Przedwyborcze układanki pokazały, że często więcej ideałów jest wśród partyjnych działaczy, niż w samych liderach partii. Paweł Kukiz, Robert Biedroń i Adrian Zandberg pokazali, że polityczne przekonania, czy „antysystemość w przypadku tego pierwszego, mają swoją cenę. Choć w polityce nie jest niczym nowym, że podejmowane decyzje rozmijają się z hasłami niesionymi na sztandarach, to za każdym razem zaskakują tak samo.
O porozumieniu Pawła Kukiza z Polskim Stronnictwem Ludowym powiedziano już wiele. Wśród licznych opinii nie spotkałem jednak żadnej, która pochwalałaby decyzję lidera ruchu Kukiz’15. Egzotyczny, nawet jak na standardy polskiej polityki sojusz, okazał się nie do przełknięcia dla części posłów zgromadzonych wokół Pawła Kukiza. Okazało się, że część posłów Kukiz’15 ma w sobie więcej „antysystemowości”, niż lider tego ruchu. Zdaje się, że podobnego zdania są również jego sympatycy. Paweł Kukiz tłumacząc się z podjętej decyzji przekonuje, że musi znaleźć się w Sejmie, aby nie stracić mównicy i mediów potrzebnych do edukacji społeczeństwa. Czy jednak Polacy będą chcieli słuchać „edukacji” polityka, który porzucił swoje przekonania i rzucił się w ramiona ludowców, aby tylko znaleźć się w polskim parlamencie? Nie jestem o tym przekonany.
Z wiarygodnością problemy ma również Robert Biedroń. Po zamieszaniu z mandatem europosła, którego lider Wiosny zdecydował się nie oddawać, a następnie zawiązaniu sojuszu z SLD, z działalności w partii zrezygnował najpierw jej wiceprezes Marcin Anaszewicz, a kilka dni temu Michał Syska.
Dowiedziałem się z mediów, że jedynką na listach lewicy we Wrocławiu ma być partner Roberta Biedronia, Krzysztof Śmiszek. Nie podoba mi się ten styl, nie podoba mi się, że o kluczowych decyzjach podejmowanych w partii, której jestem częścią, dowiaduję się z mediów
—mówi w rozmowie z Krytyką Polityczną Michał Syska, który zdecydował właśnie o odejściu z partii Wiosna.
Trudno nie odnieść wrażenia, że Biedroń, który zapowiadał walkę z duopolem tworzonym przez POPiS, z własnej partii zrobił trampolinę do brukselskich salonów. Co więcej, były prezydent Słupska, który zapowiadał odnowę polskiej sceny politycznej, wcale nie zamierza się angażować w polską politykę. Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że Biedroń nie będzie startował w jesiennych wyborach parlamentarnych. Celem mają być wybory prezydenckie, ale nie oszukujmy się, Biedroń nie będzie w nich walczył o zwycięstwo, więc na kolejne lata pozostanie w Brukseli. Takie podejście nie wszystkim w otoczeniu Wiosny się podoba. A przecież miało być inaczej…
W podobnej sytuacji jest Adrian Zandberg. Choć do jego poglądów jest mi bardzo daleko, to uważam go… uważałem za jednego z nielicznych ideowych polityków. Decyzja Lewicy Razem, aby w jesiennych wyborach startować razem z SLD i Wiosna jako Komitet Wyborczy Lewica, spotkała się krytyczną oceną wśród jej działaczy. W piątek Polska Agencja Prasowa poinformowała, że aż 40 osób zdecydowało się zrezygnować z członkostwa w partii Zandberga.
Czy lidera Lewicy Razem należy krytykować za sojusz z SLD? Zandberg doskonale wie, że koalicja z Czarzastym i Biedroniem, to być może jedyna szansa, aby dostać się do Sejmu i uratować partię. Tylko jakim kosztem? Start w jesiennych wyborach jako Komitet Wyborczy Lewica, w którym bazę organizacyjno-prawną startu stanowić będą struktury SLD, oznacza, że subwencja budżetowa - przysługująca w razie przekroczenia progu 3 proc. głosów - trafi na konto SLD. Z czym zostanie partia Zandberga? Czy bycie przystawką Czarzastego, to na pewno to, o co walczyła Lewica Razem?
Czy decyzje podjęte przez Kukiza i Zandberga okażą się skuteczne? Odpowiedź na to pytanie przyniosą wyniki jesiennych wyborów. Ale nawet jeżeli ich ugrupowania znajdą się w Sejmie, to czy cena za to nie była zbyt wysoka?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458757-okazalo-sie-ze-antysystem-tez-jest-na-sprzedaz