Jest, jak wszyscy widzą. Marszałek Kuchciński skruszony odchodzi. Nie zrobił nic innego, co czynili na co dzień jego poprzednicy. Wszelkie uwagi prasowe w sprawie setek przelotów Donalda Tuska i jego świty do Gdańska w czwartek lub piątek, potem powrotów najczęściej we wtorek, nie robiły żadnego wrażenia wśród polityków PO - PSL. Rządzimy, więc latamy. A sobotnie haratanie w gałę z szefem interesu należy nam się, jak szakalowi padlina. Latał szeryf, latała jego świta, jak było trzeba, to znalazło się też miejsce dla chłopaka córki szeryfa. Prasowe doniesienia o tych wyczynach nie spotkały się nawet z najmniejszą reakcją przedstawicieli ówczesnych władz. Rzecz w miarę upływu czasu przycichła głównie z tej przyczyny, że tematu w ogóle nie podjęła ówczesna partia opozycyjna, czyli PiS. Uważała ona, że są o wiele ważniejsze sprawy do załatwienia niż utarczki kto i po co stale lata do Gdańska. Znam przypadki jeszcze wcześniejsze. I wiem to na pewno. Bardzo bliscy i bardzo wysokiego szczebla urzędnicy kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego brali czasem śmigłowiec, by udać się do Krakowa i w znajomym gronie popić do utraty tchu. W prezydenckich pomieszczeniach było już za ciasno, bo nie wszyscy ich lokatorzy zgadzali się na alkoholowe festiwale. Ale to już historia. Teraz polityka pędzi pospiesznym, więc może nawet prehistoria. Późniejszy incydent z powietrzną podróżą marszałka Senatu do Gdańska, aby zdehydratyzować pieska jest pewnie ledwie zauważonym marginesem pasji awiacyjnej wysokiego urzędnika państwowego. Nikt podobnym aspiracjom się specjalnie nie przyglądał, ponieważ przepisy w tej sprawie są takie, że każdy może je interpretować według własnych skojarzeń i ambicji. Teraz ma być inaczej. Wszystko ma zostać zważone, zmierzone i policzone. Jednak żaden paragraf i żadne kodeksy nigdy nie nadążą za prozą życia. Da się ustalić, komu przysługuje lot na koszt państwa, a komu nie. Ale czy można ująć w ramy prawa zasady regulujące przywileje ciągania po lotniskach aeroplanów należących do oszustów, tyle, że zaprzyjaźnionych z ekipą rządzących? Może jest jakaś kancelaria w Polsce, która podjęłaby się tego zadania? Dla ułatwienia rozmyślań na ten temat warto przypomnieć sobie zdjęcia z gdańskiego lotniska, na którym najwybitniejsi z Gdańska ciągną samolot oszusta, który przy wsparciu mocy wciąż tajemnych miał doprowadzić do przejęcia LOT-u przez obcych. W tle – zawodowy wysiłek syna ówczesnego premiera na rzecz spółki oszusta. Ale to tylko jakieś drobiazgi. Nie to, co bardzo częste loty Marka Kuchcińskiego. Raz, czy kilka razy nawet z żoną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458496-elita-tuska-nie-tylko-latala-samolotami