Czuje się wyróżniony, ba, może nawet tak trochę jak pomazaniec Boży, a konkretniej przez PiS:
„Jeżeli zostałem z jakichś powodów wybrany przez PiS, jako symbol ich narracji politycznej, z zaangażowaniem do tego prokuratury, służb specjalnych, żeby mnie zniszczyć, to ja te powody nazywam po imieniu”
— huknął już na początku długiego, całostronicowego wywiadu w „Głosie Koszalińskim”, Polska Press, czyli Verlagsgruppe Passau, Stanisław Gawłowski „poseł i szef Platformy Obywatelskiej w regionie”. Kim jest, a raczej kim był pan Gawłowski nie trzeba nikomu „w regionie”, a może i w całej Polsce przybliżać. W zachodniopomorskiem znali go wszyscy, bez niego nie mogła tam zapaść żadna ważna decyzja, we wszystkim, jak to mówią, maczał palce. Do czasu, aż jego palcami zainteresowała się prokuratura, stawiane mu zarzuty posypały się wręcz lawinowo: że łapówkarz, że przekręty przy inwestycjach, że jakieś nieruchomości niby jego, a nie jego, itd.
Posądzany G., rzecz jasna, wszystkiemu zaprzecza, że to pisowska krucjata, bo on czysty jak łza i - żeby tę czystość udowodnić, pstryk…! wysupłał nawet pół miliona na zapłacenie kaucji, dzięki czemu został wypuszczony z aresztu śledczego, no i „udowadnia”. Tymczasem za pośrednictwem mediów, jak właśnie w „Głosie Koszalińskim”. Ta obszerna z nim rozmowa (jeśli pytania pomocnicze i dłuuugie odpowiedzi można nazwać rozmową), nosi tytuł:
„Gawłowski: Trwa wojna z PiS. A na wojnie tak się dzieje, że są ranni. Ja zostałem ranny”
— wybrzmiewa niemal jak w „Hamlecie”: „Niech ryczy z bólu ranny łoś, Zwierz zdrów przebiega knieje. Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś, To są zwyczajne dzieje”… Że sobie kpię z poważnej sprawy? Trochę tak, choć w gruncie rzeczy śmieszne to nie jest. Ale po kolei:
„To z jednej strony uderzenie w Rydzyka – została mu cofnięta dotacja w wysokości 27 mln złotych na geotermię w Toruniu, z drugiej – uderzyłem w środowisko blisko związane z Kaczyńskim”,
— naświetla Gawłowski przyczyny pisowskiej krucjaty przeciw niemu. Kogoś, gdzieś tam zwolnił, ale „nie miał pojęcia, że uderza w najbliższe otoczenie” prezesa PiS. Teraz „ma świadomość”, że „media związane z PiS, media rządowe” będą go „atakować bardzo mocno”. Już go zaatakowały te „związane”, gdy Grzegorz Schetyna chciał go wystawić w nadchodzących wyborach parlamentarnych:
Lecz się zawahał. Więc pan Gawłowski poprzez „GK” pomaga szefowi PO i innym w zrozumieniu sprawy, aby się wahali, i nie traci nadziei, że może jednak znajdzie się na liście.
„Ten temat jeszcze jest otwarty”, jeśli nie do Sejmu, to może do Senatu, w każdym razie on, Gawłowski, poseł od wielu kadencji, jest gotów „stoczyć ostrą walkę z PiS o Polskę” - taki oddany partii, i taki patriota! Można tylko otrzeć łzy kapiące ze wzruszenia na koszulę. On sam jest pewien, że gdyby nie ta nakręcona afera melioracyjna i prokuratorskie zarzuty, miałby w okręgu pierwsze miejsce na liście wyborczej.
„To jest absolutnie poza wszelką dyskusją, tak właśnie by było”
—podkreślił. Cóż, gdyby nie sądy, nie byłoby więzień ani więźniów, co też jest absolutnie poza wszelką dyskusją, ale mniejsza z tym. W przypadku Gawłowskiego i wyborów chodzi o „grę zespołową”, więc on rozumie to wahanie Schetyny, że nie wystawił go do Sejmu, sygnalizuje wszakże, że z Senatem to już inna para kaloszy, to byłby „test zaufania społecznego”, a i test zaufania partyjnych kolegów do niego, Gawłowskiego, czego nie mówi wprost, żeby było bardziej inteligentnie. Z podtekstu wybrzmiewa mi: …ej, wy tam, koledzy na górze, nie zagalopujcie się, bo jak ja zacznę mówić, to szybko odzyskacie do mnie zaufanie… - ale może to tylko ja doszukuję się drugiego dna?
„Spokojnie. Niech się PiS przedwcześnie nie cieszy”
— upomina niedoszła „jedynka” okręgowa do Sejmu,
Ale do Senatu… - to się jeszcze zobaczy. Owszem, jest „ranny” i w „dziwnych kleszczach”, a to wszystko ma „wymiar polityczny”, i „kłamliwe” - „W takiej rzeczywistości przyszło nam żyć”, skarży się przez chwilę, ale on, Stanisław Gawłowski, nie traci ducha, choć „ranny”, nie upadł jeszcze, „trzeba na front wysłać nowe wojska, a rannych leczyć”, podpowiada.
„Wiem, że w PiS byliby najbardziej zadowoleni, gdyby na dobre pozbyli się mnie z polityki. Nie jestem przekonany, czy dam im tę satysfakcję”
— kończy. Nie ma co, dzielny łoś! Gdyby kolegom „Staszka” z partyjnej wierchuszki PO uszła uwadze ta „rozmowa”, podsuwam. Pewnie tylko przez przypadek obok tej publikacji znalazła się reklama scenicznej adaptacji „Zapisków z wygnania”, z udziałem Krystyny Jandy…
-
Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać najnowszy numer tygodnika „Sieci”!
Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458356-ranny-los-gawlowski-na-wygnaniu-ostrzega