Choć partiom Adriana Zandberga, Roberta Biedronia i Włodzimierza Czarzastego udało się zjednoczyć pod szyldem Lewicy, a nawet zaprezentować „jedynki” na wybory parlamentarne, to trudno mówić o pełnym sukcesie. O odejściu z Wiosny poinformowali kolejni działacze. Są oni zniesmaczeni polityką prowadzoną przez byłego posła Ruchu Palikota.
CZYTAJ WIĘCEJ: Lewica zaprezentowała „jedynki” w wyborach parlamentarnych. Nie zabrakło byłych działaczy PZPR, wśród nich Senyszyn
O zakończeniu swojej przygody z Wiosną poinformował Mikołaj Pancewicz, który startował z list tej partii w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skąd ta decyzja? Jak czytamy na Facebooku, Pancewicz jest zły na Biedronia, który postanowił „wstawić na drugie miejsce na liście w naszym okręgu swojego asystenta Patryka Janczewskiego”.
Nie miałem problemu z koalicyjną układanką dotyczącą jedynek. Nikt mi też nie obiecywał żadnego miejsca na liście. Natomiast od roku budowaliśmy z Kalina Michocka struktury w okręgu 36. Struktury te sprawdziły się w wyborach do PE - mamy swój udział w sukcesie Sylwii Spurek. Cała nasza 4 kandydatów z OW 36 osiągnęła całkiem niezłe wyniki, przekraczające oczekiwania. Silne struktury lokalne powinny być podstawą dla każdej partii, a dla deklarującej przywiązanie do wartości progresywnych tym bardziej. Niestety - Wiosna całkowicie zlekceważyła lokalne struktury i postanowiła również na niższe miejsce na liście wstawić kandydata z teczki
—tłumaczy Pancewicz.
Miejsce to daje tylko iluzoryczne szanse na mandat, nikt z nas tak naprawdę na ten mandat nie liczył, byliśmy nastawieni na działanie długoterminowe. Ale budowanie struktur wymaga również, aby liderem Wiosny była osoba, która została przez struktury partii wyłoniona i która będzie przez te struktury kontrolowana. Narzucanie kandydatów niezwiązanych z lokalną strukturą ani przez nią nie zaakceptowanych to kolejna cegiełka do alienacji władzy wobec wyborców. Nie tego oczekiwałem od Wiosny, granica niespójności wyznawanych wartości z faktycznymi działaniami została przekroczona
—czytamy.
Lewicy życzę jak najlepiej. Okazało się wbrew moim nadziejom, że to Wiosna okazała się najbardziej patologiczną partią w tej koalicji. Przykro mi, że w takim momencie muszę to ogłaszać, ale to zarząd Wiosny swoimi kiepskimi decyzjami osłabia szanse lewicowej koalicji a nie ja, który chciałem dla tej koalicji pracować na uczciwych zasadach
—kończy Pancewicz.
Kolejną osobą, która zdecydowała się na odejście z Wiosny jest Kalina Michocka, która poinformowała o swojej decyzji na Facebooku. Ona również ma żal do Biedronia za umieszczenie na „dwójce” w Kaliszu kandydata-spadochroniarza, który jest asystentem lidera Wiosny.
Za mną trudne decyzje o nie kandydowaniu do Sejmu w nadchodzących wyborach i odejściu z szeregów Wiosny
—czytamy w oświadczeniu Michockiej.
Od ponad roku zajmowałam się budowaniem i koordynacją pracy struktur w okręgu kalisko-leszczyńskim. Ten niezwykły i zaangażowany „po uszy” zespół kilkudziesięciu osób z 13 powiatów zorganizował dwie „Burze Mózgów” (Leszno i Ostrów Wlkp.), współtworzył lutową konwencję w Warszawie i udaną kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego w Wielkopolsce (czworo z nas na liście Wiosny znacząco wzmocniło wynik Sylwii Spurek)
—podkreśla była już działaczka Wiosny.
Sprawy niestety nie mają się najlepiej. Fakt lewicowego porozumienia przyjmuję oczywiście z entuzjazmem (jak do niego doszło i o inne „niuanse” mniejsza 😉). Gorzej z decyzją samej Wiosny o starcie z „dwójki” w Kaliszu kandydata-spadochroniarza, asystenta Roberta Biedronia - Patryka Janczewskiego. Od samego początku priorytetem mojej aktywności w Wiośnie była praca dla rozwoju regionu, dla naszych miast i powiatów. Kandydat „z teczki” w tym nie pomoże. I żeby było jasne - nie chodzi o to, że „dwójka” miała być dla mnie i teraz mi smutno 🙂 Nie chodzi też o to, że każdy kandydat z zewnątrz to zło wcielone. Ale TA decyzja to jasny jak światło latarni morskiej sygnał, że statek zwinął już wszystkie żagle, lokalne struktury to zbędny balast, a kapitan przewidział limit miejsc w szalupie ratunkowej i okręg kaliski się nie załapał
—czytamy.
O tym, że w wyborach do parlamentu nie będzie startować, poinformował również Adam Traczyk, prezes think-tanku Global.Lab i ekspert partii Wiosna.
Mnożą się pytania, chciałem więc wyjaśnić moją „polityczną” sytuację. Mimo pewnych propozycji i rozmów, podjąłem decyzję, że nie będę kandydował do Sejmu w nadchodzących wyborach. Jednocześnie pozostaję oczywiście wierny lewicy, bo to tu jest mój polityczny dom
—pisze na Facebooku Traczyk.
Już jako osoba niezaangażowana bezpośrednio w kampanię, pozwolę sobie na kilka słów osobistej refleksji. Ostateczny kształt zjednoczenia wyborczego lewicy ma dla mnie słodko-gorzki smak. (…) Wszystko wskazuje na to, że forma zjednoczenia kończy pewien rozdział najnowszej historii politycznej polskiej lewicy, w którą byłem zaangażowany przez ostatnie 4 lata, wpierw jako członek Razem, a potem jako osoba bezpartyjna wspierającą aktywnie Wiosnę i jej kandydat do Parlamentu Europejskiego. Dziś eksperyment, jakim była budowa nowej, niezależnej postępowej siły politycznej w Polsce, zdaje się kończyć na listach Sojuszu Lewicy Demokratycznej
—pisze z żalem doradca Wiosny.
Forma koalicji i powyborcze perspektywy skłaniają mnie do konstatacji, że choć być może zaczyna się coś nowego, to kończy się też pewna formuła aktywności politycznej, której poświęciłem - jak i wiele innych osób - dużo sił i zaangażowania
—stwierdza Traczyk pisząc o powodach swojej decyzji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/460080-tak-rzadzi-biedron-z-wiosny-odchodza-wsciekli-dzialacze