Polityczny alians ruchu Pawła Kukiza z Polskim Stronnictwem Ludowym na pierwszy rzut oka wygląda jak klasyczna sytuacja win-win, w której korzyści otrzymują obie strony. Ugrupowanie Kukiz‘15 wygodną platformę (listy ludowców) do przedłużenia swojej obecności w Sejmie, a z kolei PSL liczy na przynajmniej kilkudziesięciu działaczy K‘15 jako dostarczycieli głosów (najlepiej liczonych w setkach tysięcy) spoza naturalnego elektoratu PSL.
To, co jednak wygląda nieźle na papierze, nie przekłada się w stu procentach na rzeczywistość kampanijną. Tezę o „sumowaniu elektoratów” obalano nie raz (ostatnio przy wyborach do Parlamentu Europejskiego przy Koalicji Europejskiej), a mocne nazwiska w jednej partii nie zawsze przekładają się na wynik w drugiej, o czym zresztą akurat w PSL wiedzą dobrze.
Mieliśmy już pewne doświadczenia z politykami, którzy dezerterowali na przykład z ruchu Palikota. Byli popularni lokalnie, mieli przynieść nam nowych wyborców, ale tak się nie działo. Czy tak będzie z Kukizem? Obawa jest, ale dla nas to ryzyko niemal zerowe
— przekonuje mnie ważny polityk PSL.
I dodaje:
Sam Kukiz to dla nas zapewne 20-30 tysięcy głosów, a do tego trzeba doliczyć posłów, z których każdy dowiezie naszej liście po kilka tysięcy. Nawet jeśli mieliby dzień po wyborach odejść i stworzyć swoje koło albo klub, to nam po prostu pomogą.
Problem jednak polega na tym, że po pierwsze - jak już powiedzieliśmy - elektoraty się nie sumują, a po drugie: nie wszyscy działacze K‘15 są chętni na mariaż z ludowcami. Nie wiemy nawet, czy będzie to jednoznaczna i przekonująca większość: kolejni parlamentarzyści rzucają legitymacjami K‘15 (albo zapowiadają, że to zrobią), szukając politycznego schronienia w ramach Zjednoczonej Prawicy lub po prostu rezygnując z aktywności politycznej.
I choć oficjalnie politycy K‘15 i PSL zapewniają o spokojnym przekroczeniu progu wyborczego, a nawet deklarują walkę o wynik dwucyfrowy, to połączenie to nie musi przynieść tak dużego efektu, jaki mógłby się wydawać. Dla przykładu - z analiz sondażowych Marcina Paladego wynika, że to wciąż balansowanie na granicy wymarzonych pięciu procent.
O ile jednak z perspektywy ludowców mówimy jedynie o mniejszym lub większym, ale jednak wsparciu ze strony ludzi K‘15, o tyle dla samego ruchu Pawła Kukiza najbliższe dwa miesiące będą potrójnie trudne. Z jednej bowiem czeka ich walka o przekroczenie progu wyborczego, z drugiej batalia o utrzymanie choćby elementarnej samodzielności na scenie politycznej, z trzeciej wreszcie - dość oczywiste, choć dla wielu nieoczekiwane zarzuty o obronę ośmiu lat… koalicji PO-PSL.
Zwłaszcza dwa ostatnie podpunkty będą dla K‘15 trudne do przejścia. O tym, jak łatwo utracić własny szyld, tożsamość i zakotwiczenie w umysłach wyborców najlepiej wiedzą w… PSL, które jeszcze kilka tygodni temu dzielnie roztapiało swoje atuty w sojuszu stworzonego przez Grzegorza Schetynę. Dzisiaj Paweł Kukiz idzie tą samą drogą - opowieści o równorzędnym traktowaniu się można włożyć między bajki, bo listy, logo i struktury będą PSL, a nie Kukiza. Z ruchu K‘15 po tych wyborach może zostać kilku parlamentarzystów, którzy i tak mniej lub bardziej ugrzęzną wśród ludowców.
Wreszcie pójście razem z PSL nie tylko każe przypomnieć wypowiedzi Kukiza o ludowcach, ZSL-u czy mafii z koniczynką w tle, co podważy wiarygodność lidera K‘15, ale także, a może przede wszystkim będzie ciekawym politologicznie eksperymentem. W tej logice działacze K‘15 będą musieli wziąć na barki… dziedzictwo ośmiu lat rządów PO-PSL. Tak, tej samej koalicji, z którą tak ostro walczyli w roku 2015. Widać to było dobrze w rozmowie na antenie wPolsce.pl.
Politycy K‘15 mówią wprost:
Naprawdę, chciałem i chcę być z Pawłem do końca, ale to jest coraz trudniejsze. Nie wchodziliśmy do polityki, by iść razem z PSL, ale by ten układ wysadzić w powietrze. Trudno zatem dziś odpowiadać nam na pytania o wiarygodność… Co mam mówić swoim wyborcom? Że sytuacja się zmieniła? Że prowadzimy wielopiętrowe układanki partyjne, chociaż mieliśmy być od nich jak najdalej? Że zmarnowaliśmy cztery lata tak koncertowo, że nie jesteśmy w stanie sami uzbierać podpisów pod własne listy wyborcze?
— słyszymy.
Rzecz jasna trudno dziś o jednoznaczną ocenę tego, czy sojusz K‘15 i PSL opłaci się jednym i drugim. Ludowcy wierzą w resztki charyzmatycznej, antysystemowej, oddolnej mocy Pawła Kukiza, a politycy K‘15 w struktury i procentowe resztki wyborców PSL. Ale jedna i druga wiara jest oparta o bardzo kruche przesłanki.
Tym bardziej, że PiS odrobiło swoje lekcje i ma cholernie silne listy w terenie, wzmocnione przekonaniem, że idą po drugą kadencję i robią swoje. Odbić naszych wyborców po eurowyborach będzie szalenie trudno, ale walczyć trzeba, nie jest to niemożliwe
— przekonuje mnie jeden z polityków PSL.
Taktyczny sojusz najbardziej systemowej partii naszego systemu z deklaratywnymi antysystemowcami, którzy chcą rozsadzić dotychczasowe układanki to egzotyczna koalicja nawet jak na polskie standardy. Ale może w tym „szaleństwie” jest metoda…?
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458215-kukiz-z-koniczynka-w-klapie-kto-wygra-na-sojuszu-psl-i-k15
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.