Bez pokrzywdzonych przez szefa Koalicji Obywatelskiej polski parlament byłby zwykły, normalny i smutny.
Tak być nie może! Grzegorz Schetyna ewidentnie skrzywdził wielu oddanych partii i sprawie ludzi układając listy kandydatów do Sejmu i Senatu. Przez ostatnie cztery lata pracowali oni z wielkim oddaniem i zaangażowaniem, a niektórzy przechodzili nawet samych siebie. Dlatego zasłużyli na lepsze miejsca na listach. Tak jak na przykład małżeństwo Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha: ona dostała 3 miejsce (zgodnie z interpretacją Rady Języka Polskiego pomijam kropki po liczebnikach porządkowych, gdyż kontekst jednoznacznie wskazuje, że chodzi właśnie o liczebniki porządkowe) w okręgu 20 (Warszawa II), a on ostatecznie, po różnych perypetiach – 2 miejsce w 5 okręgu (Kujawsko-Pomorskie). Tu Grzegorz Schetyna docenił potencjał intelektualny małżonków, choć poświęcenie pani Kingi wiążące się z wygłupianiem się dla sprawy i udawaniem osoby o kilka poziomów mniej zaawansowanej intelektualnie niż rzeczywiście jest, wymagałoby „dwójki”, a nie „trójki”, ale niech będzie. Poza tym małżeństwo powinno chyba startować w jednym okręgu. Ale niektóre inne decyzje przewodniczącego PO są trudne do zaakceptowania.
Jak można było „zesłać” na zaledwie 7 miejsce wielce zasłużonego, przezabawnego, przeuroczego i wybitnie inteligentnego posła Michała „kochany panie marszałku” Szczerbę? Osoba tak zasłużona dla walki z pisowską opresją, choćby zainicjowaniem „puczu” w grudniu 2016 r., nie może być jakąś „siódemką”. Toż to był wyczyn na miarę Franka Dolasa, który „rozpętał II wojnę światową”. A gdy dodamy do tego jeszcze zupełnie niebywały spryt posła, każda inna pozycja na liście niż „jedynka” to zdecydowanie za mało. Dodajmy spryt połączony z wybitną inteligencją. Rzecz działa się 7 września 2017 r. podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, a sprawę zrelacjonował Rafał Zasuń, dziennikarz piszący o energetyce dla portalu WysokieNapięcie.pl. Była kolejka do toalety, ale Michał Szczerba wszedł do środka bez kolejki. Podszedł do rzędu umywalek z lustrami, umył i wytarł ręce, poprawił fryzurę, słusznie ignorując impertynenckie pokrzykiwania: „kolejka jest”. Owszem jest, ale dla przeciętniaków. Nieprzeciętniak Szczerba tylko wyglądał na niezgułę, gdyż się maskował. Ale gdy tylko otworzyły się drzwi wewnętrznej toalety, wskoczył do środka ze zwinnością swego ojca, znakomitego boksera Kazimierza Szczerby.
Gdy nieprzeciętniak Michał Szczerba wychodził z toalety, słusznie zignorował różne pomruki i zaczepki, bo przecież ktoś tak ważny dla Polski nie mógł czekać. Co by bowiem było, gdyby nie wytrzymał? A potem tylko namolny dziennikarz Zasuń przyczepił się do posła, że „tak się nie robi” i zaczął dokumentować zdarzenie. Ta bezczelność spotkała się z adekwatnym zachowaniem posła Szczerby, który po prostu wytracił natrętowi telefon z ręki. I po co były jeszcze te uwagi Rafała Zasunia, że gest wytrącania komórki poseł zapewne „wyćwiczył w Sejmie”? Wyćwiczył co wyćwiczył dla dobra Sejmu i Polski, a najważniejsze, że telefon impertynenta wylądował na podłodze. A potem już dziennikarz się tylko pogrążał, zaś poseł pokazywał klasę. Bo jak można mieć pretensje, że „tak się nie robi”? Niby dlaczego? A potem słusznie wielki poseł Michał Szczerba spytał, kim jest indywiduum, które go nęka. I słusznie zrobił zdjęcie identyfikatora dziennikarza oraz zapowiedział, że go zapamięta. Sam poseł nic nie zapamiętał. „Ja wszedłem do toalety bez kolejki? Bzdura jakaś” – dziwił się.
Oczywiście, że bzdura. I jak ktoś taki może dostać 7 miejsce, no jak?
Grzegorz Schetyna pokrzywdził „siódemkami” jeszcze dwie wybitne osobistości: Krzysztofa Mieszkowskiego (w 3 okręgu – Dolnośląskie) oraz Jerzego Borowczaka (w 25 okręgu – Pomorskie). Mieszkowski to wprawdzie Nowoczesna (o ile jeszcze ta partia daje oznaki życia), ale to wielki intelektualista (na pewno czytał Michaiła Bachtina „Twórczość Franciszka Rabelais’ego a kultura ludowa średniowiecza i renesansu”) i wybitny twórca oraz menedżer kultury: przez 10 lat dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, założyciel m.in. „Notatnika Teatralnego”. Jego intelekt musi drażnić przewodniczącego PO i oślepiać go swoim blaskiem, dlatego dostał tylko „siódemkę”. Pewnie Schetyna Mieszkowskiemu zazdrości, gdyż jest on samoukiem i ma tylko maturę, ale przecież studia (porzucone przez Mieszkowskiego) tylko ten nieprzeciętny umysł krępowały. A Schetyna jest magistrem, ale można wątpić, czy czytał Bachtina. Dlatego zazdrości się mści.
„Siódemka” dla Jerzego Borowczaka to jawna kpina. Bo zepchniecie go tak daleko to jak cios w samego potomka wschodniorzymskiego cesarza Walensa, czyli w Lecha Wałęsę, z którym Borowczak jest na dobre i złe. A przecież nie kto inny jak Grzegorz Schetyna uczynił Lecha Wałęsę maskotką swej partii i całej opozycji. Borowczak to prawie jak Wałęsa. Zaledwie „siódemka” jest tym bardziej niegodziwa, że polityczna kariera Jerzego Borowczaka to często wiatr w oczy i droga pod górkę. W roku 2000 został posłem przejmując mandat po zmarłej Franciszce Cegielskiej, a potem go nie odnowił. W 2010 r. dostał się do Sejmu, bo zrezygnował wielki Sławomir Nowak. Dopiero w 2011 i 2015 r. Borowczak sam zdobył mandat. A gdy się wypowiada, tylko wybrani są w stanie go zrozumieć, tak wyrafinowane i skomplikowane wywody prezentuje. I pewnie ta hermetyczność, niedostępna dla lidera PO, zdecydowała o głęboko niesłusznej „siódemce”.
Nawet „trójka” może być bardzo krzywdząca – tak jak w wypadku Moniki Wielichowskiej (2 okręg – Dolnośląskie). Przecież posłanka Wielichowska dla Grzegorza Schetyny dałaby sobie krew wytoczyć, żyły wypruć i palce obu dłoni poobcinać. Nie ma chyba w całek Koalicji Obywatelskiej bardziej oddanej i wiernej gwardzistki przewodniczącego. I tylko „trójka”? Albo tylko „czwórka” dla Macieja Laska (w 20 okręgu – Mazowieckie), byłego szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Albo zaledwie „szóstka” dla Piotra Niemczyka (w 20 okręgu – Mazowieckie), bardzo zasłużonego oficera UOP, potem sekretarza generalnego Unii Wolności. Przecież to wielki skarb, który sam może Schetynie prowadzić partyjny wywiad i kontrwywiad, a po godzinach jeszcze pisać analizy. Albo zaledwie „siedemnastka” dla Joanny Staniszkis (w 20 okręgu – Mazowieckie), która jest w stanie zastąpić analitycznie swą matkę prof. Jadwigę Staniszkis, czyli jest bezcenna. Nie warto już wspominać o marniutkim 35 miejscu dla Tadeusza Rossa (w 20 okręgu – Mazowieckie), artysty rozbawiającego kilka pokoleń Polaków. Czyżby Grzegorz Schetyna była aż takim ponurakiem?
Na koniec największa krzywda, jaką Grzegorz Schetyna wyrządził układając listy. To „czwórka” dla Henryki Krzywonos-Strycharskiej (w 26 okręgu – Pomorskie). Przecież gdyby nie jej „stojący” tramwaj, Polska byłaby innym państwem. Dużo gorszym. To żeński odpowiednik Lecha Wałęsy. A skoro syn noblisty, Jarosław, dostał „dwójkę” (w 25 okręgu – Pomorskie), to „jedynka” jest dla pani Henryki oczywistością. Na listach jest jeszcze wielu pokrzywdzonych, choćby Klaudia Jachira, tylko „trzynastka” w 19 okręgu (Mazowieckie), która w żadnym teatrze i serialu nie zagrała tylu wstrząsających i bawiących jednocześnie ról, jak w filmikach wrzucanych do sieci, ale wszystkimi skrzywdzonymi nie sposób się zająć. Te wybitne postacie powinny się jednak znaleźć w parlamencie, gdyż inaczej będzie on zwykły, normalny i smutny.
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/460070-schetyna-skrzywdzil-polske