„Rzeczpospolita” dołączyła do chóru atakujących abp. Marka Jędraszewskiego. Publicysta Tomasz Krzyżak próbuje przekonywać, że hierarcha stał się „narzędziem politycznym (…) za pomocą którego usiłuje się siać podział i nienawiść”. W czyich rękach narzędziem ma być duchowny? Krzyżak wskazuje oczywiście na prawicę, która „przez prawie całą kadencję prawica szukała duchownego, który stałby się jej autorytetem i mógłby - nawet nie do końca świadomie - legitymizować jej działania w oczach elektoratu”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publicysta „Rz” przekonuje o tym, że prawica potrzebowała takiego duchownego, jak abp. Jędraszewski m.in. z tego powodu, że część hierarchów od pewnego czasu miała krytykować rząd.
Autorytet taki był pożądany, bo chociaż powszechna opinia jest taka, że Kościół sprzyja partii rządzącej, to jednak coraz częściej stawała się ona celem krytyki także ze strony hierarchów, którzy zaczęli mówić, że dobra zmiana wcale taka dobra nie jest
—czytamy „Rz”.
W końcu udało się znaleźć kandydata. I teraz trzeba zrobić wszystko, by wykreować go na prawdziwego męża opatrznościowego na miarę co najmniej kard. Stefana Wyszyńskiego. Sztuka ta nie uda się jednak bez wsparcia, więc trzeba szukać sojuszników
—dodaje Krzyżak.
Dalej publicysta przekonuje, że choć na abp. Jędraszewskiego po 1 sierpnia może i spadła „fala mniej lub bardziej uzasadnionej krytyki”, to nie należy wpadać w histerię.
Jest prawdą, że po słynnym kazaniu z 1 sierpnia, w którym znalazły się słowa o „tęczowej zarazie”, na arcybiskupa spłynęła fala mniej lub bardziej uzasadnionej krytyki. Serwis YouTube na jakiś czas zablokował homilię hierarchy, a z mediów społecznościowych wylała się fala hejtu. A w ustach niektórych osób życia publicznego pojawiły się wypowiedzi, których być po prostu nie powinno. Faktem jest, że krakowski metropolita mógł się poczuć skrzywdzony. Nie dziwią kierowane do niego listy z wyrazami solidarności czy modlitwy w jego intencji
—przyznaje Krzyżak.
Nie wpadajmy jednak w histerię i przestańmy mówić o prześladowaniu czy dyskryminacji, bo obrażamy tych, którzy rzeczywiście ich doświadczają. Nie utożsamiajmy krytyki – nawet tej najostrzejszej – z prześladowaniami. Przestańmy też robić z arcybiskupa męczennika, bo nim nie jest. I skończmy z nazywaniem „niezłomnym”, bo chociaż staje w obronie tradycyjnego – zgodnego z nauką Kościoła – modelu rodziny, to ustawianie go dziś w jednym szeregu z kapłanami prześladowanymi w czasie II wojny światowej, w okresie komunizmu, z Prymasem Tysiąclecia, abp. Antonim Baraniakiem, który przeszedł przez piekło komunistycznego więzienia, czy bł. księdzem Jerzym Popiełuszką – a właśnie z tymi postaciami kojarzą się słowa „prześladowanie” i „niezłomność” – jest zwyczajnym nadużyciem
—dodaje publicysta „Rz”.
Tomasz Krzyżak próbuje przekonywać, że rola „męczennika” ma podobać się abp. Jędraszewskiemu. Skąd taki wniosek? Ma to wynikać z milczenia hierarchy, który od takich „działań” się nie odcina.
Trudno powiedzieć, czy rola, w jakiej obsadzono abp. Jędraszewskiego, podoba się jemu samemu. Można jednak uznać, że milcząc i nie odcinając się od tego typu działań, zdaje się je legitymizować
Jakby nie dostrzegał, że zamiast być narzędziem pokoju, które – jak modlił się św. Franciszek – sieje miłość tam, gdzie „panuje nienawiść”, stał się narzędziem, za pomocą którego usiłuje się siać podział i nienawiść. A przecież z nauczaniem Kościoła niewiele ma to wspólnego i nie takie są rola i zadanie biskupa
—kończy Krzyżak.
kk/”Rz”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459307-rz-dolaczyla-do-choru-krytykujacych-abp-jedraszewskiego