Sprawa lotów marszałka Marka Kuchcińskiego może stać się zagrożeniem dla kampanii wyborczej obozu rządzącego. Wystarczy na chwilę wejść w internet, aby się o tym przekonać. Piszą o tym nie tylko opozycyjne media, ale również publicyści zwykle życzliwi dla PiS. W sieci hulają memy, skądinąd niektóre całkiem zabawne, na temat lotów marszałka. To wszystko oznacza, że zasięg sprawy wyszedł już poza tradycyjną grupę odbiorców antypisowskich i rozprzestrzenił się po całym kraju. Zwrócił na to uwagę w swoim komentarzu m.in. Marcin Fijołek.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego obóz rzadzący na to pozwolił. Dziś sprawa lotów marszałka Kuchcińskiego jest doskonałym paliwem dla opozycji. A przecież można było – i PiS wielokrotnie tak wcześniej robił – uciąć sprawę od razu. Być może, jak niektórzy twierdzą, opór marszałka Kuchcińskiego był zbyt duży i nawet Jarosław Kaczyński nie był w stanie go przełamać. Teraz oczywiście mleko się rozlało. Ewentualna dymisja marszałka nie wchodzi raczej w grę, bo byłaby uznana za zwycięstwo PO. Choć oczywiście w następnej kadencji Marek Kuchciński prawdopodobnie będzie musiał się rozstać z myślą o dalszej karierze na tak eksponowanym stanowisku. I to bez względu na wynik wyborów.

Na razie rezultat jest jednak fatalny. Jak wielokrotnie pisano, również na tych łamach, wyborcy PiS różne rzeczy mogą wybaczyć swojej partii, ale oskarżeń o prywatę nie wybaczą.Tym bardziej nie wybaczą tego ci, dla których głos oddany na PiS nie jest kwestią światopoglądowego wyboru lecz jedynie doraźną kalkulacją. Niewiele pomoże tłumaczenie, że Tusk i jego kompani latali więcej i głowa im z tego powodu nie spadła. Po pierwsze, koniec końców, głowa im spadła – w 2015 roku – a po drugie, od PiS wymaga się w tej materii znacznie więcej niż od Tuska.

PO oczywiście przesadza, oskarżając PiS i Kuchcińskiego o nadzwyczajne patologie, ale jestem zdania, że każdy dorosły człowiek powinien umieć przewidzieć i ponieść konsekwencje swoich działań. Marszałek Sejmu nie jest tu żadnym wyjątkiem. Szkoda, że tej refleksji zabrakło.