Poczucie wyższości liberalnych elit jest widoczne gołym okiem. Mając się za warstwę „oświeconych mędrców” uznają się za lepszych od prostego ludu, którym trzeba pokierować i ukształtować zgodnie z koncepcją „społeczeństwa otwartego” Karla Poppera.
Liberałowie – nadludzie
Liczni zachodni naukowcy (oczywiście o liberalnym światopoglądzie) obwiniają konserwatystów o spowodowanie autorytaryzmów (m.in. wg tez Latera, Josta, Glasera, Kruglanskiego i Sulloway’a 2003). W pojęciu wielu psychologów „osobowość autorytarna” to taka, która jest bardziej konserwatywna i ulegająca przywódcom.
Jak w takim razie liberałowie tłumaczą komunistyczne totalitaryzmy, lewackie sekty i ugrupowania terrorystyczne? Ano nie tłumaczą, zazwyczaj udają, że ich nie było. Satoshi Kanazawa, angloamerykański psycholog ewolucyjny, twierdzi ,że liberałowie słusznie mają się za bardziej inteligentnych. Potwierdza to inny amerykański psycholog, Brian Nosek z Uniwersytetu Virginia, który mówi, że konserwatyzm to upraszczanie rzeczywistości – tak jakby liberalizm nie proponował jednej miary do wszystkich zjawisk społecznych.
Ten stosunek liberałów do reszty świata widać nie tylko w profesorskich postawach zachodnich uczelni, ale także w codziennej polityce, także w Polsce. Przecież propagandowa pałka wyborcza od dawna uderza w takt, że „młodzi, wykształceni z wielkich miast” popierają światłych liberałów, a niepiśmienna ciemnota ze wsi głosuje na PiS. Jednak po stronie liberalnej pojawia się refleksja, że może ta pogarda wobec konserwatystów była – przynajmniej taktycznym – błędem. Nawet „Gazeta Wyborcza” dostrzegła piórem Marka Beylina, że „wyborca PiS nie jest przybyszem z kosmosu”. Z drugiej strony profesor Wojciech Sadurski nadal trzyma się politycznego credo, że PiSowcy nie czytają książek i są niedoedukowani, a ze słów lewicowych publicystów wciąż wychyla się przekonanie, że wyborcy prawicy połasili się na socjal i nic więcej. Dziennikarzy z Czerskiej zaskoczyły wyniki badania dr hab. Macieja Gduli, Katarzyna Dębskiej i Kamila Trepki, którzy w jednej z mazowieckichmiejscowości odkryli… że wyborcy PiS nie różnią się niczym od wyborców innych partii (ergo: nie są od nich gorsi!).
Liberalny profesor apeluje o samokrytykę
W zeszłym roku ukazała się w Polsce wymowna analiza liberalnego politologa z Oksfordu, prof. Jana Zielonki, który skierował do swoich politycznych przyjaciół komunikat pod hasłem: Liberalizm w Europie zaczyna przegrywać, i to z winy liberałów. Autor pracy „Kontrrewolucja. Liberalna Europa w odwrocie” przyznaje, że elity za mocno odgrodziły się od społeczeństwa.
Mówiono, że obywateli należy raczej edukować, niż słuchać” – przyznaje Profesor. „Rządzące [liberalne] elity zbyt pospiesznie nazywają każdą krytykę populizmem” – dodaje Zielonka, rozwijając w swojej książce autokrytykę kondycji europejskich liberałów. „Nadęta moralizatorska retoryka należy również do repertuaru liberałów”
— nadmienia.
Zielonka potępia również postawy lewicowego establishmentu po utracie władzy w kolejnych krajach Unii Europejskiej: „Jako demokraci nie powinniśmy wyśmiewać decyzji wyborców”. Autor „Kontrrewolucji” ujmuje w jednym zdaniu to, co przeszkadza konserwatywnym mieszkańcom Europy:
„Liberałowie nie poświęcają zwykle zbyt wiele czasu więziom rodzinnym czy wyznaniowym, historii narodowej czy etnicznej, stowarzyszeniom zawodowym lub klasowym. Niektóre z tych więzi postrzegają wręcz jako źródło zła”. Dodaje również, że liberałowie „mają niewiele do powiedzenia na temat tego, jak wytwarzać harmonię, solidarność i ducha wspólnoty, które są niezbędne dla powodzenia każdego wspólnego przedsięwzięcia.
Choć książka Zielonki jest – co zrozumiałe – mocno krytyczna wobec konserwatystów, a być może nawet politolog nietrafnie opisuje prawicowy światopogląd w kilku zasadniczych kwestiach, to przynajmniej nie ma u niego pogardy wobec „kontrrewolucjonistów”. Choć przypisuje im czasem populizm, nierozumienie międzynarodowych rynków czy przemian współczesnego świata, to nie ma w nim politowania dla oponentów. To zresztą dziwne, że w dzisiejszych czasach trzeba się cieszyć z tego, że postępowa grupa intelektualistów i polityków nie wyzywa swoich ideowych przeciwników i wyborców od „gorszych”, „mniej inteligentnych”, „faszystowskich”. Prof. Jan Zielonka wypisuje długą listę spraw, które liberałowie powinni skorygować, zwłaszcza w sytuacji gdy w Waszyngtonie, Londynie, Warszawie, Budapeszcie, Bratysławie czy Rzymie ten pogardzany lud wyprosił swoich liberalnych władców z pałaców i najwyższych urzędów.
Polscy liberałowie nie odpuszczą
Nie wiem czy apel prof. Zielonki o umiar będzie wysłuchany na Zachodzie, ale trudno sobie wyobrazić u polskich liberałów zmianę stosunku do wyborców. III RP nie pogodziła się z utratą władzy, nie zaprzestała swojej kpiarskiej retoryki, a nawet zradykalizowała swój stosunek do Kościoła katolickiego (dość wspomnieć oklaski dla Leszka Jażdżewskiego). Czy wyobrażacie sobie, by ludzie Adama Michnika, Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny przyznali się do błędu i zaczęli z szacunkiem odnosić się do „ciemnych PiSowców”?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459954-czy-oni-maja-nas-za-podludzi-liberalowie-o-konserwatystach