Jak dowiaduje się portal wPolityce.pl w źródłach związanych z procesem, który Róża Thun wytoczyła Ryszardowi Czarneckiemu i który prowadzony jest w Sądzie Okręgowym w Warszawie, przybrał on bardzo dziwny obrót.
CZYTAJ O SPRAWIE PROCESU WIĘCEJ: Wkrótce finał sprawy Thun-Czarnecki ws. słów o szmalcownikach. Europosłanka PO: Ta wypowiedź wyzwoliła falę hejtu i pomówień
Otóż jak się dowiedzieliśmy, sąd zapowiedział wydanie wyroku już na 9 sierpnia (czyli dzisiaj) pomimo iż w trakcie całego procesu nie został wysłuchany pozwany - Ryszard Czarnecki.
Jak do tego doszło?
Otóż - jak słyszymy - w dniu planowanego złożenia zeznań przez polityka Prawa i Sprawiedliwości wyznaczono mu termin poważnego zabiegu medycznego, który był przeprowadzany pod pełną narkozą. Dowiedziawszy się o tym Czarnecki natychmiast, tydzień przed wskazanym terminem zeznawania, przekazał sądowi odpowiednie oficjalne zaświadczenie, a jego adwokat złożył wniosek o przełożenie rozprawy.
To dość częste przypadki i zwykle, gdy przedstawiona dokumentacja nie budzi wątpliwości oraz gdy sąd nie stwierdza uporczywego unikania złożenia zeznań, sądy wyrażają zgodę. Mowa wszak o procesie cywilnym, sprawa nie toczy się szczególnie długo, a Czarnecki sądu nie unikał, tylko naprawdę musiał przejść w tym terminie poważny zabieg.
Tym razem jednak sąd postąpił inaczej. Zdecydował o zamknięciu procedury i dziś zamierza ogłosić wyrok. Co ważne, Róża Thun szanse przedstawienia swoich argumentów otrzymała i zeznawała.
Poprosiliśmy posła Ryszarda Czarneckiego o komentarz.
Potwierdzam, że nie dano mi możliwości zeznawania, co w moim odczuciu jest pozbawieniem mnie fundamentalnego prawa do obrony w sprawie skomplikowanej, wielowątkowej, łączącej się z koniecznością odwołania się do historii oraz socjologii a także będącej elementem debaty publicznej
— mówi nam polityk. Podkreśla, że gotów był przystać na najbliższy możliwy termin wysłuchania, nie zamierzał sprawy przeciągać.
Sytuacja jest rzeczywiście dziwna. W procesach cywilnych wysłuchanie argumentów obu stron wydawało nam się elementarną zasadą wywodzącą się jeszcze z prawa rzymskiego. Ale może nasze tak dumne z europejskości sądy swoje zasady wywodzą z jakichś innych źródeł, mniej zasadniczych?
Spór pomiędzy europarlamentarzystami toczy się od wielu miesięcy. W styczniu 2018 roku Ryszard Czarnecki w jednym z wywiadów powiedział:
Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. (…) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję.
Jak tłumaczył potem Czarnecki, wypowiedź ta była jego reakcją na wystąpienie Thun w materiale niemiecko-francuskiej telewizji, na temat sytuacji polityczno-społecznej w Polsce pod rządami PiS. W materiale pokazano m.in. fragmenty antyrządowych demonstracji, a europosłanka miała zasugerować, że Polska zmierza w kierunku dyktatury.
Wypowiedź Czarneckiego odbiła się szerokim echem na arenie międzynarodowej. W lutym 2018 roku europoseł PiS został odwołany przez większość w europarlamencie ze stanowiska wiceszefa tej instytucji. W kwietniu 2018 r. Czarnecki złożył skargę na decyzję PE w swojej sprawie. Zarzucał w niej, że naruszono jego prawo do obrony czy wysłuchania. W czerwcu 2019 roku sąd UE oddalił skargę europosła na decyzję o pozbawieniu go stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Wytaczam proces Ryszardowi Czarneckiemu. Żądam, by wyprostował publicznie wstrętne słowa
— zapowiedziała w lutym ub. roku europosłanka Róża Thun i skierowała da sądu pozew przeciwko Czarneckiemu. Domaga się w nim publikacji przeprosin w mediach oraz przekazania kwoty 50 tysięcy złotych na rzecz organizacji „Forum Dialogu” oraz stowarzyszenia „Dzieci Holokaustu”.
W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się rozprawa w tej sprawie. Na sali sądowej pojawiła się Róża Thun. Nie było natomiast Ryszarda Czarneckiego.
Róża Thun podkreślała przed sądem, że słowa europosła był dla niej „szokiem, że coś takiego może paść publicznie. Poczułam się głęboko zraniona. Poczułam, że zostałam publicznie bardzo obrażona” mówiła na sali rozpraw.
Z kolei pełnomocnik Ryszarda Czarneckiego wskazywał w sądzie, że jego wypowiedź nie miała na celu uderzać w rodzinę europosłanki, a wypowiedź była użyta w konkretnym kontekście.
Ten tekst nie był zwykłą, prostą inwektywą. Pani powódka wypowiadała się na forum międzynarodowym i pan Ryszard Czarnecki uznając, że tego rodzaju wypowiedź jest niewłaściwa, w pewien sposób ją skomentował. Ta wypowiedź została sformułowana w relacjach klasycznie politycznych
— stwierdził pełnomocnik Czarneckiego.
gim, inf. własna, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458519-ujawniamy-dziwny-przebieg-procesu-thun-kontra-czarnecki