PiS przezwyciężyło wizerunek partii zaściankowej, nieeuropejskiej. Jest dzisiaj gwarantem stabilności i spokoju, a tego potrzebują ludzie. Zaplecze intelektualne Prawa i Sprawiedliwości oraz poziom debat inspirowanych przez PiS są bardzo wysokie. W polskim społeczeństwie zmiana tendencji politycznej z lewicowej na bardziej konserwatywną okazała się trwała
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Tadeusz Dziuba, poseł PiS.
Maciej Mazurek: Zbliżają się wybory parlamentarne. Jaką strategię należy obrać, aby przekonać do siebie elektorat wielkich miast? Premier Jarosław Gowin ma taką strategię, którą można nazwać koncyliacyjną, mniej ideologiczną. Czy to jest dobry kierunek?
Tadeusz Dziuba: Nie jestem specjalnie przywiązany do koncepcji pana premiera Gowina, aczkolwiek rozumiem intencje. Trudno mi przyjąć za wiążące przekonanie, że wartości mają ograniczone znaczenie dla ludzi. W życiu codziennym często nie afiszujemy się tym jakie wartości, jakie reguły ludzkich zachowań mają dla nas zasadnicze znaczenie. Ale to nie oznacza, że w realnej polityce od wartości trzeba się dystansować. Wprost przeciwnie, należy pokazać paletę tych wartości, na których chcemy swoją politykę opierać. Związek pomiędzy światopoglądem a codziennymi działaniami nie jest zwykle komentowany. Ale on istnieje. Wedle najlepszej polskiej tradycji, należy kierować się zasadą, że istnieje chrześcijańska odpowiedzialność za politykę.
Ale prawdą jest też to, że polityka z natury swojej musi być pragmatyczna, tzn. nastawiona na osiągnięcie założonych celów, które w krajach demokratycznych publicznie się deklaruje. Czasami przy podejmowaniu decyzji, w następstwie analizy sytuacji politycy godzą się na ustępstwa, których może w okolicznościach niepolitycznych nie zrobiliby. Przynajmniej w przypadku niektórych polityków nie oznacza to rezygnacji z ideowych przesłanek działalności publicznej, co łatwo ocenić w dłuższej perspektywie czasowej.
Co należy robić, by elektorat Prawa i Sprawiedliwości został poszerzony, szczególnie w miastach?
Wydaje mi się, że droga, którą Prawo i Sprawiedliwość wybrało, jest najbardziej sensowną, optymalną. Sukcesy rządu będą zmieniać, już zmieniają nastawienie obywateli dotąd niechętnych Prawu i Sprawiedliwości. PiS przezwyciężyło wizerunek partii zaściankowej, nieeuropejskiej. Jest dzisiaj gwarantem stabilności i spokoju, a tego potrzebują ludzie. Zaplecze intelektualne Prawa i Sprawiedliwości oraz poziom debat inspirowanych przez PiS są bardzo wysokie. W polskim społeczeństwie zmiana tendencji politycznej z lewicowej na bardziej konserwatywną okazała się trwała. PiS to rozpoznało, ale nie dlatego, że polityka dla mojej partii sprowadza się do sztuczek socjotechnicznych, tylko dlatego, że polityka w wydaniu tej formacji była i jest tworzona w interesie obywateli. Jest ogromna różnica między tym, co jest teraz, w ciągu ostatnich prawie czterech lat, a tym, co było w Polsce przez pierwszych dwadzieścia kilka lat licząc od 1989 r.
Wcześniej polskie zasoby wspólnotowe były albo marnowane, albo służyły interesom wybranych klik. Służyły – mówiąc skrótowo – możnym tego świata i tu w kraju, i poza jej granicami. Polityka Prawa i Sprawiedliwości zasoby te oddała do dyspozycji obywateli. Odbywało się to i odbywa oczywiście stopniowo. Pierwszym, powszechnie zapamiętanym krokiem był program Rodzina 500+. Potem były kolejne, liczne kroki, które powodowały, że obywatele z naszego wspólnego dorobku korzystają, czyli poprawiają jakość swojego życia. A to generuje sprzężenie zwrotne, t. zn. obywatele korzystają z zasobów wspólnotowych nie tylko w celach konsumpcyjnych, ale po to by te zasoby pomnażać. Jest to więc polityka, której w Polsce po 1989 roku bardzo brakowało. Moim zdaniem faktem upodmiotowienia obywateli należy tłumaczyć ogromne poparcie dla PiS, poparcie obecnie sięgające nawet 45%. Dla nas to jeszcze za mało. Pełne odrodzenie naszej wspólnoty państwowej wymaga większości konstytucyjnej, co pozwoli naprawić fundamenty, czyli Konstytucję.
Był Pan wieloletnim szefem struktur Prawa i Sprawiedliwości w Poznaniu. Ocena tej działalności jest złożona, jeżeli wziąć pod uwagę trudny teren, jakim jest Poznań, wpływ Berlina, silna partia niemiecka w Poznaniu. Jak Pan ocenia swoją rolę jako szefa struktur Prawa i Sprawiedliwości?
Obserwując ten opór wobec szeroko definiowanej prawicy w Poznaniu, zastanawiałem się często – dlaczego? Pytanie powracające: co się stało z Poznaniem, miastem onegdaj, przed II wojną światową, prawicowym, chadeckim? Nie mam precyzyjnej odpowiedzi na to pytanie, ale rzeczywiście jest problem. Nie dotyczy on chyba tylko Poznania, ale w ogóle wielkomiejskich środowisk w zachodniej i północnej Polsce. Mnie się wydaję, że to jest – choć trudno przyjąć tę hipotezę do wiadomości – przedziwna mieszanka odległego echa kulturowych pozostałości po pruskiej obecności oraz intensywnych zmian ludnościowych w XX wieku. Ta hipoteza wymaga uzasadnienia, którego ja nie dostarczę. Nie jestem ani socjologiem, ani historykiem. Jeżdżąc po Polsce na wschód od Wisły, zwłaszcza w poprzedniej kadencji Sejmu, po prostu czułem różnicę w relacjach między ludźmi. W Wielkopolsce jest inna wrażliwość niż na wschodzi i południu Polski. Ja tego nie oceniam. Opisuję tak, jak odczuwam. Przydałoby się to wyjaśnić głębiej.
Jest takie przekonanie, że w wielkich miastach nie udało się zbudować środowiska około -pisowskiego. Działacze organizacji prawicowych często narzekają na brak większej otwartości struktur partii. Czy jest to uzasadnione?
Jeśli takie odczucia się pojawiały i pojawiają to nie można nad nimi przechodzić do porządku dziennego. Czy struktury Prawa i Sprawiedliwości w wielkich miastach jak np. Poznań, Szczecin, Wrocław, Gdańsk okazały się wystarczająco sprawne w realnych warunkach społecznych? Można i trzeba dyskutować. Na pierwszy rzut oka można założyć, że nie okazały się zbyt sprawne i nie przyczyniły się wydatnie do pomnożenia sympatii do Prawa i Sprawiedliwości, do formacji politycznej, która przecież jest bardzo propaństwowa i bardzo pro-obywatelska. Na pewno jest sprzeczność pomiędzy takim profilem PiS a ograniczonym poparciem tej formacji w dużych miastach na zachodzie i północy Polski.
Powszechność tego zjawiska rodzi pytanie, czy to było zadanie szybko wykonalne? Tu nie chodzi o usprawiedliwienie, ale o analityczną odpowiedź na to pytanie. Faktem jest, że przez dziesięciolecia specyficznego wychowania, jakie otrzymywali Polacy żyjący w wielkich miastach, środowisko w jakim żyli, nie sprzyjały naturalnemu zakorzenianiu się w oryginalnej polskiej tradycji. Raczej modne było zapatrzenie w świat, w Europę, a własna wspólnota państwowa na tym tle nie jawiła się jako wartość pierwszoplanowa, atrakcyjna. Jeśli do tego poza miastami, nie pielęgnowano przywiązania do własnego państwa, do polskości, do ideału Polski – a tak było zwłaszcza na obszarach częściowo skolektywizowanych, głównie występujących na zachodzie i północy Polski – to po takich dziesięcioleciach potrzebna jest długofalowa praca formacyjna. Moim zdaniem, Prawo i Sprawiedliwość wywiązuje się także z tego zadania.
Nie można też nie brać pod uwagę realiów tzw. „wojny kulturowej”?
Oczywiście. Na zjawisko nieprzemyślanego i niekoniecznie uświadomionego dystansowania się od własnej wspólnoty państwowej, co w szczególności dotyczy tzw. elit związanych z PO i ich satelitami, nakłada się wojna kulturowa, która na terenie Polski jest rozmyślnie implementowana w ostatnich latach. Dla tych, którzy do paradygmatu państwa polskiego w jego naturalnym rozumieniu nie są przywiązani, trafia oferta ideologiczna, która może im się wydawać atrakcyjną. Oczywiście tyleż mylnie, co szkodliwie. Za tą ofertą stoją wrogowie Polski. Z tą ofertą jest związany mechanizm rozdawnictwa prestiżu poprzez, między innymi, etykietowanie kto nowoczesny, a kto zaściankowy, kto rzekomo rozumie świat, a kto jest rzekomo ignorantem.
Na szczęście ta dominacja ośrodków, które rozdają prestiż skończyła się…
Wydaje mi się, że inwazja tej kultury zła, jak ją nazwał ostatnio prezes Kaczyński, ponosi porażkę w starciu, użyję tu skrótu myślowego, ze zwykłymi ludźmi w Europie, także w zachodniej jej części, ale też m. in. w Stanach Zjednoczonych. To jest dla nas korzystne, bo wolą swoich obywateli kraje europejskie powracają do swoich korzeni. Kultura chrześcijańska wraz tradycją grecko-łacińską broni się i się odradza. To świetna prognoza dla Polski. Objawy tego procesu obserwujemy już od pewnego czasu.
Rozmawiał Maciej Mazurek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/458157-dziuba-pis-przezwyciezylo-wizerunek-partii-zasciankowej