“Straty PiS po ostatniej dyskusji o lotach? Mikroskopijne” – pisze popularny portal konserwatywny. Zjednoczona Prawica straciła 1%, Koalicja Obywatelska 3%. Pierwsze ugrupowanie za zdecydowaną reakcję, drugie – za agresję, obrażanie uczuć religijnych rodaków i ustawiczną jazdę po bandzie. Jasne, polowanie na partię rządzącą, to wilcze prawo opozycji, ale społeczeństwo polskie coraz bardziej przypomina zachodnio-europejskie, podmiotowe, świadome zasad demokracji i swoich praw. Toteż rzadziej pozwala sobie robić przez media lewicowo-liberalne, wodę z mózgu.
W Londynie nauczyłam się szanować rolę opozycji w moderowania poczynań partii rządzącej. Ale opozycja totalna nie ma pojęcia o wartościach, które łączą obie strony – ponad programami – i uparła się krytykować każdą propozycję PiS.
Nie zaskoczyła mnie ostra reakcja Jarosława Kaczyńskiego na informacje dot. użytkowania przez marszałka Marka Kuchcińskiego rządowej floty powietrznej. Była to przecież sprawa pryncypiów. Ale pewna część inwokacji do dziennikarzy podczas konferencji prasowej, wzbudziła mój protest. Kiedy powiedział: ”marszałek nie złamał prawa, nie złamał dobrych obyczajów, ale skoro państwo są innego zdania, Polacy są innego zdania…”. Chodzi o fragment „skoro państwo”, czyli dziennikarze „są innego zdania”. Bo „innego zdania” była jedynie część obecnych na briefingu, ta lewicowo-liberalna, której jedynym celem jest odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy. Grupa ta spełnia w stosunku do PO i Lewicy rolę użytkową, nagłaśniając każdą wątpliwość i prezentując ją jako skandal stulecia. Skala przesady jest wielka. Więc to „skoro państwo są innego zdania”, zabrzmiało tu chyba zbyt koncyliacyjnie. Znam niebezpieczne związki władzy i mediów w Wielkiej Brytanii i owszem, rząd, parlament boją się „czwartej władzy”, ale przynajmniej do niedawna dawały mediom do zrozumienia, że owszem, są władzą, ale czwartą. I jeśli rząd i parlament realizują swoje wyborcze obietnice, nawet więcej niż obiecano, a druga strona od początku gra znaczonymi kartami, trzeba więcej wiary w siebie.
A teraz, rondem, do sprawy marszałka Kuchcińskiego. Demokracja działa jak dobrze naoliwiony pojazd, kiedy pracują trzy akceleratory: regulacje, instytucje, które pilnują ich wdrażania oraz ludzie, którzy je wdrażają. Tu zawiodły dwa czynniki – regulacje, czy raczej ich brak, oraz czynnik ludzki. Ale polska demokracja jest bardzo młoda. Mimo że parlament pracuje pełną parą, często zdarzają się sytuacje - precedensy. A to niepełnosprawni w Sejmie, to znów skompromitowani współpracą z komuną sędziowie KRS albo nieprawidłowości w korzystaniu z floty powietrznej, które wołają o nową ustawę. W Wielkiej Brytanii 20% całego prawodawstwa zostało ustanowione właśnie na zasadach precedensów. A więc kiedy ujawniono lukę, niejasność przepisów, należało je dookreślić. Minister Michał Dworczyk już poinformował, że w piątek ponadpartyjna komisja przedstawi projekt takiej ustawy. Partia, która wywołała awanturę, nie była uprzejma wysłać swojego przedstawiciela. Znów widać, że chodzi o to, aby „rozhuśtać łódź”. Nie żeby złapać króliczka, ale by gonić go. Aż do 13 października.
Po drugie, zawinił czynnik ludzki. I nie chodzi nawet o nadużycia władzy. Jeśli od 30 lat żadna z ekip nie zwróciła na białą plamę uwagi, marszałek Kuchciński był równie winny jak prezydenci Wałęsa i Kwaśniewski czy premierzy Donald Tusk i Ewa Kopacz. Można nawet powiedzieć, że posługiwał się rządową flotą lotniczą z mniejszym rozmachem niż uprzednio wspomniani, którzy uczynili sobie z VIP-owskiego transportu taksówkę, by wracać na noc do Gdańska, odwiedzić studiującą tam córkę czy wyprowadzić psa. Niełatwo też wskazać na „bizantynizm władzy”, w końcu marszałek Kuchciński, to druga osoba w państwie, ma swoje obowiązki i w Warszawie i w terenie, i poruszanie się samolotem, to tylko logistyczna konieczność. Regulacje niejasne, a zasady korzystania z samolotów – rozbuchane.
Ale nie jesteśmy w tym odosobnieni. Dla porównania – w Wielkiej Brytanii ta sprawa wciąż nie jest właściwie uregulowana. Jest znacznie więcej ludzi do obsłużenia, bo obok premiera, ministrów jest i czteropokoleniowa rodzina królewska, która regularnie wizytuje kraje Commonwealthu. Ma do dyspozycji helikopter, pociąg jak Orient Express, kilka lat temu utraciła jacht Britannia, który okazał się za drogi w utrzymaniu. Do 2015 roku VIP-y korzystały z samolotów dostarczanych przez RAF, z lotów rejsowych British Airways i Concorde’a. Od 2015 roku podstawowym przewoźnikiem premiera, delegacji na najwyższym szczeblu jest jednostka RAF Voyager A 330, 158 miejsc. Sięga się po nią ze względów oszczędnościowych i bezpieczeństwa. Ciekawe – jego lotem dziewiczym była podróż do Warszawy na konferencję NATO w czerwcu 2016 roku. Ale kilka tygodni temu nowy premier Boris Johnson powiedział: ”Trzeba coś z tym zrobić, bo po pierwsze, nie można się do tego samolotu dopchać. A po drugie – potrzebne jest jakieś porządne brytyjskie logo”. Czyli, jakby nie patrzeć, nie jesteśmy w problemie osamotnieni.
I sprawa ostatnia „Kuchcinski’s case”, bodaj najważniejsza. W Londynie docierały do mnie wieści o kolejnych aferach, SLD, potem PO, które zwykle kończyły się zamieceniem skandalu pod dywan. Nie była to już wprawdzie demokracja socjalistyczna, ale jeszcze nie ta prawdziwa, bezprzymiotnikowa. I np. dopiero Prawo i Sprawiedliwość zaczęło realizować jedną z jej podstawowych zasad, uczciwość polityków. Zawiniłeś, do widzenia – że przypomnę posłów Hoffmana, Girzyńskiego, Piętę, a teraz drugą osobę w państwie. Wiemy że natura ludzka jest ułomna i wszystko zależy od tego jak władza radzi sobie ze skompromitowanymi urzędnikami państwowymi. PiS sobie poradził – i dlatego „sprawa Kuchcińskiego” zaszkodziła wprawdzie delikwentowi, ale już nie jego ugrupowaniu, czy zdrowiu społeczeństwa. Bo został wysłany przekaz: wszyscy są równi wobec prawa.
I jeszcze jedno: Jarosław Kaczyński mógł zareagować na dwa sposoby. Jak premier Cameron w obliczu słynnej afery korupcyjnej z 2009 roku, kiedy to zwrócił się do 37 posłów z żądaniem, rezygnujesz jutro, albo nie stajesz do wyborów za 6 miesięcy. U nas parcie opozycji i mediów lewicowo-liberalnych było tak duże, że prezes PiS wybrał tę pierwszą opcję: rezygnację marszałka w ciągu kilku dni. Choć przewinienie nie było ani w połowie tak duże jak w brytyjskim przypadku, kiedy chodziło o niewłaściwe wykorzystywanie funduszów poselskich na wielką skalę.
Paroksyzmy młodej demokracji… Budujemy ją wielkimi kosztami, chaos, zamieszanie, niepewność kolejnego stawianego kroku. Ale z tych wszystkich zażegnanych kryzysów, wynika jakieś dobro w postaci kolejnej ustawy, wypełniającej legislacyjną pustkę. Jak mówią Anglicy, it’s a bumpy road to democracy, droga do demokracji jest wyboista. Ale kierunek właściwy. I dziennikarze, także lewicowo-liberalni, powinni o tym wiedzieć.
Komentarz wydrukowany na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
-
Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać najnowszy numer tygodnika „Sieci”!
Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459333-paroksyzmy-demokracji