„Jeśli chcecie Polskę uratować, to bierzmy się do roboty. Jak najszybciej musimy ich rozliczyć i odstawić. A jeśli nie - pierwszy powiedziałem dawno temu - że to się skończy wojną domową. I jestem przekonany, że tak będzie” - próbował straszyć w Gdańsku były prezydent Lech Wałęsa.
Deklarację Obrony Demokracji podpisali w piątek w Gdańsku przedstawiciele pomorskich struktur KOD, PO, Nowoczesnej, SLD i Wiosny. Wśród sygnatariuszy dokumentu, którego głównym celem jest kontrola wyborów parlamentarnych, są też Lech Wałęsa, Henryka Krzywonos-Strycharska i Bogdan Lis. Deklarację podpisano przed historyczną bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej.
„Organizacje demokratyczne działające w regionie Pomorza z uwagi na dramatyczne zagrożenie demokracji w Polsce zawierają porozumienie w zakresie współdziałania w kampanii wyborczej oraz kontroli jesiennych wyborów do parlamentu. Zwracamy się do innych organizacji demokratycznych oraz regionalnych polityków samorządowych, krajowych i europejskich o aktywne wsparcie naszych działań. Nasza deklaracja pozostaje dla Was otwarta”
— brzmi treść dokumentu.
Dzisiaj ojczyzna naprawdę jest w potrzebie - uwierzcie, to jest mój punkt widzenia, a ja się trochę na tym znam. I aby ją uratować to kartka wyborcza, bo taki styl wybraliśmy, tylko że w tym momencie do władzy doszli okropni ludzie, nieodpowiedzialni, łamiący prawa, konstytucję. To niebezpieczni ludzie
— mówił Lech Wałęsa. B. prezydent zaapelował o aktywność obywatelską.
Jeśli chcecie Polskę uratować, to bierzmy się do roboty. Jak najszybciej musimy ich rozliczyć i odstawić. A jeśli nie - pierwszy powiedziałem dawno temu - że to się skończy wojną domową. I jestem przekonany, że tak będzie (…) Przypilnujcie tych oszustów, tych bezczelnych ludzi, którzy niszczą Polskę. Przypilnujcie ich i odstawcie ich - to jest moja prośba, to jest moje żądanie. Jak to zrobicie, to jeszcze raz się z wami spotkam i podziękuję
— dodał Wałęsa.
O tym, jak doszło do powstania Deklaracji Obrony Demokracji mówił pomorski działacz Komitetu Obrony Demokracji Piotr Ejsmont.
W wyniku rozmów doszliśmy do przekonania - a w rozmowach tych uczestniczyli zwykli obywatele, organizacje pozarządowe i partie polityczne - że musimy współpracować w zakresie wyborów. Doszliśmy do przekonania, że musimy objąć kontrolą wyborów wszystkie lokale wyborcze w rejonie pomorskim, a jest ich około 1400. Chodzi tu o członków komisji wyborczej, mężów zaufania i obserwatorów społecznych, żeby wybory były przeprowadzone uczciwie
— wyjaśnił.
Ejsmont liczy, że podpisana deklaracja uzyska duży oddźwięk społeczny.
Pragniemy, żeby nasze przesłanie trafiło do obywateli i mieszkańców, bo wiemy, że było powszechne oczekiwanie na to, że partie prodemokratyczne wystąpią do wyborów wspólnie. Ponieważ tak się nie stało, chcemy pokazać, że tu w rejonie pomorskim my zawsze możemy się dogadywać i zawsze możemy prowadzić jakąś wspólną politykę. Nie stawiamy nikomu żadnych wstępnych warunków - prosimy tylko o wzajemny szacunek do siebie i i dyskusję. Być może jest to kontynuacja ducha, który narodził się tutaj 1-4 czerwca, gdzie mówiono, że powinien powstać jakiś ruch społeczny. Nie jest to jeszcze ruch społeczny, ale jest to nasze poruszenie społeczne, że musimy razem występować w sprawach tak ważnych jak wybory
— zaznaczył działacz KOD.
Deklarację Obrony Demokracji podpisali przedstawiciele pomorskich struktur m.in. KOD, Obywateli RP, Platformy Nowoczesnej (Sławomir Neumann), Nowoczesnej (Ewa Lieder), Sojuszu Lewicy Demokratycznej (Jerzy Śnieg, Andrzej Różański), Inicjatywy Polskiej (w tym Barbara Nowacka), Wiosny (Marek Rutka), Partii Zielonych oraz ruchów miejskich Wszystko dla Gdańska i Lepszy Gdańsk. Swoje podpisy złożyli też sygnatariusze Porozumień Sierpniowych z 1980 r. - Lech Wałęsa, Henryka Krzywonos-Strycharska i Bogdan Lis.
kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459587-ile-mozna-lech-walesa-straszy-wojna-domowa