Do wyborów pójdziemy 13 października, a więc do ciszy wyborczej pozostały nam jeszcze sześćdziesiąt sześć dni. To 66 potencjalnych pól minowych, 66 szans na przejęcie inicjatywy, 66 furtek do dotarcia ze swoim pomysłem na Polskę i opowieścią o tym, co działo się w ostatnich czterech latach.
Myślę, że jednym z kluczowych pytań, jakie mogą zdecydować o frekwencji i wyników wyborów będzie to o poziom życia - zwłaszcza w porównaniu z rokiem 2015. To wciąż rzeczywistość niedoceniania, ale wyjazd za rogatki Warszawy wiele zmienia w jej postrzeganiu i zrozumieniu. Sporo mówi tutaj ostatni sondaż, jaki opublikowaliśmy na łamach portalu wPolityce.pl.
I o ile uważam, że ten poziom życia, wzmacniany konkretnymi programami społecznymi, będzie podstawowym, fundamentalnym czynnikiem, który zdecyduje o wyniku wyborów, o tyle nie można bagatelizować historii mniejszych, czasem czysto emocjonalnych, które często okazują się właśnie wspomnianymi na wstępie minami na kampanijnym polu. Tym bardziej, że są one kojarzone z zapewnieniami zmiany standardów, o których politycy PiS często mówili (a i czynili nie raz).
O wspomnianych standardach i sprawie przelotów marszałka Marka Kuchcińskiego pisałem już trochę na naszym portalu, ale rzeczywistość, w której druga osoba w państwie nie jest w stanie odpowiedzieć na konferencji prasowej na pytania dziennikarzy, stosuje szereg uników i prezentacji półprawd przy publikacji danych, wreszcie - duka z kartki napisane na kolanie oświadczenie, domaga się dopowiedzenia kilku słów. Czy mając te sześćdziesiąt sześć potencjalnych pól minowych przed sobą pan marszałek jest dzisiaj kimś, kto pomaga rozbrajać kolejne zasadzki, czy wręcz przeciwnie - tylko ich dodaje? Czy perspektywa walki o większość (samodzielną, może konstytucyjną) nie powinna skłaniać do szybszych i jednoznacznych ruchów, które zresztą widzieliśmy w PiS przed laty przy analogicznych (ale i dużo mniejszych) sprawach? Czy wreszcie jedyna linia obrony: „za Platformy też latali” nie jest czymś, co w najmocniejszy sposób uderza w polityczne DNA obozu dobrej zmiany?
Takie pytania można mnożyć i nie mam wątpliwości, że odpowiedzi na nie w dużej mierze są czymś oczywistym. Co prawda nie jest to sprawa, która wywoła jakiś reset na scenie politycznej, ale historia Kuchcińskiego dawno wyszła z twitterowej bańki publicystów i komentatorów i zaczyna żyć swoim życiem, ma kolejne odcinki. Na sześćdziesiąt sześć dni przed wyborami ostatnim, czego potrzeba Prawu i Sprawiedliwości to tego rodzaju przypadki i dyskusje, które korygują - pewnie nieznacznie, ale jednak - rozkład politycznych bolidów na początku kampanijnego wyścigu. PiS ma dziś pole position, i to ze sporą przewagą, ale przecież to nie jest dane raz na zawsze. Rozumiem polityczną, partyjną solidarność, ale jednak istnieją rzeczy i kwestie ważniejsze. Pewnych spraw bronić po prostu nie należy.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458188-do-ciszy-wyborczej-pozostalo-66-potencjalnych-pol-minowych