokacji, a od początku chyba z dużą dozą kłopotów rodzinnych, takiż emocji i szaleństwa. W jej centrum są: pani Emilia, o której istnieniu nie miałem pojęcia, a także były już wiceminister-sędzia Łukasz Piebiak, którego ledwo kojarzyłem. To, co miało się dziać na tej linii, trzeba ocenić krytycznie. Podobnie jak jej kontakty z innym (też już byłym) pracownikiem Ministerstwa Sprawiedliwości. Taki obraz wyłania się w każdym razie z opisu w mediach.
Możliwe, że pani Emilia kontaktowała się z innymi osobami, możliwe, że podrzucała im informacje. W świecie medialnym trudno to uznać za coś niezwykłego, choć oczywiście za naganne należy uznać ewentualne świadome użycie tego kanału przez byłe już osoby z ministerstwa. Warto jednak pamiętać - to brutalna wojna. Osoby ze świata prawniczego, które podjęły zadania reformy tego obszaru, podlegają szykanom i środowiskowym prześladowaniom. Niektórzy poszli za bardzo na skróty, za co ponieśli już karę. ale znajmy proporcje - to kilkoro z setek pracowników MS.
Sprawa ma prawo bulwersować, choć z wymienionych powyższych względów osobiście patrzę na nią chłodnym okiem. Ale przede wszystkim trzeba pytać o prawdziwe proporcje. Nie jest to łatwe, bo także w obozie prawicowym sprawa jest podkręcana - wielu widzi w sprawie okazję do zniszczenia „ziobrystów”. Stąd wielu pasuje teza o „farmie trolli”.
Tak przecież zaczął ją Onet:
Śledztwo Onetu. Farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości
Wiceminister sprawiedliwości i prawa ręka Zbigniewa Ziobry stoi za zorganizowanym hejtem wobec sędziów, którzy sprzeciwiają się wdrażanym przez PiS zmianom w wymiarze sprawiedliwości.
Na żadną z tych tez nie ma dziś dowodów. Jedna internautka to nie farma, jeden wiceminister i jeden sędzią się z nią kontaktujący to nie zorganizowana akcja. Nawet posługująca się dość wulgarnym językiem grupa na komunikatorze WhatsApp spełnia tych cech. Nie ma nawet najmniejszych poszlak, że stał za tym Ziobro. Powielany fragment o „szefie”, który ma być zadowolony z jakiegoś programu TV, też tego nie dowodzi. Ta świadomie narzucona skrajna przesada w opisie wydarzenia w moich oczach odbiera tej kampanii wiarygodność.
PS. A jeśli ktoś naprawdę szukać farmy trolli, niech poszuka ich w kampanii samorządowej w stolicy. Wydano wtedy na nie, przeciw Patrykowi Jakiemu, grube miliony nie wiadomo skąd.
CZYTAJ TEŻ KOMENTARZ JACKA KARNOWSKIEGO: Prawico, nie ulegaj manipulacji. Pamiętaj, kto jest kim i kto jakie ma cele. Pamiętaj o lekcji z taśm Beger-TVN-Lipiński
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/460341-czas-zapytac-gdzie-ta-farma-trolli-bo-pokazano-jednego