„Kim jest kobieta, której tak bardzo boi się PiS?” - pyta agresywne pismo związane z Platformą Obywatelską pokazując panią Aleksandrę Dulkiewicz na okładce. To ta sama gazeta, która wcześniej zapowiadała, że PiS boi się także Frasyniuka, Biedronia, Marcinkiewicza, Owsiaka, Hołdysa, Krzywonos, Tuleyi, Rzeplińskiego, Gersdorf, Bodnara i wielu innych. Wszyscy też byli „wściekli na PiS” i zapowiadali, że naród (podobno zwłaszcza młody) z nimi. Wszyscy mieli już dawno przynieść przełom i nową jakość.
W internecie obóz III RP promuje kolejne „strachowe” tezy. Oto partia Kaczyńskiego drży podobno także przed: konsekwencjami sprawy Kuchcińskiego, panią Ursulą von der Leyen, sojuszem Kukiza z PSL (szczególnie zabawne), spowolnieniem gospodarczego w Niemczech. Itp. Itd.
Zastanawiam się: czy oni są tacy strachliwi, jak innym przypisują?
W rzeczywistości te opowieści to element szerszej wojny psychologicznej, mającej podkopać pewność siebie strony dziś rządzącej. Taka nowsza, zmodyfikowana wersja tez o „ostatecznym końcu PiS” i „szklanym suficie”. Ale również rozpaczliwe szukanie dźwigni, która pozwoliłaby jednym ruchem zmienić układ sił, wytworzyć ów wymarzony „game changer” (punkt zwrotny w grze).
Na drugim biegunie możemy znaleźć prowadzone zaciekle polemiki z tymi ludźmi PiS, którzy mieli podobno uważać, że ta partia jest teflonowa i teraz boleśnie się przekonali iż to nieprawda. Znam sporo ludzi w PiS i nie spotkałem nikogo, kto by tę formację uważał za teflonową. Odwrotnie, świadomość iż to konstrukcja krucha, podatna szczególnie na ataki, była i jest powszechna.
Prawda jest zupełnie inna. PiS nie jest ani strachliwy, ani zadufany w sobie. Jest po prostu przywiązany do zasady, że w demokracji nic nie jest dane raz na zawsze. To formacja, która zdobyła władzę w roku 2015 wbrew największym mediom, biznesowi, otoczeniu zewnętrznemu Polski. W tym znaczeniu jej mandat demokratyczny jest silniejszy niż w przypadku zdobycia władzy przez jakąś emanację establishmentu. To też partia, która pamięta jeszcze o ośmiu latach opozycji po roku 2007 i ciężkiej drodze od roku 1990 (traktując PiS jako w pewnym sensie kontynuację Porozumienia Centrum).
Z tego wynika nie teflonowość i nie przypisywana strachliwość, ale elastyczność i pokora (to prawda, że czasem wymuszana reprymendami Jarosława Kaczyńskiego, ale jednak). Także w sprawie kontrowersji wokół lotów marszałka Kuchcińskiego zobaczyliśmy to w pełni. Nie wiem, czy jest inna partia, która zdolna byłaby poświęcić (choć może nie na zawsze) pozycję człowieka tak bardzo z rdzenia formacji wskutek zarzutów wyłącznie złamania dobrych obyczajów.
PiS uparcie też dąży do oparcia polityki na fundamencie merytorycznym. Ambitny program - skuteczne i szybkie wdrożenie - ocena dokonana przez wyborców. To w tej triadzie mieści się istota nadziei obozu Kaczyńskiego na reelekcję. Opozycja zaś uparcie dąży do jeszcze większej emocjonalizacji polskiej polityki, bo nie mając atrakcyjnego programu (kontynuacja balcerowiczowskiej linii III RP nim nie jest) największy zasób swojej siły widzi w swoich - zdecydowanie dominujących na rynku - mediach.
Ta strategia realizowana jest z żelazną konsekwencją. Po porannej lekturze gazet i największych portali internetowych nie mam wątliwości, że po stronie mediów opozycyjnych włączono już tryb w pełni kampanijny. Resztki pozorów odrzucono, dyrektywy platformerskie, te wypowiedziane głośno i te tylko zasugerowane, realizowane są w całości i z pasją. Skoro sztabowcy pana Schetyny uznali, że PiS ma się stać w oczach wyborców formacją rozpasanych sabarytów, to czyni się wszystko, by taki obraz, (najczęściej) całkowicie nieprawdziwy, wykreować.
Co ciekawe, im więcej pieniędzy rząd i spółki rządowe wrzuciły w dane medium III RP, tym większa zaciekłość antypisowska. Kiepski interes. Ale to już temat na inny tekst.
Dla nas najważniejsze jest dzisiaj dostrzeżenie, że ta kampania nie będzie dla prawicy lekką przebieżką. Ale nie z powodu rzekomych talentów politycznych pani Dulkiewicz czy szaleństw pana Bodnara lecz z powodu w niczym nie tkniętej przez cztery lata całkowitej dominacji medialnej obozu III RP. Na dwa miesiące przed wyborami jest on w stanie na pstryknięcie palcem organizować tygodniówki nagonkowo-wzmożeniowe w dowolnej sprawie. Idą za tym skoki napięcia emocjonalnego w społeczeństwie. Szansa, że opozycja nie zorganizuje takiej akcji, (być może mającej formę drastycznej prowokacji) na kilka dni przed wyborami, jest niewielka. Tu jest największe ryzyko dla prawicy związane z 13 października.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459040-czy-oni-sa-tacy-strachliwi-jak-innym-przypisuja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.