Na początku kwietnia 2018 r. , dwa tygodnie po opuszczeniu niemieckiego rządu, były już szef MSZ i wicekanclerz Sigmar Gabriel poszukiwał nowych, intratnych zajęć – jak pisze niemiecki dziennik „Der Tagesspiegel”. Gabriel zgłosił w rządzie RFN chęć podjęcia sześciu rodzajów nowych działalności – członka rady nadzorczej nowego koncernu, który miałby powstać po fuzji Alstomu i Siemensa, współpracę z grupą wydawnicza Holtzbrinck, rolę mówcy za honorarium, udział w European Forum on Global Responsibilities czy miejsce w radzie International Crisis Group. We wrześniu tego samego roku poprosił zaś o zgodę na przejęcie stanowiska członka rady nadzorczej polskiej spółki Kulczyk Holding. W sumie 11 rożnych projektów i działalności.
Niemiecki rząd zabronił mu tylko dwóch, a mianowicie członka rady nadzorczej nowego koncernu po fuzji Siemensa i francuskiego Alstomu, oraz miejsca w radzie Kulczyk Holding. Dlaczego? Bo godziłoby to w „publiczny interes”. Niemcy mają dość surowe przepisy antylobbingowe, a Alstom i Kulczyk to kapitał zagraniczny. Pierwszy problem sam się rozwiązał. Do fuzji Alstomu i Siemensa nie doszło. Zablokowała ją Komisja Europejska. Z drugiej oferty Gabriel – jak twierdzi – zrezygnował sam, bo „wydawała mu się niepoważna”. Niemniej jednak fakt, że był gotów przyjąć propozycję Kulczyk Holding, jest ciekawy. O planach Gabriela pewnie byśmy się nie dowiedzieli gdyby nie interpelacja posła Die Linke Lorenza Gösta Beutina. Zdaniem polityka Gabriel „nie zna wstydu”. „Zachowanie byłego ministra szkodzi wizerunkowi demokracji i jej przedstawicieli. Nie tak dawno Gabriel inscenizował się jako obrońca klimatu, a potem usiłował wkręcić się w przedsiębiorstwo, które czerpie zysk z inwestycji w wydobywanie węgla i elektrownie węglowe” - zaznaczył Beutin. Kulczyk Holding to jego zdaniem firma, która wzbogaciła się na wyprzedaży własności państwowej i ma siedzibę w Luksemburgu, by nie płacić w Polsce podatków”. A Gabriel to „sprzedajny polityk”.
Nikt nie zadał przy tym pytania, także Beutin, do czego Gabriel, wciąż aktywny i wpływowy członek niemieckiej SPD oraz poseł do Bundestagu, był właściwie potrzebny rodzinie Kulczyk, i za czym miał, gdyby przyjął stanowisko w radzie nadzorczej firmy, lobbować. Wieloletnia osobista znajomość z Janem Kulczykiem nie mogła być tu jedynym powodem. Poszukiwanie intratnych pozycji przez byłych ministrów to na zachodzie zresztą nic nadzwyczajnego, nawet jeśli w przypadku Gabriela – deklarowanego obrońcy maluczkich– trąci to nieco hipokryzją. No, ale w końcu Gabriel dołączył ostatnio do nowego ruchu w SPD pod nazwą „CzystaSPD2030” (SPDpur 2030), który chce się przeciwstawić przesunięciu partii w lewo, m.in. w dziedzinie polityki gospodarczej i migracyjnej. Zgromadzeni w inicjatywie działacze zamierzają bronić Agendy 2010 byłego kanclerza Gerharda Schroedera i reform Hartz IV, uważanych przez lewicowe skrzydło SPD za „moment w którym partia przestała być sobą”. Walka o polityczny i ideowy kierunek w SPD toczy się odkąd partia oscyluje w okolicach 10 proc. w sondażach.
Gabriel może i nie zasiądzie w radzie nadzorczej Kulczyk Holding, za to otrzymał inne, wpływowe stanowisko. W czerwcu br. został przewodniczącym stowarzyszenia Most Atlantycki, półoficjalnego forum stosunków niemiecko-amerykańskich. Według tygodnika „Der Spiegel” ambasador USA w RFN Richard Grenell bezskutecznie próbował zablokować objęcie tego stanowiska przez Gabriela. Nie bez powodu. Założona w 1952 roku w Hamburgu organizacja poświęcona jest dialogowi pomiędzy Niemcami a Stanami Zjednoczonymi. W jej spotkaniach regularnie uczestniczą przedstawiciele NATO oraz przemysłu obu krajów. Atlantik-Brücke stanowi grunt dla rozmów o biznesie i polityce, między innymi o stosunkach z Rosją. Jak nazwa organizacji wskazuje chodzi o budowanie mostów między Berlinem a Waszyngtonem. A Gabriel nie kryje, że takie mosty wolałby budować z Rosją. Już w kwietniu, po odejściu z urzędu szefa MSZ wygłosił mowę, w której podał w wątpliwość, że Siergieja Skripala otruli rosyjscy agenci, zażądał poprawy relacji Berlina z Kremlem i – jak mówią złośliwcy - przystąpił do mającej powiązania z Rosjanami firmy doradczej.
Gabriel nie ukrywa, i nigdy nie ukrywał, że należy do frakcji „rozumiejących Rosję” w SPD. Bronił projektu Nord Stream 2, decyzję Gerharda Schroedera o dołączeniu do władz Gazpromu i krytykował sankcje nałożone na Rosję po aneksji Krymu, twierdząc, że Kijów chce wciągnąć Europę w wojnę . Biorąc pod uwagę, że administracja Trumpa naciska na Berlin by zrezygnował z drugiej nitki Nord Streamu, Sigmar Gabriel to zupełnie niezrozumiały wybór. Szczególnie jeśli niemieckim władzom zależy na poprawie stosunków z USA. A te są bardziej niż napięte. Do tego stopnia, że Waszyngton grozi przeniesieniem sowich baz z Niemiec do Polski.Gabriel po przejęciu stanowiska powiedział dziennikowi „FAZ”, że Amerykanie powinni starać się zrozumieć Niemcy a nie na odwrót. „Martwi mnie, że wśród elit kierowniczych niemieckiego przemysłu odżegnywanie się od USA stało się tak popularne” - zadeklarował.
Ale może Niemcy wcale nie chcą poprawy stosunków z USA? Może chcą przeczekać tę kadencję Trumpa, tak jak przeczekali całą pierwszą kadencję rządów PiS w Polsce? Po złych czasach nastąpią (ideologicznie) lepsze, a na te złe Gabriel jest akurat w sam raz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459977-jako-szef-msz-bronil-rosji-teraz-bedzie-psul-relacje-z-usa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.