Wpływy Putina widać w publikacjach „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka” czy TVN. Tam wyśmiewa się znaczenie sojuszu polsko-amerykańskiego. Podkreśla się, że właściwie nic dobrego z tego sojuszu dla Polski nie wynika. Przekonuje się, że najlepiej byłoby znów porozumieć się z Władimirem Putinem tak jak robił to dziesięć lat temu Donald Tusk
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Andrzej Nowak, historyk, sowietolog.
wPolityce.pl: Rosja wybiela pakt Ribbentrop-Mołotow. Szef wywiadu Siergiej Naryszkin powiedział podczas otwarcia wystawy poświęconej II wojnie światowej, że „Związek Radziecki był zmuszony zawrzeć pakt o nieagresji z Niemcami hitlerowskimi”. Jak pan to skomentuje?
Prof. Andrzej Nowak: Nie jest to żadna nowość w polityce historycznej Federacji Rosyjskiej. Ten kurs został przyjęty jako obowiązujący w 2005 r., kiedy to Władimir Putin w duchu neostalinowskim zorganizował wielkie obchody 60. rocznicy zakończenia wojny. Zamykanie oczu na to zjawisko przez część mediów światowych, ale co gorsza także przez wiele mediów polskich trwało długo. I to zawsze bardziej martwiło mnie niż decyzje na które nie mamy żadnego wpływu jako obywatele kraju, który przecież nie może oddziaływać na politykę imperialną wielkiego sąsiada. Warto przypomnieć, że teksty wybielające pakt Ribbentrop-Mołotow pojawiały się również w naszym własnym kraju. Dziwię się, że portal wPolityce.pl, podobnie jak inne współczesne polskie media zapominają, jak dziesięć lat temu „Newsweek” czy „Gazeta Wyborcza” pisały o pakcie Ribbentrop-Mołotow.
Mówi pan profesor o publikacjach, które ukazywały się w czasie wizyty premiera Władimira Putina na Westerplatte w 2009 r.?
Tak, mam na myśli publikacje, które ukazywały się w trakcie przygotowań wizyty w Sopocie. Przypomnę, że wtedy pojawił się chyba najbardziej haniebny i skandaliczny tekst w dziejach polskiego dziennikarstwa po 1989 r. Oczywiście w zakresie publikacji, które dotyczą historii.
Gdzie ukazał się ten tekst?
Artykuł ukazał się w „Gazecie Wyborczej” i całkowicie wybielał pakt Ribbentrop-Mołotow. Autor artykułu poszedł nawet dalej niż propagandyści Putina w sprawie paktu Ribbentrop-Mołotow, ponieważ stwierdził w nim, że był to normalny układ polityczny, jakich dziesiątki czy setki były zawierane w historii polityki międzynarodowej. Nie ma się więc czemu dziwić, że takie porozumienie zawarto. Można się co najwyżej dziwić głupocie Polski. Było to prowadzone pod hasłem walki z polską martyrologią. Przekonywano, żeby pozbyć się wreszcie złych wspomnień z paktu Ribbentrop-Mołotow, bo to normalne, że silni sąsiedzi rozmawiają ze sobą i uzgadniają między sobą interesy. A jak Polska jest taka głupia, że nie może się do tego dostosować to jej wina. W ten sam schemat wpisywały się brednie pisane przez pana Piotra Zychowicza, który wtórował tej propagandzie, twierdząc, że Polska sama jest sobie winna. O Hitlerze i Stalinie właściwie nie warto mówić, a należy skoncentrować się na polskiej głupocie. Niestety, tego rodzaju interpretacja coraz silniej zakorzenia się również w historiografii światowej. Niedawno przeczytałem najnowsza syntezę historii Rosji napisaną przez dwoje wybitnych autorów, Valerie Kivelson i Ronalda Grigora Suny’ego. Nie ma w niej żadnej wzmianki o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Generalnie jest to wielka pochwała imperium rosyjskiego jako lepszej alternatywy wobec zła, którym jest naród i państwo narodowe. Imperium rosyjskie, potem imperium sowieckie jest przedstawione jako alternatywa dla małych narodków, które przeszkadzają w urządzaniu porządku światowego zwłaszcza w tak mało cywilizowanym obszarze jak Europa Środkowo-Wschodnia. To jest właśnie spojrzenie, w którym ta propaganda o którą pan pyta, odbija się z sympatią. Pakt Ribbentrop-Mołotow jest oceniany jako dokument, w którym może były jakieś niezręczności. Ale właściwie to normalne, że silne państwa stabilizują stosunki międzynarodowe zgodnie ze swoimi interesami. Zawsze tak było, bo tak zawsze powinno być. Akurat wtedy mogło to przybierać trochę bardziej surowe formy, ale jeżeli była surowa to tylko wina takich nieodpowiedzialnych demokracji. To pojęcie bardzo często pada w odniesieniu do Polski i do małych państw nadbałtyckich, które dzisiaj w propagandzie rosyjskiej oskarża się jeszcze silniej niż Polskę. Takie spojrzenie bardziej mnie niepokoi niż stała, systematyczna propaganda płynąca z Rosji. Jest coraz bardziej sprzyjające jej echo publikacji pojawiających się w publicystyce zachodniej. W tekście, który ukazał się w „Le Monde diplomatique”, historyczka francuska stwierdziła, że 17 września 1939 r. Związek Sowiecki zadeklarował neutralność w konflikcie niemiecko-polskim.
Ale to nie ma nic wspólnego z faktami.
Oczywiście, że nie ma nic wspólnego z faktami, ale takie stwierdzenie znalazło się w tekście. To bardziej niepokojące niż to, co twierdzi minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej na wystawie w Rosji. To nie jest niczym nowym, ani niczym ostrzejszym od tego, co było mówione dziesięć lat temu. Przypomnę, że wtedy fala kampanii usprawiedliwiającej pakt Ribbentrop-Mołotow była w Rosji znacznie silniejsza.
W czym to się przejawiało?
Wtedy pojawiła się publikacja wydana przez Służbę Zewnętrznego Wywiadu Rosji. To był zbiór materiałów, który miał świadczyć o tym, że Polska niemal podpisała jakiś układ z Hitlerem. Ale nie wiadomo jakim cudem, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności dla Rosji, Stalinowi udało się uratować przed paktem Piłsudski-Hitler czy Beck-Hitler Sowiety i całą Europę. Dzisiaj fala agresywnych działań wobec prawdy historycznej płynie dobrze przygotowanym korytem. Przerażające, że ta fala napotkała pozytywne echa w Polsce. Dzisiaj się o tym zapomina. Nie przypomina się tego, jak haniebne teksty na ten temat drukowała „Gazeta Wyborcza” czy tygodnik „Newsweek”. Robili to, byle tylko udowodnić, że premier Donald Tusk ściskając się z premierem Władimirem Putinem na sopockim molo ma rację, a nie miał racji prezydent Lech Kaczyński, który przypominał prawdę o historii paktu Ribbentrop-Mołotow oraz o wybuchu II wojny światowej. Dzisiaj zbieramy żniwo tego zakłamania i manipulowania historią. I to powód do prawdziwego niepokoju.
Jakie Rosja prowadzi realne działania wynikające z wybielania paku Ribbentrop-Mołotow? Czy to była wojna z Gruzją?
To uzasadnienie mentalności imperialnej, która polega na tym, że jeżeli masz siłę musisz ją wykorzystać, aby dominować nad słabszymi. Do tego to się sprowadza. I możesz to robić takimi metodami jakie akurat w danym momencie pozostaną bezkarne. Jeżeli możesz wkroczyć wojskiem do sąsiedniego państwa i są szanse, że nie zareaguje nikt silniejszy od ciebie, warto się zdecydować na takie działanie. Od Rosji silniejsza jest militarnie tylko Ameryka. Oczywiście także Chiny są ważne, ale one akurat w naszym regionie nie odgrywają dużej roli. Kiedy Rosja może liczyć na działanie środkami militarnymi bez obawy poważnego starcia z silniejszą od siebie Ameryką, wtedy to robi. Na tym polega pamięć praktyczna o pakcie Ribbentrop-Mołotow interpretowanym tak a nie inaczej przez propagandystów Putina. I dlatego tak ważna jest obrona realnej obecności i działalności Paktu Północnoatlantyckiego w naszym kraju. Dlatego tak bardzo przygnębiające są skuteczne działania Putina w podważaniu obecności wojsk amerykańskich na naszej ziemi. Wpływy Putina widać w publikacjach „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka” czy TVN. Tam wyśmiewa się znaczenie sojuszu polsko-amerykańskiego. Podkreśla się, że właściwie nic dobrego z tego sojuszu dla Polski nie wynika. Przekonuje się, że najlepiej byłoby znów porozumieć się z Władimirem Putinem tak, jak robił to dziesięć lat temu Donald Tusk. Myślę, że warto na tego rodzaju praktyczne reakcje zwracać uwagę silniej i mocniej niż na tylko czysto historyczne dywagacje związane z paktem Ribbentrop-Mołotow.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/460247-prof-nowak-wplywy-putina-widac-w-publikacjach-gw